Dia de los Muertos - meksykańskie Święto Zmarłych

Czy wyobrażacie sobie, żeby na nagrobku waszego krewnego napisać takie epitafium: "Czuły, kochający ojciec, ale kiepski mechanik", albo takie: "Panie, mam nadzieję, że przyjmiesz moją żonę z taką radością z jaką ja oddaje ją Tobie"? Ja sobie tego nie wyobrażałam, dopóki nie zobaczyłam cmentarzy w Meksyku i meksykańskiego Dia de los Muertos.

Mniej więcej w połowie października w meksykańskich sklepach zaczynają pojawiać się czaszki z cukru, czekoladowe trumny i inne cudownie makabryczne słodycze. Myślę, że Fani Monster High, mogą przeżyć tam ekstazę totalną. Miasta, miasteczka i wioski przechodzą metamorfozę. Domy obrastają w dekoracje ze szkieletów czaszek. Śmierć w komiksowej postaci pojawia się dosłownie wszędzie. Niesamowite wrażenie zrobił na mnie ołtarz w jednej ze szkół, gdzie każdy z uczniów przedstawił siebie jako kościotrupa.

Dia de los MuertosDia de los Muertos Dia de los Muertos

Dia de los MuertosDia de los Muertos Dia de los Muertos

Niezwykłe było to, że ten natłok kolorów, zapachów i egzotyki nie był ani trochę kiczowaty. Coś, co w naszej szerokości geograficznej byłoby nie do przyjęcia lub zostałoby doszczętnie obśmiane jako festyniarska kwintesencja złego gustu, w okolicach zwrotnika Raka wpisywało się idealnie w krajobraz. Słońce ma tam jakąś niezwykłą moc wydobywania i podkręcania kolorów, tak, że człowiek czuję się tam trochę jak w wesołym miasteczku.

Dia de los MuertosDia de los Muertos Dia de los Muertos

Dia de los MuertosDia de los Muertos Dia de los Muertos

W każdym domu ustawiany jest ołtarz ozdobiony pomarańczowymi kwiatkami aksamitek (które maja ułatwić przywołanie duchów zmarłych przodków). Na ołtarzach stoją zdjęcia zmarłych członków rodzin, układane są owoce, pan de muertos (czyli chleb zmarłych, w smaku przypominający naszą chałkę), oraz alkohol i papierosy, jeśli przodek lubił sobie walnąć w płuco. W tym wszystkim co chwilę spotykamy figury Jezusa i Maryi i oczywiście obrazki z JP II. Tradycje prekolumbijskie współistnieją z chrześcijańskimi, wszystko to przenika się nawzajem i tworzy nierozerwalną mieszankę. Jak manichejski dualizm dobra i zła.

W Polsce pierwszego listopada idziemy na cmentarze, sprzątamy groby, stawiamy kwiaty i znicze. Jest to czas na refleksji i wspomnienia o zmarłych. Ten spokój i melancholia idealnie wpisują się w klimat listopadowej pogody. Towarzyszy nam nastrój przemijania, depresyjność opadłych liści, stalowe chmury i zapach nieuchronności losu.

10 tysięcy kilometrów na południowy zachód od Warszawy jest nieco inaczej. Dia de los Muertos spędziliśmy w mieście Oaxaca. I ostatnie co mogłabym powiedzieć o nastroju panującym tam tego dnia to: melancholijny. Trafiliśmy na wielką fiestę z orkiestrami dętymi, dzieciakami przebranymi w indiańskie stroje albo za kościotrupy. Cały ten barwny, rozśpiewany korowód zmierzał w nocy na cmentarz aby ucztować ze zmarłymi. Atmosfera była magiczna. Ale była to zupełnie inna magia niż ta na Powązkach rozświetlonych wieczorem przez tysiące zniczy.

Dia de los MuertosDia de los Muertos Dia de los Muertos

Dia de los MuertosDia de los Muertos Dia de los Muertos

A tak na marginesie, to podczas naszych słowiańskich Dziadów też organizowaliśmy uczty dla przodków. I w takich chwilach, żałuję, że nie studiowałam etnografii i nie zgłębiałam tajemnic różnych niezwykłych kultur. No cóż, może w następnym życiu

Więcej o: