Przegląd tygodnia - zupa na gwoździu, czyli co oni powiedzieli [Odcinek szesnasty]

W tym tygodniu gorąco pożądam rzeczy ładnych i kojących. I tak naprawdę nikt nic nie musi mówić. Mam bowiem ostatnio nieodparte wrażenie, że im więcej wszyscy gadamy, tym gorzej robi się nam samym i bliźnim. Oraz że można sobie zedrzeć język tłumacząc, a odbiorca i tak zrozumie po swojemu, lub wcale. Mniejsza więc z tym, co oni powiedzieli, skupmy się na tym, co pokazali.

Jeżeli chodzi o pokazywanie, to mój internet wygrała w tym tygodniu, bezapelacyjnie i w cuglach (W wodzach. Na smyczy. W kagańcu. Przprszm) Melissa Rauch, pozująca dla "Maxima" . Ależ Bernadette Maryann Rostenkowski! Proszę się natychmiast ubrać! Albo nie. Jeszcze chwilę sobie popatrzę.

Och, Bernie. Och, Bernie.  Och, Bernie. Och, Bernie.

Więcej zdjęć macie tutaj , też sobie popatrzcie. Ja tam wpadłam w zachwyt, bardzo lubię takie wychodzenie z roli. I niech mi proszę nikt nie przypomina, jak jasnowłosa, porcelanowa laleczka ryknęła głosem Mamy Wolowitz. Nie i już. Jeżeli natomiast wśród Was jest ktoś, kto jeszcze nie ogląda The Big Bang Theory to zachęcam gorąco i obiecuję, że się spodoba. Nie tylko dla nerdów. Proszę, nie zwracajcie uwagi na polski tytuł, ok?

Jeżeli chodzi o postaci z seriali, to w tym tygodniu wiele radości sprawił mi mój ulubiony majordomus z Downton Abbey - Carson. Już wiem, co w tym roku będę puszczać zamiast kolęd. Dowiedzcie się i Wy.

 

Po prawdzie to moja playlista świąteczna przyjemnie puchnie. Zwariowałam z radości, a moje filosemickie serduszko zabiło żywiej. Chanukah Honey ? Więcej, dajcie mi więcej!

 

Więcej ładnego i kojącego? Ależ proszę. Preferuję mężczyzn, przyznam, lecz nie odżegnuję się od faktu, że wolę patrzeć na piękne kobiety, niż w lustro. Powiedzmy więc, że kobiety zaspokajają mnie estetycznie. A fakt, że Shameless wraca na ekrany już niedługo - koi. Tak więc ładnie i kojąco, a w dodatku przyjemnie patologicznie - voila!

 

Pewnie już wszyscy widzieli, ale ja, wystawcie sobie - dopiero teraz. I oko mi zbielało. Tak, wiem (dowiedziałam się z komci na gazeta.pl, niestety), że phiii i wieeelkieee rzeczyyy, fotoszop, każdy by tak potrafił, a wan dam się skończył na Niezniszczalnych. No i dobrze. Zestawienie Enyi z twardzielem, szpagatem i ciężarówkami jadącymi do tyłu mnie poskładało i nie obchodzi mnie, iloma linkami był facet przywiązany. Dla mnie - śliczne.

 

Widzicie? Świat jest pełen rzeczy ładnych. Przynajmniej subiektywnie ładnych. A jak już jest naprawdę słabo i znikąd pociechy - idę sobie na Facecje. Znacie Facecje?

Najlepiej!Najlepiej! Najlepiej! Najlepiej!

Jak ich nie kochać, no?

Przyznam się szczerze, nie miałam dobrego tygodnia. Miesiąca. Kwartału. Głęboko jednak wierzę, że na koniec - jakikolwiek on będzie - będę mogła powiedzieć to:

Nuthin. Nuthin.  Nuthin. Nuthin.

Czego i Wam życzę. Bez buzi tym razem, bo obawiam się, że mój jad mógłby zabić. Ściskam więc Wam dłoń.

Więcej o: