Daj chłopaka, nie Polaka - egzotyczne podróże erotyczne

Wielość doświadczeń seksualnych ma tę dobrą stronę, że zmniejsza potem pokusy. Potem - gdy postanawiasz się ustatkować. I nie trzeba już wtedy snuć lubieżnych domysłów. Czy seks z egzotycznym, na przykład ciemnoskórym, mężczyzną jest inny? Lepszy? Z pewnością jest kuszący. Skąd to wiem? Z rozmów z wieloma kobietami. Niektóre rozpatrują tę kwestię jedynie teoretycznie. Niektóre od słów przechodzą do czynów.

Tak, mam słabość do egzotycznego typu urody. Uwielbiam czarnoskórych mężczyzn. Widok przystojnego murzyna czy mulata zawsze podnosi mi ciśnienie. Pociągają mnie swoją cielesnością, a przede wszystkim innością. Tym jak są zbudowani, jak się poruszają. Tym, że ciemne męskie ciało splecione z moim wygląda jak kawa z mlekiem. Rozmiar przyrodzenia też ma znaczenie, ale nie ono jest tutaj decydujące. Tym bardziej że nie każdy czarnoskóry mężczyzna ma w pakiecie fallusa w rozmiarze XXL. Niestety, miłe panie, znane są mi przypadki koszmarnych rozczarowań.

W romansie z takim mężczyzną chodzi mi raczej o zmysłową wyprawę w egzotyczne rejony. Inny kolor, inny smak, inny zapach. Włosy ciemne i nieco szorstkie w dotyku. Wyraźnie zarysowane mięśnie, białe zęby odcinające się od ciemnych warg, jaśniejsze dłonie po wewnętrznej stronie. Tak, pamiętam to wszystko bardzo dokładnie. Także to jak tańczył i jak się wygłupiał, zadowolony i syty po seksie.

Identycznie działa to w drugą stronę. Ja jemu też spodobałam się przede wszystkim dlatego, że mam jasną skórę, inaczej pachnę, smakuję. Dopiero po pewnym czasie zaczęło mieć znaczenie to, jakim jestem człowiekiem. Czy mam coś do powiedzenia, czy mamy wspólne zainteresowania, czy cokolwiek nas łączy. Zanim stwierdzisz autorytatywnie, że jest to prymitywne, aby nie rzec wprost, że zwierzęce - przyznam ci rację. Jeśli lubisz mężczyzn, którzy nie przypominają tych, których widzisz codziennie w pracy, w autobusie, w kolejce po ser czy wędliny - to na widok przystojnego ekspaty możesz poczuć zwierzęce pożądanie. Jeśli uda ci się go uwieść, to może być ekscytujące doświadczenie, które po latach będzie rozświetlało ci oczy i może nawet wywoła miłe ciepło w sercu. Oczywiście, to wszystko o czym piszę, może być niezrozumiałe dla kobiet, które od egzotyki wolą swojskie rejony Mazowsza, Wielkopolski itd. Bawiąc się w niewyszukane metafory: ciało w kolorze ugotowanego kurczaka stawiają nad czekoladę. Mówiąc wprost - wolą swojskie klimaty. Nie mam zamiaru w żaden sposób tego oceniać.

ijaaaaaaa!ijaaaaaaa! ijaaaaaaa! ijaaaaaaa!

Podobają mi się, i to bardzo, czarnoskórzy mężczyźni. Jednemu z nich zawdzięczam bardzo upojne chwile, które zdarza mi się wspominać. Zwłaszcza gdy zobaczę mężczyznę, który uśmiecha się tak, jak robił to on. Ale nigdy, nawet gdy miałam zamknięte z rozkoszy oczy, nie straciłam ostrości myślenia. To, że lubię ten typ urody nie wystarczy, aby zbudować poważny związek. Pożądanie pozbawione zaangażowania nie jest spoiwem, które wytrzyma pierwsze zderzenie z rzeczywistością. To się zresztą przecież tyczy każdej relacji, nie tylko międzykulturowej. Ale w przypadku takiej pojawiają się czynniki destabilizujące, bo czasem mamy wrażenie, że musimy sobie wzajemnie tłumaczyć, gdzie jest góra, a gdzie dół (a to w seksie ma OGROMNE znaczenie!).

Egzotyczna przygoda erotyczna ma ten przyjemny (choć może dla niektórych przykry) aspekt, że dzieje się i kończy wraz z turnusem. Wracamy do domu, przywdziewamy grzeczny uśmiech, wymienimy ewentualnie parę niegrzecznych sms-ów czy maili, ale na tym cały szał się kończy. Bywa, że sztucznie podgrzewany romans trwa, raz na milion może będzie z tego miłość do grobowej deski (częściej, jeśli już, dziecko wyróżniające się w przedszkolu kolorem i kręconymi czarnymi włoskami). To, co wydarzył się pod palmami, niech tam pozostanie. Co zresztą przywodzi mi na myśl pewną, skądinąd zabawną anegdotkę. Otóż pewna moja znajoma zafundowała sobie podczas wakacji ognisty romans z egzotycznym panem. Nietrzeźwe, upojne noce i zupełnie trzeźwa ocena sytuacji po powrocie. Było miło, se ne vrati - tak ma być. Kilka dni później spotkała tegoż przystojniaka w jednej z galerii handlowych w swym rodzinnym mieście. Otóż pan, okazuje się, sporo miał przygód z Polkami, jakoś wyjątkowo je cenił. Za co?

Zasięgnęłam opinii osób preferujących romanse, a nawet związki międzykulturowe. I okazuje się, że motywacje mężczyzn z egzotycznych krain są czasem mało romantyczne, co nie znaczy, że nie angażują się oni namiętnie i uczuciowo. Nie będę przytaczać historii z brukowców, o paniach naciągniętych, hmm, niekoniecznie "na wnuczka" (choć mechanizm podobny) - takie też się zdarzają, ale my się tu koncentrujemy na przyjemnościach. Raczej właśnie z owego pragnienia przyjemności, ale i braku pewnych zobowiązań może wynikać miłość np. do Polek. Okazuje się - informacje z pierwszej ręki - że Afrykańczycy są w Polsce w siódmym niebie, bo i chęć na seks pozamałżeński jest, i ten seks jest super, i jeszcze kobiety chcą płacić za siebie w knajpach i barach! Trochę ponoć to dziwi na wejściu, zbyt silnie mają wpojone swoje wzorce kulturowe, wedle których to facet ma zapewnić byt kobiecie, zarówno podczas starań o nią, jak i kiedy już są po uświęceniu związku. Nie dziwi jednak aż tak bardzo, by czasem czy nawet częściej z tego nie skorzystać.

Podobno - zasłyszane - wielu obywateli Afryki czy Azji przyjeżdża "na Polki" czy ogólnie "na Europejki", żeby się porządnie wyszaleć przed czterdziestką, bo potem siup! w rodzinne strony i ślub. Z kim? Z miłą dziewczyną, którą wybrali rodzice. To nie żart. To XXI wiek!

Nie jest także tajemnicą, że Europejki jeżdżą po przygody. Odsyłam do źródeł filmowych na ten temat:

 

Jedno jest pewne: jeśli sytuacja sprzyja, dlaczego nie spróbować? To chyba jedno z tych przeżyć, które należy włożyć do przegródki: lepiej żałować, że się zrobiło, niż żałować, że się nie zrobiło. Ja gdy słucham nieraz rozmarzonych głosów mężatek, opowiadających o hipotetycznym romansie z przystojnym mulatem - uśmiecham się. Mam to za sobą. Już mnie nie kusi. No prawie...

Więcej o: