Detektyw w starym stylu, czyli J.K. Rowling zaskakuje

Lubiliście Harry'ego Pottera? Kupcie "Wołanie kukułki". Nie lubiliście? Kupcie tym bardziej. Rzadko się zdarza, żeby autor zrobił tak dobrze jednocześnie swoim wielbicielom i antagonistom.

Nie mam nic do przygód smarkatego czarodzieja i jego przyjaciół. Ba, znajduję je pożytecznymi. Było, nie było - tłuste tomy zachęciły do czytania niejednego dzieciaka i to jest walor nie do przecenienia. Chylę czoło przed sukcesem autorki, sukcesem który przyszedł późno i niespodziewanie, nie czepiam się warsztatu, ani wartości, jakie niesie ze sobą lektura. Nie zmienia to jednak faktu, że już po kilkudziesięciu stronach "Harry'ego Pottera i Kamienia Filozoficznego " - szczęka prawie wywichnęła mi się od ziewania. Uznałam, że na ten typ literatury jestem za stara i zostawiłam temat.

PAN GALBRAITH JEST KOBIETĄ

"Wołanie kukułki" , autor: Robert Galbraith? Przepraszam, nic mi to nie mówi. I pewnie nie ruszyłabym książki palcem, gdyby nie adnotacja na okładce: "Robert Galbraith to pseudonim J. K. Rowling" . Zaciekawiło mnie, jak też pani fachowiec od magii radzi sobie z bardziej dorosłą i mniej fantazyjną tematyką. Wnoszę, iż dzielna J.K. Rowling postanowiła napisać kryminał incognito, aby nie odcinać kuponów od sławy. Szlachetny ten zamiar udaremnił ktoś z rodziny, zdradzając tożsamość R. Galbraitha. Szczerze mówiąc - ni cholery w to nie wierzę. Zakładam, że "ktoś z rodziny" był ustawką wydawcy z autorką, uknutą, gdy już było jasne, że książka anonimowego pana sprzedaje się mocno tak sobie. Wtedy pewnie Rowling postanowiła jednak wyjść z szafy. Wyjściu absolutnie się nie dziwię, a sprawę uważam za ciekawy przypadek dla lansujących teorię o tym, że w dzisiejszym świecie kobieta ma gorzej tylko dlatego, że jest kobietą. Ot, mężczyzna się nie sprzedał, dama - a i owszem. Co wy na to?

ARSZENIK, STARE KORONKI I LAPTOP

Ciekawości, która kazała mi przeczytać " Wołanie kukułki" nie żałuję wcale, choć z racji poprzednich dzieł autorki - byłam nastawiona bardzo sceptycznie. Zdziwiłam się mile. W tym kryminale jest wszystko, czego szukam, będąc sierotą po moich ulubionych autorkach tego gatunku. Agatha Christie i Josephine Tey lata temu ustawiły poprzeczkę wysoko i - ku swojemu zmartwieniu - rzadko znajduję godne ich następczynie. Myślę, że J.K. Rowling ma szanse do nich dołączyć. Kto by pomyślał?

'Lubię pożyczać od ciebie książki. Nie trzeba się bać, że wpadną do wanny, bo wszystkie już tam były'"Lubię pożyczać od ciebie książki. Nie trzeba się bać, że wpadną do wanny, bo wszystkie już tam były" "Lubię pożyczać od ciebie książki. Nie trzeba się bać, że wpadną do wanny, bo wszystkie już tam były"

Jest w tej książce wszystko, co lubię i czego - na ogół bezskutecznie - szukam. Specyficzny, angielski klimat. Charakterystycznie, doskonale opisane, wiarygodne postacie. Cienkie, inteligentne złośliwości na temat ludzkiej głupoty i pełne zrozumienia pochylenie się nad ludzką słabością. Nieuchwytna elegancja i coś ze staroświeckiego wdzięku, mimo, że w grę wchodzą laptopy, komórki i testy DNA. To jednak duża sztuka, przywołać nad londyńskie ulice XXI wieku -  duchy panny Marple i inspektora Alana Granta.

Jest wreszcie akcja, która mnie wciąga, niemal od startu, a umówmy się na ile nowych sposobów można rozpatrywać kwestię "kto zabił i czy w ogóle ktoś"? Wszystko już było, wszystko wymyślono i przerobiono po wielokroć, więc nieważne teraz "co" - ważne "jak". "Jak" u Rowling jest naprawdę zaskakująco smaczne.

ŚMIERĆ I DZIEWCZYNY

Z okna eleganckiego apartamentu wyskakuje śliczna, egzotyczna i ekscentryczna modelka. Skandal, który wybucha ma w głębokiej pogardzie detektyw Cormoran Strike, szorstki twardziel po traumatycznych przejściach, ponurak ze zwichrowanym życiem osobistym i protezą nogi. Rezyduje w zaniedbanym lokalu, jest zły, wymiętolony, obolały i właśnie rzucił swoją przepiękną, szurniętą jak Kapelusznik dziewczynę. Wszystko się sypie, dłużnicy dobijają się do jego okien i znikąd nadziei, WTEM! w drzwiach staje nowa sekretarka - miła dla oka, bystra, rudowłosa i zaręczona. Zaraz za sekretarką zjawia się tajemniczy klient.

Śmierdzi sztampą, co? Też mi się tak wydawało. Ale, jak widać - nawet sztampę można podać pysznie i tak, żeby apetyt w miarę jedzenia wzrastał. Trzy razy zgadywałam, kto jest winien. Nie zgadłam. Oczywiście, możemy założyć, że jestem tępa. Albo że pani Rowling sprawnie manipuluje czytelnikiem.

CIĄG DALSZY NASTĄPI?

Mam szczerą nadzieję, że detektyw Cormoran Strike jeszcze powróci. Wraz ze swoją uroczą, asystentką. Wiadomo bowiem, że dobry detektyw w powieści musi mieć uroczą (zadziwiająco bystrą, lub rozbrajająco durną - jedno i drugie jest dobre dla akcji) asystentkę. Oczywiście całkowicie niedostępną mu w sferze uczuciowej. No, może na oko niedostępną. Ok, powiedzmy, że chwilowo zajętą. Kto wie, co może się zdarzyć. W następnym tomie. Oby.

Więcej o: