Książki, które muszę raz do roku: "Targowisko próżności"

Są takie książki, o których wiem na pewno, dlaczego wracam do nich w maju, listopadzie, styczniu. Jest wyraźny powód, klimat, smak, dzień, kiedy kupiłam. Co mi każe co roku w grudniu otwierać książkę nabytą we wrześniu, której akcja zaczyna się w czerwcowy poranek? No właśnie.

Jest, owszem, w Targowisku próżności coś, co kojarzy mi się z gwiazdkowym prezentem i nie chodzi tylko o oprawę tego wydania, które mam. Za każdym razem, kiedy do tej książki wracam - odkrywam coś nowego. Najczęściej jest to celna, gorzka, pozbawiona złudzeń wiedza o człowieku. A ta, jak wiadomo, jest uniwersalna i nie starzeje się przez wieki. Dlatego w swojej głowie stawiam Thackeraya w jednym rzędzie z Jane Austen . Obydwoje na kanwie historii miłosnych umieli wysnuć fascynujące opowieści o ludziach, bezlitośnie, zabawnie, złośliwie, przenikliwie ich charakteryzując, nie tylko dostrzegając wady, śmiesznostki, słabości - ale i rozumiejąc je, z pełną świadomością tego, skąd się wzięły.

'Nie jesteście gęsi, tylko łabędzie, czy co wam się podoba...'"Nie jesteście gęsi, tylko łabędzie, czy co wam się podoba..." "Nie jesteście gęsi, tylko łabędzie, czy co wam się podoba..."

W ten sposób - punktując, obnażając, kpiąc i nie pozostawiając złudzeń - Thackeray stworzył jedną z moich ulubionych postaci kobiecych w literaturze. Obawiam się jednak, że sympatia dla Becky Sharp nie przynosi mi zaszczytu. Panna Sharp to jakby angielska siostra Scarlett O'Hary, jej równolatka, jeszcze bardziej niż Scarlett bezwzględna, sprytna, czepiająca się życia, zmysłowa, inteligentna (chłonąca wiedzę, nawet mimo braku rzeczywistego wykształcenia), zdolna i wyrachowana. Nie kochająca w rzeczywistości nikogo i doskonale panująca nad własnymi emocjami, czego o Scarlett nie można było powiedzieć żadną miarą. Manipulantka, kokietka, wspaniała kłamczucha, zaradna i chłodno kalkulująca. Oczywiście, zaraz ktoś mi powie, że gdybym spotkała w życiu kogoś takiego - raczej omijałabym łukiem. Być może. Z daleka jednak mogę pozwolić sobie na podziw dla tych - z pewnością niezbyt szlachetnych  - cech charakteru. Urzeka mnie też losowa pętelka - inna z moich ulubionych bohaterek - Lenke Jablonczay, matka Magdy Szabo - czyta "Targowisko próżności i "rzucona w świat, zmuszona do walki o przetrwanie" Becky Sharp staje się jej bardzo bliska, mimo, że nie mogłyby się od siebie bardziej różnić.

  

Tak, jak Scarlett O'Hara miała swoją Melanię - tak Becky ma Amelię. Ta z kolei przoduje w moim osobistym zestawieniu najbardziej irytujących dam literatury. Dobra. Prawa. Naiwna. Szczera. Pokorna. Religijna, pracowita, kochająca, cierpliwa. Szanuje starszych, nawet, jeżeli na szacunek niekoniecznie zasługują. Czci pamięć drogich zmarłych i dochowuje im wiary. Skromna gospodyni, dobra córka, wspaniała żona, idealna matka. Być może nie chciałabym na swojej drodze spotkać Becky Sharp. Ale z Amelią Sedley nie wytrzymałabym nawet kwadransa.

Thackeray pięknie komponuje te dwie postaci, przeciwstawiając mądrej i złej - głupią, lecz dobrą. Sam sobie wybierz, czytelniku, która z nich jest ci bliższa, sam zadecyduj - dlaczego. I być może narażam się tym porównywaniem klasyki literatury do - bądź co bądź - romansidła, lecz doprawdy, trudno nie widzieć podobieństw do "Przeminęło z wiatrem" . Beztroska młodość, uroki życia w dostatku i spędzanego na przyjemnościach - potem wojna, decydująca bitwa, nagła odmiana losu, lata ubóstwa i codzienny bój o przetrwanie. Każda z pań będzie prowadzić ten bój na swój sposób. Każda osiągnie co innego.

Nie byle jaki tłumaczNie byle jaki tłumacz Nie byle jaki tłumacz Nie byle jaki tłumacz

W tle galeria postaci tak barwnych, opisanych tak soczyście, zabawnie, dramatycznie, wzruszająco, tak niejednoznacznych i interesujących, że nie szkoda mi czasu na powtórkę Targowiska próżności co roku. Kiedy czytałam po raz pierwszy - interesował mnie oczywiście głównie wątek miłosny. Kiedy byłam nieco starsza - najwięcej uwagi poświęciłam technikom manipulowania ludźmi i wodzenia za nos mężczyzn, jakie z sukcesem, lecz do czasu stosowała pewna młoda dama. Parę lat temu zadławiło mnie ze wzruszenia nad fragmentem, który dotychczas trawiłam obojętnie - tym razem lałam łzy przy opisie rozstania matki z jej ukochanym dzieckiem.

Zmieniam się ja, zmienia się perspektywa, zmieniają się priorytety. Nie zmienia się tylko moje upodobanie do znakomicie napisanej historii. Wieje, wyje, sypie śniegiem, ciemno, zimno, źle, grudzień. Kot usiłuje spać mi na dekolcie - to będzie długa, ciężka zima. Po raz nie wiem który jestem w połowie pierwszego tomu. Becky Sharp przyjeżdża do posiadłości sir Pitta Crawleya...

Więcej o: