Miss Olgu z dalekiej podróży: pocztówka z Malezji

Cześć Foszanie! Zgodnie z obietnicą, przesyłam Wam pierwsze doniesienia z Azji. Przystanek pierwszy - Malezja.

Jesteśmy w Malacce ! Razem ze mną podróżują: pisarz Michał Zygmunt, antropolog Kasia Z. i prawie doktor antropologii Krzysztof Bierski - prawie, bo pracę doktorancką będzie bronił w kwietniu, po powrocie z Azji. Każda osoba z naszej czwórki dotarła tu trochę inaczej. Pierwszy w Azji był Michał - od początku stycznia, druga była Kasia, a ja i Krzysztof dolecieliśmy 1 lutego, ale każde z nas z innego miejsca. Ja leciałam przez Kopenhagę i Singapur, a Krzysztof przez Frankfurt i Kolombo na Sri Lance.

Z Malezją przywitałam się na lotnisku w Kuala Lumpur , które swoim wyglądem przypominało baraki. Jak się okazało, nie było to główne lotnisko w tym mieście, więc może dlatego było tam dość dziwnie. Po odprawie bagażowej, na lotnisku czekał na mnie Krzysztof z piękną karteczką - REDAKTOR OLCZAK i z rysunkiem kapibary. To było najfajniejsze przywitanie, jakie w życiu miałam. Naprawdę ucieszyłam się jak dziecko, gdy zobaczyłam Krzysia na lotnisku.

Ciekawość - co tam zobaczę?

Kolejną osobą, która do nas dotarła, był Michał, a na końcu przybyła Kasia. Powiem Wam tak: Malakka jest piękna w swojej brzydocie. Z jednej strony najnowsze drapacze chmur, a z drugiej strony slamsy i biedota. Biedota mieszka dookoła starówki, która jest wpisana na listę Unesco. Sama nie wiem, co myśleć o tej starówce, bo w samym jej centrum mamy nowiutkie, czyściutkie i potwornie drogie Hard Rock Cafe. Mnie to nie zachwyca, moich współpodróżników również. Natomiast ludność obecna w mieście robi sobie samojebki na tle knajpy. No cóż, dla każdego coś innego.

Do Malezji trafiliśmy podczas obchodów Chińskiego Nowego Roku dzięki temu mogliśmy zobaczyć jak się tutaj świętuje - jedzeniem, głośną muzyką i chodzeniem po starówce. Na pewno upraszczam, ale to właśnie zaobserwowałam. Aha, totalną radochę sprawiają riksze, które są przyozdobione maskotkami Hello Kitty, leci z nich głośna muzyka - sorry, ale muszę to powiedzieć: ONA NAPIERDALA, wszystko się świeci na tysiące kolorów. Tak właśnie wygląda, moim zdaniem, piekło, ale ludność miejscowa jest zachwycona.

Teraz powiem Wam coś o jedzeniu - om nom nom. Jedzenie w Malezji jest pyszne. Dla mnie momentami za ostre, ale ogólnie same dobroci. Przyznam, że podczas jedzenia kalmarów popłakałam się od ilości chilli, curry i innych ostrych przypraw. Natomiast druga porcja była już wyśmienita - pani polała mi kalmary jedynie rybnym wywarem i to było po prostu pycha. Kolejna rzecz, która podbiła moje kulinarne serce, to były grube naleśniki z kukurydzą, orzechami i cukrem. To było po prostu niebo w gębie. Myślę, że możecie sami to przygotować w domu i będziecie zachwyceni.

Do każdego posiłku proszę o sok z mango albo orzech kokosowy z rurką. Jak już wspomniałam om nom nom, mlasku, mlasku.

om nom nom...

Dziś wybraliśmy się na plażę, która znajduje się jakieś 10-15 km od Malakki. Pojechaliśmy taksówką, bo znaleźć tutaj przystanek autobusowy to raczej wyczyn. Pan taksówkarz opowiadał nam ciekawostki związane z miastem. Okazuje się, że jeszcze 30-40 lat temu miasto miało większy dostęp do morza. Niestety, postanowiono to zmienić i zaczęto budować hotele i osiedla, na których nikt nie mieszka. No cóż, ja tego nie rozumiem, ale nie jestem mieszkańcem tego miasta. Sama plaża nie była cudowna, ale tego się w sumie spodziewaliśmy. Malakka nie słynie z pięknych plaż. Morze było brudne, plaża również, ale tak naprawdę wcale nam to nie przeszkadzało.

Ta w różu to ja!

Może powiem coś jeszcze o cenach. W zasadzie to mamy przelicznik jeden do jednego, natomiast za 2-5 ringgitów można zjeść posiłek. Oczywiście są też droższe miejsca, gdzie średnia cena za posiłek to 15-20 ringgitów. Porcje wszędzie są zacne i człowiek wychodzi z pełnym brzuszkiem.

Jutro opuszczamy Malakkę i udajemy się na Borneo do Kota Kinabalu , skąd postaram się również przysłać pocztówkę. Ściskam Was mocno! I przepraszam, ale nie będę raczej odpowiadała na komentarze, bo słabo jest tu z dostępnością internetu.

Takie widoki!

Więcej o: