Paluszki drożdżowe z kminkiem i grubą solą. Bo zima

Zauważyliście pewnie, że przepisy, które Wam tu serwuję - są zupełnie, jak ja. Żadnych trudności, żadnych pułapek, żadnego stresu. Samo dobro, otucha, pociecha i obietnica sukcesu. Hahahahaha. Przepraszam, pójdę wytrzeć łzy.

Wróciłam. Tak całkiem serio - tytułowe paluszki są prościutkie. Oczywiście można je przypalić, można je przesolić, nie lękajcie się - zasadniczo w życiu można spieprzyć wszystko. Ja zwykle przesalam, bo kocham słone. Słone, tłuste, niezdrowe. Choć umówmy się, wszak tu same naturalne składniki, prawda? Sami zobaczcie:

- pół litra mąki (ja preferuję tortową)

- sól (do ciasta - pół łyżeczki, do posypania na koniec - znacznie więcej i możliwie grubej)

- 15 deka masła

- 2 deka drożdży

- około pół litra niezbyt chudego mleka

- jajko

- kminek

Sugeruję też plastikową miskę, radełko, stolnicę, pędzelek i drewnianą łyżkę, choć z tych akcesoriów - każde można zastąpić. Na przykład kaskiem Boba Budowniczego, scyzorykiem, kawałkiem marmurowej płyty nagrobnej, gąbeczką do makijażu i suchą gałązką. Będzie trochę niewygodnie - lecz jak tam sobie ciotunia uważa, prawda.

Na dno rzeczonej plastikowej miski kruszymy drożdże. Dosypujemy łyżeczkę cukru, rozcieramy drewnianą łyżką. Do tego przesiewamy mąkę. Prawie całe pół litra. Wiem, przesiewanie jest nudne i potem trzeba wycierać mąkę. Trudno, przesiewamy. Napowietrzona mąka jest lepsza. Dodajmy sól, mieszamy starannie.

Nalegam, napowietrzajNalegam, napowietrzaj Nalegam, napowietrzaj Nalegam, napowietrzaj

Równie starannie odważamy masło. Masło ma być miękkie, lecz nie płynne. Innymi słowy - należy odpowiednio wcześnie posłać dziewkę podkuchenną do chłodni, żeby masło przeniosła w temperaturę pokojową. Starannie odważone i miękkie masło dodajemy do tej miski, gdzie już mamy mąkę i drożdże. Czyścimy wagę kuchenną ze śladów umaślonych paluszków. Ewentualnie nie czyścimy, lecz mnie takie, jak na zdjęciu - okropnie denerwują.

FuuuuFuuuu Fuuuu Fuuuu

Należy teraz zwrócić uwagę dziewce podkuchennej, że właściwie to mogła pomyśleć i za jednym zamachem przynieść z chłodni również mleko. Skoro nie pomyślała - niech będzie uprzejma dymać raz jeszcze, przynieść i doprowadzić mleko do temperatury prawie pokojowej. Pokojowej Zuzanny. Delikatnie podgrzewając.

Mleko o właściwej temperaturze powoli wlewamy do miski, w której uprzednio połączyliśmy wymienione składniki. Jednocześnie zarabiając druga ręką ciasto. W miarę potrzeby - dodajemy (przesianej) mąki, lub dolewamy mleka.

Kiedyś chwaliłam robota z hakami do wyrabiania ciasta . Nadal chwalę. Uznaję jednak argument, że ciasto drożdżowe potrzebuje ciepła dłoni. Przy czym akurat te składniki nie dają ilości ciasta, przy wyrabianiu której można się porządnie zmęczyć. Jeżeli ktoś robi hurtowo, lub naciągnął sobie nadgarstek (nie wnikam) - proponuję zacząć wyrabiać ciasto robotem, a dokończyć ciepłą, białą dłonią rączką pani domu, wiecie. Albo pana domu, nie upieram się, bynajmniej. Porządnie wyrobione ciasto po przekrojeniu - ujawnia dziurki. O, takie:

Takie mają byćTakie mają być Takie mają być Takie mają być

Czy zostawiamy ciasto do wyrośnięcia? Nie, ponieważ nie jest to klasyczne drożdżowe. Bardziej drożdżowo-kruche. Tyle, ile się mu należy - wyrośnie w piekarniku, spokojnie.

Ciasto wałkujemy dość cienko. Mam, owszem, tradycyjną, drewnianą stolnicę, ale jestem piewcą wynalazku stolnicy silikonowej. Kto kiedyś skrobał ze składników, a następnie próbował znaleźć miejsce dla ciężkiej, nieporęcznej dechy - ten wie, dlaczego.

Rozwałkowane smarujemy cienko jajkiem, którego - broń Was pambuk - nie wbiliśmy do ciasta, tylko do filiżanki i starannie rozmąciliśmy.

Brzydko posmarowałam, ma być równiejBrzydko posmarowałam, ma być równiej Brzydko posmarowałam, ma być równiej Brzydko posmarowałam, ma być równiej

Posmarowane - sypiemy w miarę równo i precyzyjnie  - grubą solą i kminkiem. Następnie pewną dłonią ujmujemy radełko i tniemy ciasto na równe paski.

Tnij, jak chirurgTnij, jak chirurg Tnij, jak chirurg Tnij, jak chirurg

Piekarnik nagrzewamy na 200 C. Blachę lekko smarujemy masłem, wyścielamy pergaminem do pieczenia i precyzyjnie układamy paski ciasta. Pieczemy, aż się ładnie zezłoci.

Nawiasem mówiąc - nie polecam tego pergaminuNawiasem mówiąc - nie polecam tego pergaminu Nawiasem mówiąc - nie polecam tego pergaminu Nawiasem mówiąc - nie polecam tego pergaminu

Podobno jest to najlepsza na świecie przekąska do piwa. Nie wiem, ja wciągam z winem. To, co zostanie. Ponieważ większość jest omal na pniu i z blachy wyżerana przez Szopy. Dochodzi do bójek, wymuszeń rozbójniczych i wzajemnego szantażu. Oraz DAJESZ DZIECIOM TAKIE TŁUSTE I SŁONE?! Nie, nie daję, same biorą.

Tyle mi zostawiłyTyle mi zostawiły Tyle mi zostawiły Tyle mi zostawiły

Mówiłam, że proste? Także - w miarę szybkie i doskonałe na zimowy wieczór. Kiedy ogień trzaska w kominku, grzane wino pachnie, a Ty patrząc w płomienie złorzeczysz bliskim i dalszym znajomym. Co Wam serdecznie polecam.

Więcej o: