Miss Olgu z dalekiej podróży: pocztówka z Borneo

No więc jesteśmy na moim wymarzonym Borneo! Podróż odbyła się z małymi przygodami, ale co to za podróż bez przygód, prawda? Generalnie było trochę stresu z przebukowywaniem biletów na inną godzinę. Później jakieś wariacje z bagażami, ale w końcu wylądowaliśmy w Kota Kinabalu.

Kota KinabaluKota Kinabalu 

Wiecie co, ja wiedziałam, że zakocham się w tym miejscu. I tak się właśnie stało.

Wychodzisz z lotniska i widać małą dżunglę. Z drzew słychać odgłosy małp i ptaków - totalna abstrakcja. Ponieważ wylądowaliśmy już po zmroku, to pierwsze wrażenie miasta nocą było niesamowite.

Nocą jest kolorowoNocą jest kolorowo Nocą jest kolorowo Nocą jest kolorowo

Wszędzie mnóstwo hotelików, knajpek i sklepów. Jest to widoczna różnica w stosunku do Malakki, gdzie sklepy były, ale głównie z ubraniami lub suwenirami. Tutaj mamy sklepy lokalnych sprzedawców, a tuż obok sieć 7 eleven . Tu zderzają się dwa światy. Z jednej strony hotel Hyatt, a z drugiej hotelik klasy xyz , no taka nasza europejska jakość małogwiazdkowa. Pod naszym hotelikiem, który jest też klasy średniej, mieszka bezdomny.

Nie powiem, ale uderzył mnie ten widok, tak samo jak widok dzieciaków kąpiących się przy kanale ściekowym. Ten drugi obraz ukazał się moim oczom jak wysiadałam z łódki w powrotnej drodze z wyspy, która wyglądała jak raj.

Zanim opowiem Wam o wyspach, skupię się jeszcze na Kota Kinabalu. Miasto jest bardzo przyjazne dla turystów. Ludzie są bardzo mili i cały czas pozdrawiają przechodniów. To, co mi się szczególnie spodobało to brak natarczywości ze strony sprzedawców. Chcesz wejść do mojego sklepu lub do mojej 'restauracji', to chodź, ale jak nie jesteś przekonany to nie będę Cię namawiać. Specjalnie restaurację wzięłam w cudzysłów. To nie są proszę Państwa restauracje, do jakich przywykliśmy na naszym kontynencie. Tutaj jada się na ulicy, na bazarach, a wszystko nie do końca spełnia europejskie standardy. Nadrzędną zasadą jest to, żeby jeść w miejscach, w których je ludność lokalna. Lokal nie ma być jak z pocztówki z Monte Carlo. Ma być smacznie, zdrowo i tanio. Osobiście raczej nie chciałabym jeść w restauracji hotelowej, no ale co kto lubi. Nie ukrywam jednak, że dostałam napadu śmiechu, kiedy na wyspie Manukan (proszę googlać i zakochiwać się w tym miejscu) przedstawiciele naszej rasy jedli arbuza widelcem i nożem, podanego na zastawie stołowej. Żeby było jeszcze piękniej, to wszystko odbywało się na stole pokrytym białym obrusem. No po prostu bułkę przez bibułkę, a ch... gołą ręką.

Jedzonko!Jedzonko! Jedzonko! Jedzonko!

Nie wiem, może jestem dziwna, ale kompletnie nie kumam takich akcji. Chcesz się poczuć jak w Europie, to jedź do Grecji czy tam do Portugalii, a nie lecisz tysiące kilometrów do Azji. No dobra, dość o głupocie ludzkiej, skupmy się na pięknie, dobrze i słoneczku.

Z Kota Kinabalu można dostać się łódkami na pobliskie wyspy, które są czynne dla turystów od 9 rano do 17. Wyspy te są rezerwatami, więc nie można tam zostawać na noc, chyba, że jest się super bogatym człowiekiem, jedzącym arbuza widelczykiem. Tak, przemawia przeze mnie złość. Nie chodzi o to, że zazdroszczę im tego bogactwa, ale to, że oni nie doceniają tego miejsca. Zmieniają wszystko na swoją własną modłę, psując piękno tego zakątka świata. A jest co podziwiać!

Plaże z tak delikatnym piaskiem, że mój peeling jest bardziej drapiący, morze cieplejsze niż woda w kranie. Do tego wszystkiego morze jest tak czyste, że nie trzeba zakładać maski do nurkowania, żeby widzieć ławice kolorowych ryb. Wyspy to nie tylko plaża, ale też piękne drzewa i dzikie zwierzęta. Nie, nie widziałam jeszcze małp, chociaż je słyszałam. Widziałam natomiast warany. Oczywiście widziałam wcześniej warana w telewizji i zoo, ale na żywo to jest zupełnie inna bajka. Na Wyspie Sapi - znowu proszę googlować i kochać to miejsce - jest całe mnóstwo tych dostojnych dinozaurów. Siedzieliśmy z Krzysztofem, kiedy obok nas pojawił się waran i jak gdyby nigdy nic poszedł sobie dalej. Później natknęliśmy się na całe stado tych stworów. Serio dla mnie widok był porażający.

Pani ma relaks!Pani ma relaks! Pani ma relaks! Pani ma relaks!

O czym jeszcze warto wspomnieć? Może dla równowagi o tym, co mi się nie spodobało. Łamanie ogonów kotom!!! Wszystkie kotki w Malezji mają połamane ogony. Czemu ludzie tak robią, nie mam pojęcia. Oczywiście widoczna momentami bieda, to też coś co nie było dla mnie miłym widokiem. Nie można mieć wszystkiego...

Jak to jednak śpiewała pewna Anna Jantar "nic nie może przecież wiecznie trwać" . Moja wizyta na Borneo dobiega końca. Jutro opuszczam Kota Kinabalu i udaję się na Jawę. Zanim to się wydarzy, to może jeszcze słowo o wyspach.

Manukan, Sapi, Gaya, Mamutik to wysepki, które odwiedziliśmy. Wszystkie one są częścią Parku Narodowego Abdul Rahman National Park i znajdują się mniej więcej w odległości 20 minut od Kota Kinabalu. Aby się na nie dostać, należy wynająć łódkę. Wynajęcie łódki to żaden problem. Można to zrobić u legalnych przewoźników w porcie lub od panów tanio zabiorę na wyspę . W porcie koszt zaczyna się od 23 ringgitów za dostanie się na jedną wyspę (w dwie strony) plus 7,50 ringgitów za opłatę klimatyczną. Można połączyć pobyt na wyspach - wtedy koszt jest oczywiście większy, ale nie trzeba dopłacać za każdym razem za klimatyczne. Wiadomo, że u panów tanio zabiorę na wyspę można się targować, a nawet trzeba. W przeciwnym razie policzą tyle samo co legalni przewoźnicy, a może i więcej.

Miss OlguMiss Olgu 

Wszystkie wysepki łączy złocisty piasek, rafy koralowe i bujna roślinność. Natomiast każda z nich czymś się wyróżnia:

Manukan - ma najczystsze plaże i najcieplejszą wodę. Można wybrać się na wycieczkę w głąb wyspy. To właśnie tutaj po raz pierwszy spotkaliśmy warana.

Mamutik - jest malutki. W wodzie znajdują się kamienie, więc trzeba uważać podczas kąpieli. Wskazane jest pływanie w specjalnych butach, które ochronią stopę przed ewentualnym skaleczeniem.

Sapi - tutaj spotkaliśmy całe mnóstwo waranów. W pewnym momencie jeden z osobników wyszedł sobie do ludzi i przechadzał się między stolikami. Z jednej strony byłam zachwycona, ale miałam też stracha, że się rzuci na kogoś. Na szczęście nic takiego nie miało miejsca. W sumie to podejrzewam, że on był w jakiś sposób oswojony przez ludzi, którzy tam pracują.

Miss OlguMiss Olgu 

Gaya - to jest największa z wysepek. Tutaj spotkaliśmy makaki. Małpy mieszkają sobie na drzewach i dachach domków. Nie należy ich karmić i za bardzo się do nich zbliżać, bo potrafią być niebezpieczne. Na wysepce przyplątały się do nas dwa śliczne wyspiarskie pieski, które towarzyszyły nam przez cały pobyt.

Jeszcze kilka słów o samym Kota Kinabalu, które jest stolicą stanu Sabah. Miasto od 1899 do 1968 roku nosiło nazwę Jesselton, od nazwiska wiceprezesa The British North Borneo Company . Spółka ta zajmowała się tworzeniem kolonii w tym regionie Malezji. Pierwsze brytyjskie osadnictwo dotknęło wyspę Gayę. Tamtejsza ludność zwana Bajau walczyła o swoją wolność, dopuszczając się podpaleń i zniszczeń kolonialnej osady. Niestety okazali się za słabi i zostali spacyfikowani. W roku 1899 Komisarz Ziemi Henry Walker postanowił przenieść osadę na stały ląd i w ten sposób powstało Jesselton.

W środku miasta znajduje się wieża zegarowa, upamiętniająca Walkera, który zmarł w wieku 28 lat na Malarię. Wieżę ufundowała matka zmarłego.

Podczas II wojny światowej Jesselton zostało zbombardowane przez wojska alianckie. Stało się tak w momencie, kiedy Japończycy zdobyli Borneo. Wojska alianckie postanowiły zbombardować miasto, żeby pozbyć się Japończyków. Obecna nazwa miasta wywodzi się od Góry Kinabalu, która znajduje się około 90 km od miasta, w samym centrum Narodowego Parku Kinabalu. Oprócz oferowania atrakcji turystycznych Kota Kinabalu jest jednym z głównych ośrodków przemysłowych i handlowych we wschodniej Malezji.

Jak wspomniałam - moja przygoda z Borneo dobiega końca. Do samej Malezji zawitam jeszcze na jeden dzień. Będę wtedy nocować w Kuala Lumpur, aby stamtąd polecieć do Birmy.

Pozdrawiam Was, Foszanie. Nie odpowiadam na komentarze, bo serio jest tutaj problem z internetem.

Miss OlguMiss Olgu Miły towarzysz Miły towarzysz

Więcej o: