My z wami - wiralami. Na marginesie sytuacji na Ukrainie kilka uwag o ludzkiej hipokryzji

Ukraino kochana, odetchnij z ulgą - Polska Cię kocha, Polska jest z Tobą. W całym internetku każdy szeruje hasła, zgłasza wyrazy poparcia i emocjonuje się srodze. A ja, stare wredne babsko, oczom nie wierzę, oglądając ten festiwal hipokryzji.

Jest wzruszająco i podniośle. Wszyscy mają rację i są głęboko przekonani o swym słusznym i zaszczytnym posłannictwie. No, teraz na tej Ukrainie to już mir i porządek, i Unia Europejska będzie na pewno, bo przecież wszyscy wyrazili poparcie i przesłali wyrazy. Niektórzy nawet przesłali przelewy (ciekawe ile z tej kasy trafia naprawdę do potrzebujących Ukraińców, ale nie będę jątrzyć na dzień dobry). Jest przecież fajnie, wiraluje się:

 
 

A jak się wiraluje to znaczy, że to prawda i dobro, prawda? Eryk Mistewicz napisał ostatnio w ciekawym tekście (o tym, że wszyscy stajemy się mimowolnie agentami wpływu), że niekoniecznie i że przekazując sobie różne materiały warto zastanowić się nad ich sensem, autentycznością i innymi takimi drobiazgami, ale co on tam wie. Zna się? Ja się nie znam, co jak wiadomo w dzisiejszym świecie uprawnia mnie do wygłaszania opinii. Obecna sytuacja na Ukrainie jest dużo, dużo bardziej skomplikowana niż się to przedstawia - warto, kto ciekawy, przeczytać sobie dla poszerzenia wiedzy ten gorzki i smutny artykuł Rostislawa Wygranienko z "Wprost" . Ja się w to w swoim tekście zagłębiać nie będę, bo pewnie utonęłabym w wątpliwościch i własnej ignorancji.

Nie chodzi mi też o to, że polska ludność miast i wsi nie powinna wyrażać poparcia dla Ukraińców (ale których? Ciiiicho - miałaś nie jątrzyć), szukać sposobów, by ich REALNIE wesprzeć, czy choćby zrozumieć z czym się borykają i co chcą osiągnąć. Wręcz przeciwnie: powinna, na maksa powinna i Monika apelowała o to już w połowie grudnia , gdy protestujący na Majdanie byli ledwie pałowani - z dzisiejszej perspektywy to niemal igraszka. Mój wewnętrzny niesmak bierze się stąd, że żywię głębokie podejrzenie, że wśród tych szerujących filmiki i krzyczących "My z wami" są tacy, co wtedy mówili, że po co się mieszać i że to nie jest sprawa Polski, a w ogóle to czy nas stać, by z Rosją zadzierać. Moja wiara w ludzkość jest niezmierna.

Ale to jeszcze nie jest główne źródło mojego zniesmaczenia, to ledwie preludium. Od kilku dni nie umiałam sformułować, co mnie w tej całej sytuacji tak bardzo uwiera, co przeszkadza, co nie pozwala przyłączyć się do fali szerów, lajków i manifestacji poparcia z czystym sumieniem i bez poczucia zażenowania. Pomógł mi to zrozumieć dopiero wczorajszy wpis na blogu Krzysztofa Iszkowskiego - politologa i dawnego redakcyjnego kolegi. Krzysiek pisze:

Jedyny raz, kiedy czułem wstyd, że jestem Polakiem zdarzył się pośród wysokich zasp. Autobus ze Lwowa zatrzymał się na przejściu granicznym. Z kontroli zapamiętałem tylko drugą, polską część. Celnicy kazali wysiąść wszystkim pasażerom, wyciągnąć z luku torby, położyć je na metalowych ławach i stać nad nimi z paszportami otwartymi na stronach ze zdjęciem. Większość podróżnych stanowili Ukraińcy. Do nich polscy funkcjonariusze mówili per "ty". Do mnie i mojej koleżanki - jedynych Polaków w autokarze - "proszę pana, proszę pani". Ukraińskie bagaże zostały dokładnie przetrzepane, do naszych nawet nie zajrzeli.

No tak. Przecież nasz polski stosunek do Ukraińców jest w najlepszym wypadku pobłażliwy, jak wobec lekko niedorozwiniętego umysłowo (ale ta dusza kozacka, te hejsokoły !, no to się wybacza), a w najgorszym taka, jak wyraził to niegdyś niezawodny Kuba Wojewódzki (a raczej jego partner w zbrodni Michał Figurski) w słynnej wypowiedzi o gwałceniu ukraińskich pomocy domowych. Jest to stosunek panów do istot stojących na niższym szczeblu rozwoju i w związku z tym z definicji niezdolnych do samostanowienia. A jeszcze te bandy UPA, panie dziejaszku, ci przeklęci Banderowcy (a któż tam na tym Majdanie tak flagami wywija, któż?) - no gdzie tu ich jak równych traktować?

W tym miejscu porzucę swoją ironiczną i pełną wyższości pozę, by po pierwsze szczerze was zachęcić do sięgnięcia po znakomite ni to reportaże, ni to eseje, ni to opowiadania Ziemowita Szczerka "Przyjdzie Mordor i nas zje, czyli tajna historia Słowian" . Jeśli chcecie choć trochę zrozumieć Ukraińców i niuanse współczesnych polsko-ukraińskich stosunków, jeśli nie boicie się, że po tej lekturze będziecie tę Ukrainę kochać i będziecie ją chcieli przepraszać - koniecznie przeczytajcie. Świetnie, z pazurem, z wielką szczerością i autentyczną odwagą napisane. Po drugie zaś jeśli chcecie coś naprawdę dobrego w tej sytuacji zrobić, to na pewno wam się uda. Krzysztof tak zakończył swój tekst:

Jeśli solidarność z Ukrainą i Ukraińcami ma wykroczyć poza proste gesty, musimy zmienić siebie. Będąc członkami strefy Schengen nie jesteśmy dziś w stanie znieść wiz dla Ukraińców, czego głośno i naiwnie domaga się Paweł Kowal. Możemy jednak wydawać wizy sprawniej i lepiej traktować ich posiadaczy na granicy. Możemy otworzyć rynek pracy. Możemy być bardziej przyzwoici.

Możemy. Więc jeśli znacie jakąś miłą panią Oksanę albo Inę, to zapytajcie, czy przypadkiem nie ma problemów z wizą. I czy możecie jakoś pomóc. Bo zazwyczaj możecie. Tylko to wymaga podzielenia się czymś więcej niż filmikiem z YouTube'a.

Więcej o: