Jeśli nie chcesz swojej zguby, przez Atlantyk płyńmy luby!
- Wszystko było uroczyste, począwszy od śniadania, na którym pasażerom towarzyszył kapitan, a skończywszy na wieczornych koktajlach, gdzie należało przyjść w stroju wieczorowym, a do tańca przygrywała orkiestra - wspomina w rozmowie ze mną Bożena Machowska-Gibek . Pani Gibek to pracowniczka Polskich Linii Oceanicznych, która skontaktowała się ze mną po tym jak wrzuciłam na Facebooka jedno ze starych zdjęć z TSS Stefana Batorego. Najpierw zaoferowała podesłanie archiwalnych zdjęć, ostatecznie jednak dała się namówić na wspomnienia.
- Jadłospis obiadowy obejmował najczęściej kilkanaście pozycji, zagraniczni podróżni przyjmowali sobie za punkt honoru spróbować wszystkich. Miłym gestem było to, że przy obiedzie ogłaszano kto obchodzi w danym dniu urodziny. Przy obiadach zawsze towarzyszył mały zespół muzyczny, który na żywo grał "Happy Birthday", gdy stewardzi wnosili tort dla jubilata - mówi. Moja rozmówczyni wspomina też, że podczas kilkunastodniowego rejsu na trasie Gdynia - Tillbury - Rotterdam - Montreal nie sposób było narzekać na nudę. Ba! Wśród kilkuset członków załogi był nawet oficer rozrywkowy , którego zadaniem było oczywiście jak najlepsze zagospodarowywanie czasu płynących przez ocean podróżnych. Inicjował zabawy na świeżym powietrzu, zapraszał na bale tematyczne wieczorami.
Przy dobrej pogodzie bawiono się na świeżym powietrzu (fot. archiwum prywatne Bożeny Machowskiej - Gibek)
- Doskonale pamiętam jedną z takich imprez, gdzie zwycięzcą konkursu na najlepsze przebranie został pan, który dosłownie opakował się w papierowe torebki rozdawane wszystkim płynącym, obwiązał się sznurkiem, a swoje przebranie nazwał "Życie na Batorym" - opowiada Bożena Machowska-Gibek. Dodaje jednak, ze podczas rejsu, który tak utkwił jej w pamięci, wreszcie była wówczas dwudziestolatką, a to była jej pierwsza podróż przez ocean - torebki faktycznie mogły się przydać wyłącznie jako przebranie. Nie było sztormów ani zawieruchy. Było za to zamieszanie związane z obecnością ekipy filmowej na pokładzie. Powstawał właśnie film dokumentalny dla Telewizji Polskiej. Na tym samym statku jakiś czas później później Jerzy Kawalerowicz kręcił właśnie "Spotkanie na Atlantyku" , polski psycho-thriller, jak niekiedy piszą o nim współcześni amatorzy kina, którego scenariusz nierozłącznie związany jest z podróżą Batorym. Nie pierwszy i nie ostatni - nasze pasażerskie okręty oceaniczne były ulubieńcami filmowców. Powstawały na nich filmy dokumentalne i fabularne.
- Pamięta Pani "Kochaj albo rzuć" ? Życie na statku wyglądało dokładnie tak, jak pokazano właśnie w tym filmie - wyjaśnia moja rozmówczyni. Potężną część pasażerów stanowili obcokrajowcy. Poza tym, że mieli w zwyczaju, jak wspomina pani Bożena, degustować wszelkie sporządzane w kuchni okrętowej, dość wykwintne potrawy, cechowało ich znacznie większe poczucie humoru, dystans do samych siebie i potrzeba szukania nowego towarzystwa. Wśród płynących na drugi kontynent Polaków dominowali emigranci i ich rodziny, najczęściej górale, pielęgnując niejako stereotyp niegdysiejszej Polonii. Zagraniczni podróżni cenili sobie jakość podróżowania Polskimi Liniami Oceanicznymi. Jeden z czeskich filmów dokumentalnych sprzed lat pokazuje nasz transatlantyk w pełnej krasie z komentarzem lektorskim "że oto najszykowniejszy statek pasażerski świata ". Warto jednak pamiętać, że o ile w poczcie królów polskich jest tylko jeden Stefan Batory, to na oceanach mieliśmy ich aż dwóch.
Jeden z wielu wieczornych dancingów na pokładzie TSS Stefana Batorego (fot. archiwum prywatne Bożeny Machowskiej-Gibek)
Ten, którym płynęła moja rozmówczyni to już TSS Stefan Batory , powstały po wojnie w duńskiej stoczni. Okręt, który początkowo pływał jako statek pasażersko - towarowy, dopiero po zakupieniu go przez Polskie Linie Oceaniczne został nieco udoskonalony z zewnątrz, tak, by bardziej przypominał stylowy transatlantyk do przewozu gości z najwyższych sfer, wewnątrz zaś nadawał się jakkolwiek do używania przez cywilów. TSS Batory zastąpił nasz superstatek, czy też "szczęśliwy okręt ", czyli służącego od czasów międzywojnia MS Batorego .
- "Starego" Batorego widziałam jeszcze jako mała dziewczynka, kiedy ojciec pracujący w gdyńskim porcie zabierał mnie na spacery. To był statek z duszą , nie to, co ten nowy - opowiada mi Bożena Machowska-Gibek. Co ona pamięta z pierwszego Batorego? Oczywiście wielki portret samego króla, który wisiał na honorowym miejscu. - Nie pamiętam już nawet czy przewiesiliśmy go na pokład nowego Batorego - wyjaśnia. Moja rozmówczyni bowiem, tak jak jej ojciec swoje życie zawodowe związała z polskimi statkami. Opowiada mi to, co jako zbyt późno urodzona mogę tylko podejrzewać. Stary Batory miał styl, kajuty były eleganckie, choć urządzone z umiarem. Na nowym Batorym dało się poczuć, że to jednak przerobiony statek towarowy. TSS Stefan Batory oczywiście ma swoje miejsce w sercach wszystkich miłośników polskiej żeglugi jako ostatni polski transatlantyk, ale to jego poprzednik jest naszym królem mórz i oceanów. Prawdę powiedziawszy to od niego ( i siostrzanego Piłsudskiego) się zaczęło.
Płyńmy za ocean! Przedwojenny plakat reklamujący połączenie Gdynia - Nowy Jork
Ten tekst miał powstawać, bo chciałam Wam opowiedzieć więcej o powodach, dla których warto się zakochać w polskim dizajnie. Co mają do tego jakiś przedwojenny okręt? Cóż, wszystko. Tak się składa, że MS Batory i jego starszy, siostrzany MS Piłsudski to były statki ze wszech miar wyjątkowe. Przede wszystkim zaś dobrze zaprojektowane, zwłaszcza od wewnątrz ( tu znajdziecie pamiątkową serię pocztówek pokazujących wnętrza, baseny i inne bajery ). Choć gdyby spojrzeć na archiwalne zdjęcia, okaże się, że także ich sylwetka i piękny, budzący jeśli nie respekt, to chociaż dreszczyk emocji dziób robią wrażenie. MS Batory i MS Piłsudski nie były naszymi pierwszymi transatlantykami, wcześniej z polskich portów za ocean wypływały parowce, skromne, wysłużone jednostki w czasach rozkwitającego nową nadzieją dwudziestolecia międzywojennego zastąpić miały okręty ze wszech miar nowoczesne, stąd MS przed imieniem oznaczający napęd postępowy, maszynowo-parowy. Batory i Piłsudski wykonane zostały w stoczni włoskiej, ale wystrój wnętrz to już robota stuprocentowo polska.
Na ilustracji "stary" Batory, ale bilet już pochodzi z rejsu "nowym" Stefanem Batorym (archiwum prywatne)
W myśl nowego trendu funkcjonującego od przełomu XIX i XX wieku - to co masowe i ogólnodostępne powinno nosić znamiona sztuki. Sztuka użytkowa na Batorym i Piłsudskim to dobrze zaprojektowane fotele i stoły, to przemyślany plan ozdobienia kajut dla tych zamożniejszych i nieco biedniejszych podróżnych, to dobry pomysł na to jak powinny wyglądać sale balowe i barowe, bawialnie, wreszcie czajniczki, talerze i sztućce. Zadanie "ubrania" transatlantyków powierzono uważanym dziś za jedne z najważniejszych polskich grup dizajnerskich (czy jak wolicie kształtujących rodzime wzornictwo przemysłowe) - ŁAD i Praesens , które na potrzeby tak doniosłego zadania po raz pierwszy połączyły siły. Awangarda w projektowaniu szła więc pod rękę z motywami bardziej tradycyjnymi i zachowawczymi. ŁAD, jako starsza grupa, wniósł do projektów wątki ludowe i elegancję art-deco, a Praesens, który występował wcześniej w opozycji do tych ŁAD-nych, strosząc się i jeżąc na samą myśl o tych nudziarzach, dołożył akcenty nowoczesne.
Wnętrze MS Batorego, współautorem projektu był Stanisław Brukalski
Wnętrza obu transatlantyków zachwycają miłośników dobrego wzornictwa do dziś. - Na TSS Batorym tego już nie było. Meble, z tego, co pamiętam wyglądały jak typowe produkty naszej Fabryki Mebli Okrętowych - wspomina Bożena Machowska-Gibek.
Niesamowite w historii obu transatlantyków jest to, jak silnie ich los związany był w ogóle z historią Polski. Wydawać by się mogło, że Piłsudski, który idąc na dno w listopadzie 1939 roku skończył marnie, a jednak! Tajemnicza katastrofa, która doprowadziła do zatonięcia jest jednocześnie powodem, dla którego MS Piłsudski nosi dziś miano Polskiego Titanica . Luksusowy gigant, katastrofa morska, tajemnicze okoliczności - sami rozumiecie, zasłużył sobie. MS Batory to natomiast "szczęśliwy okręt ". Te znamiona nosił jeszcze przed wybuchem II Wojny Światowej. Był szczęśliwy dla Ordonki, która, jako wieczna turystka i miłośniczka podróży uwielbiała pływać przez ocean w tę i z powrotem właśnie swoim ukochanym Batorym ochoczo śląc pocztówki i zdjęcia swoim znajomym.
Pozdrowienia i ucałowania z MS Batorego śle Ordonka! (fot. ze zbiorów NAC)
Szczęśliwy może być też MS Batory dla Witolda Gombrowicza , który wyruszył na jego pokładzie w rejs ku Ameryce Południowej w drugiej połowie sierpnia 1939 roku. Gdy wysiadł w Buenos Aires wiadomo już było, że w Polsce jest niespokojnie, pisarz nie zdecydował się więc na powrót. I choć pewnie przez pierwsze dwa lata nędznego życia za oceanem niespecjalnie się radował, to my dzisiaj z tego miejsca możemy powiedzieć - dobrze wyszło panie Witoldzie! Gdyby nie ten Batory i wojna, nie mielibyśmy pewnie takiej perełki jak "Trans-Atlantyk " , a może i Gombrowicza w ogóle po tej wojnie by nie było.
Wracając na pokład. Ten nasz piękny MS Batory, szczyt luksusu i nowoczesności, w czasach wojny służył dumnie przewożąc wojska do Norwegii, ewakuując rannych z frontów wschodnich. dostarczając prowiant walczącym i ratując ludność cywilną. Podobno brytyjskie dzieci, które ocalono z zawieruchy wojennej i wywieziono na jego pokładzie z Wysp, tak się zaparły, że statku nie zmienią, iż MS Batory musiał je dowieźć nie, jak wcześniej planowano, ledwie do Cape Town, a aż do australijskich portów Melbourne, Sidney i Fremantle (statek zyskał wówczas miano "rozśpiewanego " czego pamiątką jest książka "Singing Ship " Mety Maclean ). Po wojnie MS Batory nadal świetnie się spisywał regularnie kursując między Gdynią a portami zaoceanicznymi, oraz oferując krótsze rejsy turystyczne aż do 1969. Obydwa, a w zasadzie wszystkie trzy transatlantyki miały też szczęście do najlepszych kapitanów, ale to, cholera, jest już zupełnie inna historia.
MS Piłsudski w gdyńskim Dworcu Morskim
Duch MS Batorego i MS Piłsudskiego obecny jest w kilku miejscach w Gdyni, oba statki powracają często jako chlubni bohaterowie wystaw w muzeach i galeriach. Mniejszymi przyszywanymi siostrzanymi okrętami flagowych transatlantyków były MS Sobieski i MS Chrobry zwodowane tuż przed wojną. Mieliśmy też w dwudziestoleciu międzywojennym "Klejnoty Księżniczki Dagmary ", czyli trzy przepiękne statki parowe SS Pułaski, SS Polonia i SS Kościuszko . TSS Stefan Batory, jako bezpośredni następca międzywojennych "dobrze urządzonych" transatlantyckich sióstr (jak zostałam napomniana, statek jest kobietą, nie wypada więc mówić o braciach), był zaś największym i ostatnim tego typu okrętem pływającym pod polską banderą . Po 1988 roku trafi do przewoźnika Stena, od 1990 roku funkcjonował jako hulk w porcie w Goeteborgu z przeznaczeniem dla osób ubiegających się o azyl. Od 1992 roku w rezerwie. Zezłomowany w roku 2000 w Turcji.
-
Mamie nie wystarczyło pieniędzy na zakupy. "Ludzie zaczęli się na mnie gapić". Nagle podeszła do niej obca kobieta
-
Wychodzą z lasu, podchodzą do pierwszej chałupy, prosząc o wodę. Od razu widzą, czy uciekać, czy zostać
-
Nie każdemu w różu do twarzy. Sposoby na pielęgnację skóry z tendencją do zaczerwienieniaMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Jak zaoszczędzić na ogrzewaniu? Sięgnij po folię bąbelkową
-
Najgorsza w numerologii. Lepiej nie mieć jednej cyfry w dacie urodzenia
- Jak podnieść powieki bez operacji? Weź z kuchni i przyłóż do oka
- Tego kompletu z Sinsay nie będziesz chciała zdjąć. Miękki jak kocyk, teraz za 70 zł. Inne w Pepco i Born2be
- Jest lekki, ciepły i kosztuje mniej niż 100 zł. Ten płaszcz Reserved to absolutny HIT. Podobne w Renee, Ochnik
- Żywotność filtra w dzbanku? Tak szybko poznasz, że jest zużyty
- 99,99 zł zamiast 159,99 zł! Wygodne botki z Reserved założysz do wszystkiego. Cuda na jesień w Cropp i Renee