Pisarze są wkurzeni - 6800 złotych Kai Malanowskiej
Kaja Malanowska, pisarka, zarobiła na swojej książce 6800 zł. Tyle dostała za 16 miesięcy ciężkiej pracy . I ma ochotę strzelić sobie w łeb.
Fakt, że o Kai Malanowskiej usłyszałam dopiero po jej pełnej goryczy wypowiedzi nie świadczy o tym, że ta pani jest kiepską pisarką. Świadczy wyłącznie o tym, że to ja mam słaby kontakt z rzeczywistością, zwłaszcza w zakresie Sztuki Wysokiej. Pójdę dalej w pokorze - uważam, że skoro Malanowska została nominowana do nagrody Nike - to coś w Malanowskiej być musi. Mój problem, że tego czegoś nie dostrzegłam przed aferą i przed nominacją. Prawda?
Krzysztof Varga napisał już o kwestii tak , że mogę tylko zejść na kolana. Mimo to - pozwolę sobie wtrącić swoje grosze.
Wpis Kai Malanowskiej na Facebooku
Myślę, że najłatwiej pojechać po Malanowskiej w tonie: Ahahaha, zarobiłaś nędznie, bo piszesz nędznie, pogódź się z tym i przekwalifikuj na obróbkę skrawniem . Nawiasem mówiąc pani Malanowska nie musi rozpaczliwie szukać fachu, ponieważ zrobiła doktorat z genetyki bakterii na University of Illinois at Urbana-Champaign i mnie osobiście to cholernie imponuje.
I Kaja Malanowska ma 100% racji. Nikt - nikt! - również pisarz - nie powinien pracować za darmo. Praca ma się równać płaca. Pierwsza zginę za tę zasadę.
Myślę też, że równie łatwo śpiewać na melodię: prawdziwy Artysta nie dba o czeki i słupki sprzedaży, gdyż albowiem Tworzy dla Idei i Sprawy . Z tym ostatnim poglądem osobiście i niefachowo nie zgadzam się i to jak najgoręcej. Uważam, że dla Idei, Sprawy, ewentualnie Orgazmu na Widok Własnego Nazwiska na Okładce pracują frustraci, grafomani i ludzie typu Idę na psychologię, żeby poradzić sobie z własnymi problemami .
Zresztą nie mnie Malanowską karcić, bo nie jestem fachowcem, czyli w tym wypadku - pisarzem. W tym zakresie zadziałali już (bardzo, tak się przypadkiem składa przeze mnie i przez wielu innych cenieni): Dehnel i Żulczyk .
Jakub Żulczyk/Facebook
A ja? Ja nie wiem. Choć temat korci. Rozumiem frustrację, która pojawia się, kiedy włożysz w coś całą duszę i sporo ciała, a to coś zwyczajnie nie gra, nie żre, nie działa.
Rozumiem chęć zarobienia na tym, w co włożyło się wspomnianą duszę i ciało.
Kaja Malanowska
Zgadzam się, że w Polsce czyta się o wiele za mało i nie dość ambitnie. Mówię to, osobiście zawyżając średnią czytelnictwa i - jak sądzę - obniżając średnią ambitnych lektur.
Ba, ja nawet jakoś tam rozumiem rozżalenie, że państwo nie zajęło się, nie zaopiekowało, nie zorganizowało wieczorku autorskiego, nie nagnało czytelnika, a stypendium daje małe i nie dość często. Że państwo nie pomaga utrzymać się z wybranego zawodu.
(I zupełnie bez znaczenia jest tu, że przypomina mi się wieczór autorski Marka Krajewskiego, którego to wieczoru nie reklamowały żadne media, wieści rozchodziły się pokątnie i po sąsiedzku, sala pękała w szwach, a podekscytowane panny popiskiwały i omal, omal rzucały jeszcze ciepłą bielizną.)
Bo w końcu pisarz nie musi być na bieżąco z rzeczywistością. Nie musi orientować się, w jakim państwie żyje i jak to państwo (och, jak bardzo) swoim obywatelom pomaga oraz jak ich wspiera. Nieważne, czy mowa o pielęgniarce, czy o przedsiębiorcy, czy o grafiku-wolnym strzelcu. Tak, czy tak - może zgłaszać postulaty, mieć roszczenia, oraz pretensje. Być może nawet coś z tego będzie? Może sobie wywalczy?
A propos wywalczyć sobie. Niewiele wiem o procesie twórczym pisarza. Nie siedzę im w głowie, nie do końca rozumiem tę mękę, to wyrywanie sobie flaków i rzucanie ich na papier tak, żeby wyszło zajmująco, mądrze, z przesłaniem, żeby zapadało w pamięć i ryło głowę. Nie jestem twórcą, jestem odbiorcą i jako odbiorca postrzegam. I o tym mówię. Mówię, co widzę.
Widzę natomiast szereg pisarzy, dla których mrówcza, ciężka, codzienna praca nie kończy się wraz z wysłaniem książki do wydawnictwa. Ta praca się wtedy zaczyna. Upupiająca, irytująca, żmudna konieczność zaistnienia. Wypromowania się samodzielnie, bo nikt tego za nich nie zrobi, nie w takim stopniu. Wykorzystania możliwości, które dają media społecznościowe. Owszem, może to narzędzie - to bardziej młotek, niż astrolabium. Ale działa.
Tak to wygląda w praktyce
Ci pisarze codziennie, po trochu wdzierają się do nawet rozleniwionej, nawet niechętnej świadomości odbiorcy. Jak nie kijem go - to pałą. Jak nie kontrowersyjną wypowiedzią, to zgrabnie podanym cytatem z samego siebie. Jak nie sensownym komentarzem do aktualnej sytuacji światowej, to nie wiem, cholera, informacją, że dziadek był wilkołakiem i spotkał babcię popod młynem pewnej nocy księżycowej.
Widzę, jak walczą o uwagę czytelnika. Nie czekają, aż zrobi to za nich wydawnictwo, minister czy państwo. Wiedzą doskonale, że nikt nie zrobi za nich niczego. Choć im się należy i choć powinni to dostać. Tkają, łatają, dziergają, rzeźbią. Notki na fejsie, zajawki, gdzie się da, blogi, soupy, twittery, tumblery. Atakują i nie pozwalają o sobie zapomnieć. Już Zola pisał o tych szlachetnych, dystyngowanych kupcach, co nie chcąc ujadać na klienta, wabić go, szarpać do siebie feerią barw i kołowrotem promocji - zdychali cicho i dostojnie w zapowietrzonych piwnicach Paryża. A tymczasem wielkie, nachalne, kolorowe magazyny zabierały im wodę i tlen. Skutecznie.
Patrzę też sobie na tych, co wybrali. Tych, co umieli sobie powiedzieć - piszę dla niszy, dla nielicznych intelektualnie wyrobionych, nie jestem dla każdego - godzę się z tym, że będę dla mało kogo. Oraz widzę tych drugich. Tych, co uznali, że czytelnikowi warto się wypiąć, nadstawić, pochlebić i omamić. Byle go zyskać. Obydwie frakcje budzą mój szacunek. Jedna - poziomem. Druga - rozsądkiem.
Widzę również tych, których jest najmniej. Tych, co mają jaja tak twarde, charyzmę tak oślepiającą, talent tak niemożliwy i siłę przebicia tak przemożną - że nie muszą dbać o nic i o nikogo. Są piękni, błyskotliwi, mądrzy i sprzedają się na pniu. Są też cholernie zmęczeni, bo na tę charyzmę i jaja pracowali nieprzytomnie od lat. I mało kto wie, że przebój wydawniczy, na którym zbili kokosy - to ich jedenasta książka. I mało kto zna tytuły poprzednich dziesięciu. Dziś publiczność jara się nawet wtedy, kiedy wystawiają samochód na sprzedaż,a anons okraszają soczystym opisem. Dziś mogą odcinać kupony od każdego ich słowa.
Pisarz sprzedaje alfę Pisarz sprzedaje alfę
Pisarz sprzedaje alfę
Myślę, że Kaja Malanowska zrobiła swoim publicznym rozgoryczeniem - najlepszą dla Kai Malanowskiej rzecz. Zrobiła jej hałas. Codziennie powtarzane nazwisko i dużo tekstów w mediach. Jestem bardzo ciekawa, co będzie dalej. Mam opcję, którą obstawiam. Być może się mylę.
-
Leć do Pepco po bluzę znanej marki! Ten kolor... Podobne w Sinsay, H&M
-
26 zł zamiast 609 zł. Perfumy z Rosmann pachną drogo i są ultratrwałe. Podobne w Douglas i Glantier
-
Back to school, back to jesień, back to chandra i zmęczenie. Powrót stresu czas start!MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Ochnik wyprzedaje torbę idealną do pracy. Ten model wygląda luksusowo, a podobne są w Reserved i Diverse
-
Te spódnice to prawdziwy HIT na jesień. Podkreślą wcięcie w talii, TOP 3 ze znanych sklepów
- Zamiast jeść do frytek, nałóż go na włosy. Pasma będą gładkie i lśniące
- Już nie 549 zł, a 164 zł. Te skórzane buty Kazar to rewelacja na jesienne dni. Zamienniki w CCC, Renee
- Te torebki z Monnari są nie tylko piękne, ale także pakowne. Podobne znajdziemy w Zarze, czy Mohito
- Nie będziesz chciała zdjąć tego zamiennika jeansów z Aldi. Komfort na co dzień. Też w H&M, C&A
- Te czapki będą niesamowicie modne jesienią i zimą 2023/24. W KIK są już od 15 zł. Inne w Mohito i HM