O tym, jakiej kreatywności trzeba czasem, by niemowlak zasnął, przekonać się można czytając liczne poradniki poświęcone temu dramatycznemu tematowi. Nic dziwnego - o ile te zapieluchowane bestie mogą czuwać godzinami, niczym krokodyl, o tyle każdy dorosły człowiek potrzebuje czasem przespać więcej niż godzinę, zwłaszcza po trzydziestu innych, nieprzespanych godzinach. Są więc książki o tym, jak skutecznie wepchnąć potomstwo w objęcia Morfeusza (tak, by wróciło), książki do spania (czyli nudne), mamy muzykę zachęcającą do absolutnego zrelaksowania się i różne sekretne tricki obejmujące delikatne dmuchanie w twarz Maleństwa, układanie tykającego zegara owiniętego w ręcznik przy główce tegoż (niby, że serce, ale wszyscy wiemy, że to szantaż "jeśli nie zaśniesz, ta bomba eksploduje, i co wtedy?" ), wreszcie wspólne seanse sonorystyczne przy białym szumie.
Rozkręceni od nadmiaru usypiającej kreatywności rodzice potrafią wpadać na najdziwniejsze, a zarazem zaskakująco ciekawe, pomysły. Nawet o godzinie trzeciej nad ranem. Tak stało się w przypadku jednego z pracowników magazynu "Wired" , Erica Steuera . Wstając co noc do swego nowonarodzonego (głośno dającego znać o swej pobudce) dziecka, mijał lustro w przedpokoju. Pewnego razu spojrzał na swe odbicie i nieco się przeraził, a nieco zadziwił, pomyślał więc, że zrobi sobie zdjęcie, by utrwalić tę twarzową degrengoladę. Pierwotnie chciał poprzestać na wrzucaniu kolejnych nocnych "zzombiałych " samojebek na swój profil instagramowy. I znów którejś nocy przyszło mu do głowy, by zamiast tego zaprosić artystów z całego świata, zjednoczonych na portalu fiverr.com , którzy za 5 dolców zreinterpretują jego autoportrety. Tak powstała seria małych dzieł sztuki - od prostych, karykaturalnych szkiców, przez kubizm, popart, aż po portrety utrzymane w stylu nowoczesnej ilustracji prasowej. Wszystkie dotychczasowe obrazki znajdziecie na blogu Nocturnal Comissions .
Nocny ojciec. źródło Nocturnal Comissions, autor: Adriano MG
Co młody stażem ojciec ma z tego wszystkiego, poza regularnym pozbywaniem się 5 dolarów? Dodatkową motywację do nocnego wstawania, ale też zupełnie inne podejście do całej sytuacji -"Początkowo planowałem jak najszybciej przebrnąć przez ten trudny moment nocnych pobudek do płaczącego syna, teraz zwolniłem tempo" - wyjaśniał w jednym z wywiadów. Dzięki brakowi pośpiechu Eric uczy się nawiązywać lepsze relacje ze swym synem albo przynajmniej tak tylko ściemnia, kiedy już się ocuci i przestanie przypominać chodzącego trupa.
Inni ojcowie, przezabawni autorzy bloga How To Be A Dad , swoje nocne doświadczenia związane z potomstwem, jego spaniem lub nie, przełożyli na język wizualny, przygotowując zbiór obrazków instruktażowych "Baby sleep positions" . Co mnie urzekło w tej serii obrazków, poza stylem graficznym przywodzącym na myśl ulotki z samolotów (wiecie, te od postępowania w razie nagłej katastrofy), to fakt, że wszystkie okazują się być uniwersalne. Jako rodzic "współśpiący" zaręczam, że nie ominęła nas żadna litera alfabetu pokazanego przez Andy'ego Heralda i Charliego Capena . Brak osobistych doświadczeń związanych z pozycją "Petting Zoo" wynika tylko i wyłącznie z braku zwierząt innych niż mój mąż.
Mroczny alfabet współspania. Źródło: How to be a Dad
Ilustracje przygotowane przez Heradla i Capena spotkały się z tak entuzjastycznym przyjęciem niewyspanych rodziców, że panowie wydali książkę , którą obecnie każdy otumaniony brakiem snu rodzic, potrzebujący szybko jakiegoś śmiesznego wsparcia (albo ktoś, kto zwyczajnie nie ma pojęcia na co patrzy, ale uważa, że to diabelnie zabawne) może sobie kupić.
Co jednak począć z rozbudzoną kreatywnością w sytuacji, gdy dzieci mądrzeją i zaczynają zasypiać same, we własnych łóżkach, nie budząc kontrolnie rodziców co kilkadziesiąt minut? Cóż, znam jednego pana, który wykorzystał tę wyrwę w wieczorze pozostawioną po utulaniu nawiedzanego kolką dziecka, na rysowanie komiksu. Tak powstało "566 kadrów " , ale z Dennisem Wojdą już miałam przyjemność rozmawiać jakiś czas temu , więc nie pozostaje mi nic innego jak odesłać was do tamtego wywiadu, a następnie szybciutko do księgarni, bo warto.
Inny plan miała pewna fińska matka, Adele Enersen , której blog Mila's Daydreams oglądałam z pewnym niedowierzaniem niemal od początku jego istnienia. Cóż takiego oferował ten blog? Zdjęcia - po pierwsze był przepiękne, po drugie zaskakujące. Adele, młoda matka, która z bardzo kreatywnej pracy odeszła na urlop wychowawczy, w czasie, kiedy jej córka ucinała sobie popołudniową drzemkę - dorabiała dziecku takie różne... drzewka, płotki, chmurki, stworki. Ze skarpetek, szaliczków, szmatek, sznurków i innych cudeniek inscenizowała małe, fantastyczne światy, a ich sercem była oczywiście mała Mila.
Znów projekt okazał się być na tyle udany, że pani Enersen stworzyła na jego podstawie album ( kupować mozna o tu ). Podobny los spotkał zbiór zdjęć przygotowanych przez Sioin Queen Liao . Jej projekt Wengenn in Wonderland , w którym "zabiera" swojego drzemiącego synka w świat fantastycznych przygód w wyimaginowanych krainach, z internetowej galerii zmienił się w książkę... Żeby tu zasunąć na koniec jakimś miłym sucharem - niektórzy dosłownie nie przesypiają swojej szansy.