Strachy na lachy czy wrogowie pod pokrywką kremu?

Włosy splątane po myciu tak bardzo, że aż strach włożyć w nie grzebień, przesuszone ale nieświeże po 24 godzinach. Wiecznie sucha, swędząca skóra, której nie jest w stanie odpowiednio nawilżyć żaden krem. Mam na myśli nie tylko skórę twarzy, ale i całe ciało. Drobne wypryski, jak niemowlęce potówki, po kąpieli. Zdarzało Wam się to? Mnie notorycznie.

Myślałam, że tak ma być, bo mam bardzo wrażliwą delikatną skórę i jakieś takie byle jakie włosy. Ale w końcu odkryłam, o co chodzi. Kluczowe okazały się modne ostatnio pojęcia: SSL, parabeny, silikony, pochodne ropy naftowej.

Najbardziej oszukana czuję się przez te wszystkie kosmetyki, które miały nawilżyć i natłuścić moją skórę, a tego nie robiły... Wiem, powinnam w pierwszej kolejności zadbać, żeby była nawilżona od środka. Przyznam, że wagę do sensownego odżywiania zaczęłam przykładać dopiero, kiedy zostałam mamą, a jeśli chodzi o picie wody, to czasem dni mijają mi w taki galopie, że nie ma kiedy wypić tych trzech litrów... Dlatego, od niepamiętnych czasów, ogromne nadzieje pokładałam w kremach, balsamach, oliwkach, masłach. I zazwyczaj byłam rozczarowana ich działaniem. Zmorą był efekt "szronu" na odsłoniętej po zimie skórze, czyli mówiąc wprost, łuszczący się naskórek. Oczywiście, że stosowałam peelingi, a po pilingach nawilżałam, ba, natłuszczałam. Kiedyś wyczytałam, żeby w wilgotną po umyciu skórę wmasować oliwkę, taką dla dzieci. Jaki kosmetyk mógłby lepiej wypielęgnować delikatną, wrażliwą skórę, niż kosmetyk dla dzieci, pomyślałam. Otóż, mógłby, nie jeden. Po oliwce na mojej skórze pojawiały się dziwne swędzące wypryski. Znikały po dokładnym umyciu wodą z mydłem... później taką samą reakcje na oliwkę zaobserwowałam na skórze mojego dziecka.

Jedna z lepszych oliwek dostępnych na rynku

Przeróżne balsamy co prawda nie wywoływały u mnie podrażnień, ale też nie przynosiły oczekiwanych efektów. Zaczęłam używać do kąpieli emolientów. Efekt był, owszem - jak po oliwce. I prawdę powiedziawszy, dopiero kiedy po kąpieli w emoliencie na ciele mojego drugiego dziecka pojawiły się ni to potówki, ni to pokrzywka, postanowiłam definitywnie odstawić "kupne" kosmetyki, i zastąpić je naturalnymi olejami. Stan skóry poprawił się zaskakująco i mnie i dzieciom. Mniej więcej w tym samym czasie dotarła do mnie informacja, jak ważne jest czytanie etykiet na kosmetykach (serio?) i co znaczą te wszystkie dziwne umieszczane na nich słowa (czyli skład INCI - Interanational Nomenclatue of Cosmetic Ingredients). W końcu nie o to chodzi, żeby przeczytać, ale żeby przeczytać ze zrozumieniem.

W ogromnej liczbie kosmetyków nawilżających stosuje się pochodne ropy naftowej: parafiny (Paraffinum Liquidum, Paraffin, Synthetic Wax, Isoparaffin), oleje mineralne (Mineral Oil), wazelina (Vaseline, Petrolatum), cerezyna (Ceresin), węglowodory alifatyczne (Isododecane, Isobutane, Isohexadecane), ozokeryt (Ozekerite), wosk parafinowy ( Cera Microcristallina), oleje silikonowe (Hexamethyldisiloxane, Dimethicone, Trimethicone oraz inne *methicone), gazy używane w areozolach (Isopropane, Isobutane). Pochodne ropy naftowej są bardzo popularne ponieważ są surowcami tanimi, nie jełczeją, można je długo przechowywać bez ryzyka utraty przez nie swoich właściwości, no i są bezzapachowe.

Olej parafinowy na pierwszym miejscu w składzie - naprawdę, nie ma się czym chwalić

Parafiny, wazeliny, oleje silikonowe pozostawiają na skórze barierę ochronną, przeciwdziałającą niekorzystnemu wpływowi otoczenia. Skóra po ich zastosowaniu jest miękka i gładka. Co więc w nich złego? Tworzą tak szczelną warstwę, że blokują dostęp gazów i wody. Uniemożliwiają skórze oddychanie, wydzielanie na zewnątrz potu. Można powiedzieć, ze skóra pod ich warstwą dusi się. Poza tym, możecie sobie wyobrazić, jakie procesy zachodzą w środowisku, do którego nie dociera tlen? No oczywiście, procesy beztlenowe, czyli chętnie rozwijają się bakterie. Tam, gdzie nie dociera woda, powierzchnia skóry nie może być też dokładnie oczyszczona. W konsekwencji rozpoczyna się na skórze inwazja zaskórników, wyprysków. Pod szczelną powłoką z pochodnych ropy naftowej skóra szybciej starzeje się, ale proces ten będzie niewidoczny dla naszych oczu tak długo, jak długo nasza skóra będzie "zakonserwowana" Dopiero po zmyciu tej warstwy zobaczymy cerę w jej prawdziwej (raczej kiepskiej) kondycji. Natomiast samo zmycie warstwy pochodnych ropy naftowej wcale nie jest proste...

Informacje, którymi się z wami dzielę skłoniły mnie do sprawdzenia spisów INCI na kosmetykach w mojej łazience, i muszę przyznać, że cery moich dzieci i moja są doskonałymi detektorami pochodnych ropy naftowej. Wszystkie kosmetyki zawierające te substancje wywołują u nas reakcję natychmiastową (oliwki, emolienty Oilatum i Emolium), lub po kilku tygodniach stosowania (mój odwieczny problem - po 5 tygodniach krem do twarzy zaczyna mnie "uczulać"). No i jasne jak słońce jest, że masła czy balsamy do ciała, w których składzie dominują woski, silikony, czy oleje mineralne nie nawilżą mojej skóry, choćbym używała ich tonami kilka razy dziennie. Także ja już tym kosmetykom podziękuję.

Te trzy kosmetyki żegnam po zapoznaniu się z ich składem

Oddzielną sprawą jest stosowanie silikonów w szamponach do włosów. Mają one za zadanie okleić włos, pogrubić go, wygładzić i nadać mu połysk. Włosy w silikonowej otoczce łatwiej się rozczesują, prostują. Substancje pielęgnacyjne z silikonami dają zatem dobre wizualne efekty - włosy wydają się być nawilżone, błyszczące i zdrowe. Jednak wyobraźmy sobie włosy, na które nanosimy kolejne warstwy silikonów, niedokładnie zmywając poprzednie - z czasem dojdziemy do efektu fryzury profesora Snapa. Ponadto, gruba warstwa silikonu utrudni przenikanie do włosa substancji odżywczych. Tutaj należy zwrócić uwagę, że istnieją trzy rodzaje silikonów stosowane w szamponach i odżywkach - "lepssze", łatwe do usunięcia, rozpuszczalne w wodzie (Dimethicone copolyol) lub silikony, które w nazwie mają PEG lub PPG. Nierozpuszczalne w wodzie, ale też łatwe do usunięcia przy pomocy łagodnych środków myjących (Dimethicone lub Dimethiconol) I wreszcie "niedobre", trudno zmywalne, nierozpuszczalne w wodzie takie, jak Simethicone, Trimethicone, Cyclomethicone. O ile stosowanie silikonów z dwóch pierwszych grup może być dla włosów korzystne (chrona przed wpływem warunków zewnętrznych, przed gorącem suszarek, lokówek, termoloków, efekt wizualny), o tyle silikonów z ostatniej grupy należy unikać. Zmyć je bowiem można jedynie stosując silne detergenty, te z kolei mogą przesuszać nasze włosy i sprawić, że początkowo będą wyglądały jak kopa (splatanego) siana, a następnie staną się łamliwe. Mogą także podrażniać skórę głowy. A nie da się dyskretnie drapać w głowę z częstotliwością 60 razy na godzinę.

Timotei to pierwszy szampon bez silikonów i parabenów, z którym miałam niewątpliwą przyjemność. Natomiast Revalid ma prawdziwy fan club w mojej rodzinie

SLS (Sodium Lauryl Sulfate, Sodium Lauryth Sulfate) to substancja, którą mam na myśli pisząc o silnym detergencie. Powoduje ona wysuszenie skóry, podrażnia ją wywołujac świąd i łuszczenie. Środki stosowane w kosmetyce, a zawierające SLS to m.in.: Sulfuric Acid, Monododecyl Ester, Sodium Salt, Dodecyl Sulfate, Sodium Salt, SDS, Neutrazyme, Lauryl Sulfate Sodium Salt, SDS Running Buffer. Oczywiście, SLS jest nie tylko czarnym bohaterem szamponów, ale też żeli pod prysznic, płynów do kąpieli, żeli do mycia twarzy czy żeli do higieny intymnej, płukanek do ust, toników do mycia twarzy. Faktem jest, że w kosmetykach SLS nie występuje sam, lecz w towarzystwie innych substancji myjących i oczywiście, w niewielkich ilościach. Zanim zaczniecie robić porządki w łazience i wyrzucać wszystko, co ma w swoim składzie SLS sprawdźcie, czy w INCI znajduje się na początku, w środku, czy na końcu. Im dalej na liście, tym mniej tego detergentu w kosmetyku.

Wśród kosmetycznych postrachów, o których ostatnio głośno są także parabeny. Parabeny to substancje konserwujące. Z jednej strony bardzo potrzebne w kosmetykach - ile spośród was używa kremów z tzw. pompką? Pewnie niewiele. Codziennie więc wkładacie do swojego kremu palec i wszystko, to, co na nim jest. Także bakterie i grzyby. Bez konserwantów w naszych kosmetykach rozkwitłoby niechciane życie. Z drugiej jednak strony, konserwanty nie są obojętne dla naszej skóry. Mogą wywoływać podrażnienia, różnego rodzaju zmiany skórne, mogą uczulać. "Mogą" nie oznacza, że będą to robiły na pewno.

Chyba najbardziej popularny olej, polecany do pielęgnacji niemowląt. Bardzo go lubię i używam. Ale moimi faworytami są oleje migdałowy i arganowy

Osobiście polecam czytanie składów kosmetyków i eliminację tych o dużej zawartości substancji ropopochodnych i SLS. Parabeny nie wzbudzają we mnie lęku, wręcz przeciwnie. Dają pewność co do "czystości" i trwałości moich kosmetyków. Silikony, jeśli wiemy, które wybierać, też nie są szczególnie przerażające. Po moich różnych skórnych doświadczeniach, oleje mineralne wymieniłam na oleje naturalne. To bardzo korzystna zamiana i jestem zadowolona z efektów.

Więcej o: