Jak w trzy lata zostać zielonym prosem - ogrodnictwo balkonowe i parapetowe w pięciu krokach

Nie ufasz pomidorom z supermarketu? Wyhoduj własne! Wystarczy trochę samozaparcia, balkon i kilka rzeczowych (acz niepozbawionych sarkazmu) porad od Anny Niesterowicz - balkonowej ogrodniczki z kilkuletnim doświadczeniem.

fot. Anna Niesterowicz

Na początku mały test: katujesz rodzinę kaszą jaglaną, wierzysz w moc imbiru, zbierasz nakrętki a twoje dzieciąteczka w jakiejkolwiek liczbie regularnie chadzają na pouczające warsztaty plastyczne? Kto wie może jesteś już w elicie elit i choć cukier w formie bioorkiszowych niejadalnych ciastek jest tylko w szwedzkie soboty to byle gluta "leczysz" kuleczkami z cukru właśnie? Jeśli to ty - nowoczesna miejska świadoma ćwierćeko matko - to najwyższy czas wspiąć się na wyższy poziom i założyć własny balkonowy ogródek z sałatką, rzodkiewką, bazylią i obowiązkowym pomidoreczkiem koktajlowym.

Już wiesz z wymuszonych na wiosennych kolegiach redakcyjnych tekstów zamieszczanych wszędzie gdzie można spotkać mamine oko, że warzywniak na balkonie to "must be" od co najmniej dwóch sezonów. Ostatnia chwila, by dogonić zieloną awangardę. Ja mam taki ogród już trzeci rok i już mnie nudzi odpisywanie na fejsie w co wsadzić i co sadzić. Jeśli chcesz też uzyskać podobny status, proszę bardzo: oto pięć prostych kroków by jeszcze bardziej wkurzyć męża tzn. partnera, umorusać potomstwo, zaspokoić pierwotne potrzeby defekacyjne kota i zzielenić złością konkurujące z tobą koleżanki.

fot. Anna Niesterowicz

1. Jeśli masz balkon niewychodzący na rondo albo na podwórko studnię może ci się udać. W wersji "wykluczenie 2.0" starczy i parapet. Jeśli masz słońce przez większość czasu wolności, czyli gdy dzieci są w instytucjach edukacyjnych, możesz lecieć na całość i mieć własne pomidory. Wyjdź sobie zapalić i zobacz czy to południe czy wschód zagląda ci do okna. Na wschodzie mrok - uda ci się z sałatami i ziołami, na południu i w okolicach - full opcja możesz zakładać bloga Mój Pierwszy Ogródeniek dla Naszej Niuni Truskaweczki Niepryskane . I Stop GMO.

2. Chwila radości dla twojego starego - jedziecie do marketu budowlanego! On udaje się po torebkę wkrętów do drewna ty do sekcji ogród. Zależnie od twoich ambicji i możliwości waszego kredytu czyli metrażu balkonu wybierzesz ilość pojemników. Niech cię nie zwiedzie fikuśna terakota, przyjdzie coroczny tydzień mrozu i popęka a wypełnione ziemią doniszcze jest średnio łatwe do przepchnięcia. I zapamiętaj - twój balkon nigdy nie będzie wyglądał jak ten z pisma Altana, ok? Najlepsze, a wiem co mówię, są doniczki z nawadnianiem od dołu - podlewasz raz i wystarcza w sam raz na kilka dni poza domem, kiedy to nikt nie będzie musiał wpaść z misją podlewniczą i obłędem w oczach, bo też się nie zna. Do doniczek przyda się ziemia i tu pojawia się pan z wkrętami i ładuje na wózek duże wory z ziemią, co oczywiście sprawia, że ten sklepowy wóz, pozbawiony już do końca skrętności, musi komuś z was wjechać na kostkę. Taki rytuał.

fot. Anna Niesterowicz

3. Czas na nasionko i to nie to od tatusia. Jeśli jesteś naprawdę ambitna, a dzieci mają przechlapane, bo ciągle muszą przeprowadzać z tobą zalecane w mądrych portalach eksperymenty, to rozsadę wymarzonych pomidorów wyrośniesz sobie sama. Do małej doniczki w płytki dołek złożysz małe pesteczki a po tygodniu będziecie celebrować pojawienie się kolejnej fasolki w rodzinie czyli siewki pomidora. Którą to trzeba jeszcze co najmniej raz przesadzić zanim wystawisz ja na początku maja na balkon więc może po prostu idź w maju na bazarek i kup wyrośnięte sadzonki pomidorów. Możesz znaleźć też paprykę, truskawki, poziomki, wszelkie zioła - to wszystko urośnie bez problemu. Sałaty liściaste i rzodkiewki możesz sama wysiewać już za chwilę, umiesz to, naprawdę to nic trudnego. Rośliny przytargane z bazaru czy szkółki przesadzisz do wypasionych skrzynek i możesz udawać, że chuchasz na nie od małego. Do tego kilka kwiatów, bo przecież dbasz o pszczoły i kolejne sto punktów twoje.

4. Pielęgnacja i uroda - twój ulubiony dział matko półtoraroczniaka. Rośliny muszą coś jeść, słońce i woda to dieta minimum, wracamy do punktu 2. i dokupujemy zapas nawozu w płynie, wybór jest a najlepsze są rozcieńczone odchody dżdżownic kalifornijskich jakże idealne do rozśmieszania milusińskich, w dodatku nie pachną jak myślisz i są bardzo pożywne. Pojemniki na balkonie to nie gleba i szybko się wysuszają i nawet w systemach z dolnym nawadnianiem musisz być czujna niczym w piaskownicy i nie dopuścić do przesuszenia ziemi. Mam nadzieję, że tak jak u mnie i u ciebie szybko rozniesie się wieść, że się pojawiło darmowe żarcie i odwiedzą cię mszyce i przędziorki. Może nie ale trzeba się z tym liczyć jeśli chcesz być naprawdę ę-ko zostają ci preparaty na bazie czosnku i mydła potasowego, własnoręcznie zrobione gnojówki z pokrzyw i pryskanie tym nawiedzonych przez robactwo roślin. Jest też wersja combat czyli zgniatanie mszyc ręczne i wypłukiwanie przędziorka pod prysznicem - z odpowiednią wizualizacją może działać terapeutycznie. Tak, tak albo miejskie ogrodnictwo albo najdroższy warzywniak w galerii handlowej. Na szczęście pomidory jeśli chorują to tylko na nieuleczalne zarazy, ale jakoś nie słyszałam, by te docierały na balkony- jest nadzieja.

5. I teraz nagroda jak już wyrośnie to od maja do października zjadasz własne 10 deko sałaty i masz własny pęczek rzodkiewki oraz miskę pomidorów koktajlowych i łany ziół. Sukces opijasz musującym winem wśród donic i tych małych świeczuszek, dzieci śpią a wy na balkonie w pozycjach kucznych bo wszystko się rozrosło niemiłosiernie od przenawożenia szczęśliwi, jeszcze bardziej modni, eko i prawie samowystarczalni. Kto wie, może nawet twój blog o zielonym balkonie ma już dziesięciu stałych komentatorów a admini grup o miejskim ogrodnictwie już nawet cię lubią mimo stu pytań, które zadajesz średnio w każdym tygodniu. Opłacało się, to jest nawet przyjemne patrzeć jak kolejne życie udało ci się tak znakomicie. Gratulacje.

fot. Anna Niesterowicz

A tak już bez jaj, to uprawa warzyw na balkonie jest jeszcze łatwiejsza w drugim sezonie a w trzecim jesteś już rolnikiem z KRUSem. Trzeba dbać, to prawda, ale satysfakcja jest i wychodzi całkiem sporo i smaczne i niepryskane. Nic tylko siać! Jeśli jeszcze czegoś nie wiesz, to w internetach i gazetach znajdziesz cywilizowane porady jak sadzić, co sadzić, kiedy i gdzie. Ta wiedza okazuje się zresztą intuicyjna, w końcu jesteśmy społeczeństwem rolniczym. Co będzie ci wdzięcznie przypominał każdy półtorametrowy krzak pomidora obsypany owocami. Idź i siej.

Anna Niesterowicz

*Anna Niesterowicz - artystka wizualna, tworzy filmy, instalacje i rysunki oraz ilustracje prasowe. W swojej sztuce chętnie zajmuje się językiem, jest nałogową zbieraczką, wielbicielką lotniskowców klasy Nimitz i brył platońskich. Przewodniczka amatorka po dzikiej przyrodzie Warszawy.

Więcej o: