Jaki jest najtrudniejszy zawód na świecie?

Nie, nie pytam o najstarszy - o najtrudniejszy. Według twórców pewnej reklamy, która od kilku dni krąży w sieci, odpowiedź na to pytanie jest oczywista. Czy faktycznie?

OGŁOSZENIE W SPRAWIE PRACY

Stanowisko: dyrektor operacyjny

Wymagania:

-pełna dyspozycyjność

-doskonałe umiejętności negocjacyjne oraz interpersonalne

-wykształcenie: medycyna, finanse, technologia żywienia

Warunki:

- 135-godzinny tydzień pracy

- Brak pensji

Brzmi bardzo atrakcyjnie prawda? Oferta pracy w której będziecie zasuwać 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu za zero złotych? Nikt normalny nie zgodziłby się na takie warunki? A jednak okazuje się, że miliony ludzi na świecie wykonują taką pracę. Kto? Obejrzyjcie filmik:

 

Ładne, prawda? Warto uświadomić sobie, że matki często pracują w charakterze wielofunkcyjnych robotów czynnych całodobowo. Że wymagania, jakim musza sprostać na co dzień są bardzo wysokie. Odpowiedzialność ogromna, zaś rynkowa wartość - żadna.

Ten film, będący w istocie pomysłową reklamą sklepu z kartkami okolicznościowymi  Cardstore.com , na pewno robi dobrą robotę w dziedzinie docenienia ciężkiej i niezauważanej pracy matek. Rusza sumienie, prowokuje do łez i sprawia, że od razu mamy ochotę zadzwonić do mamy i powiedzieć, jak bardzo ją kochamy. A może nawet wyślemy jej ładną kartkę, kwiaty i czekoladki. Ale ten wiral nie wyczerpuje tematu. A nawet budzi pewne kontrowersje.

Po pierwsze, gdzie do cholery są tatusiowie? Większość współczesnych matek, choć żadna z nich nie ma lekko - powiedzmy to sobie szczerze - ma przynajmniej zmiennika w swoich trudach. Współcześni ojcowie na szczęście uczestniczą w procesie opieki i wychowania w znacznie większym stopniu, niż w poprzednich pokoleniach. Nie tylko "przejmują szychtę" wróciwszy z pracy, ale niektórzy wręcz biorą na siebie cały etat i zostają z maluchem na urlopie rodzicielskim. I tak, też są zmęczeni. I też nikt im za to specjalnie nie dziękuje. Warto więc zauważyć, że model rodzicielstwa się zmienia - na szczęście. A jeśli są jeszcze mężczyźni, którzy pozwalają, by kobieta brała na siebie całość obowiązków związanych z dzieckiem - niech się zawstydzą. A potem cicho znikną - nikt nie zauważy.

Po drugie, czy sprowadzanie macierzyństwa (rodzicielstwa) do funkcji "pracy" w ogóle ma sens? Tak, opieka i wychowanie pociągają za sobą wiele obowiązków i przynoszą umiarkowane profity. Ale przecież nie o to w tym chodzi? Nie dla zysku rodzimy nasze dzieci, prawda? Owszem, byłoby fajnie gdyby praca kobiet (albo mężczyzn) w domu była doceniana, by ktoś rezygnujący z pracy zawodowej na rzecz opieki nad dziećmi miał choć ubezpieczenie zdrowotne (małżonkowie mogą korzystać ze swoich ubezpieczeń, jednak w związkach partnerskich to już niestety nie obowiązuje). Fajnie też, że zbyt cukierkowy obraz macierzyństwa rodem z reklamy proszku do prania, odchodzi do lamusa. Że mówimy sobie szczerze, że nie jest zawsze łatwo i różowo. Ale mimo wszystko wartość emocjonalna rodzicielstwa nie da się przełożyć na pieniądze, ani plan urlopowy i emerytalny. To jest coś, co robimy w imię miłości. Nie spodziewając się niczego w zamian. Oprócz wsparcia i zrozumienia, rzecz jasna.

Po trzecie, czy to rzeczywiście "najtrudniejszy zawód"? Czy da się porównać trud zbierania klocków LEGO spod kanapy z pracą operującego przez kilkanaście godzin neurochirurga albo robotnika, który pracuje ciężko w chłodzie czy upale? Nie jestem aż tak radykalna jak ten komik , który twierdzi, że "żadna praca, którą możesz wykonać nie zdejmując piżamy nie jest trudna" , ale jednak myślę, że warto zachować pewne proporcje. Z całym należnym (i wymaganym - żeby nie było: wymagam dla siebie, jako matki szacunku) szacunkiem.

Jest tylko jeden rodzaj matek, który uważam za absolutne bohaterki. I do ich sytuacji opis tego "zawodu" pasuje - to samotne matki . To one mają najciężej, to one są dyspozycyjne 24 godziny na dobę, bez zmiennika. Wczoraj na blogu Klocek i Kredka , który bardzo lubię i cenię, przeczytałam pewną historię z życia samotnej matki właśnie. Przeczytajcie też i przekażcie dalej, bo porusza kwestię o wiele, wiele ważniejszą niż to, że matek nikt nie docenia. My to jakoś przeżyjemy. Nasza obojętność wobec losu dziecka, może je kosztować życie.

Więcej o: