"Tylko co piąty młody absolwent pracuje zgodnie z wykształceniem". Nie tylko młody. Myślę, że ten trend - bo moim zdaniem to nie jest PROBLEM - dotyka większości absolwentów. I uważam że to bardzo dobrze. Dlaczego? Bo to oznacza, że posiadamy zdolność adaptacji do nowych warunków, że się dopasowujemy do aktualnych kierunków rozwoju. I w końcu, że dorastamy. Bo dla mnie jedną z oznak dorastania jest umiejętność rozliczenia się z własnych marzeń nabranie dystansu do siebie. A czasem być może chcemy zerwać łańcuch rodzinnej tradycji adwokackiej lub lekarskiej, do której rodzice przygotowywali nas od kołyski.
Czy warto było uczyć się aż tak? Czy warto było uczyć się aż tak?
Czy warto było uczyć się aż tak?
Zrobiłam małe rozeznanie w redakcji FOCHa. Większość moich pięknych koleżanek ma wykształcenie humanistyczne. I choć część z nas nie pracuje "w zawodzie", to z sukcesem wykorzystujemy wiedzę, którą posiadłyśmy na studiach. I o to chodzi. O wykorzystanie swoich mocnych stron.
Nie wiem czy to powód do zmartwień. Taka postawa oznacza, że ludzie są elastyczni i radzą sobie w życiu. Ktoś może powiedzieć, że radzą sobie, ponieważ są do tego zmuszeni. Cóż, nikt nie obiecywał, że życie to film Walta Disneya. Okazuje się, że kolejny absolwent kierunku zarządzanie i marketing (który wydawał się tak atrakcyjny i prestiżowy) nie znajduje dla siebie pracy w wymarzonym zawodzie (a może już nie ma kim zarządzać). W wielu przypadkach studia, na które się z trudem i nadzieją dostaliśmy okazują się totalną porażką. I co w takie sytuacji? Lepiej zacisnąć zęby i brnąć dalej przez pustynię męki, czy zacząć od nowa i poszukać czegoś, co daje nam satysfakcję. Zmiany są dobre, tylko trzeba na nie spojrzeć z pozytywnej strony. Tak było w moim przypadku. Przez dwa lata wykonywałam pracę moich studenckich marzeń. I okazało się, że mam jednak inne marzenia i chcę robić coś innego. Odrębną kwestią jest szukanie czegokolwiek za wszelką cenę w imię finansowej desperacji. Czyli obniżanie poprzeczki i praca poniżej kwalifikacji. Choć ze swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że wolałam już zmywanie naczyń i opróżnianie popielniczek od siedzenia w domu i czekania na lepsze jutro.
Czy ktoś w ogóle jeszcze zakłada, że przepracuje w jednym miejscu do emerytury? Wątpię. Dlaczego zatem wciąż pokutuje oczekiwanie, że wybór kierunku studiów dokonany w wieku 19 lat, będzie tym jedynym, trafnym i dającym finansowe spełnienie edukacyjnym strzałem w dziesiątkę?W dodatku często pierwszy rok na uczelni jest ostrym rozczarowaniem, bo zamiast uczyć się czegoś konkretnego, musimy zaliczać kolokwia z przedmiotów abstrakcyjnie związanych z przyszłym zawodem. Samo pojęcie pracy w zawodzie jest moim zdaniem mocno dyskusyjne. Bo cóż to w ogóle oznacza?
Moją daleką wyprawę do krainy edukacji zaczęłam od podręcznika Falskiego. Moją daleką wyprawę do krainy edukacji zaczęłam od podręcznika Falskiego.
Moją daleką wyprawę do krainy edukacji zaczęłam od podręcznika Falskiego.
Czego powinny nas uczyć studia? Zaradności, umiejętności poszukiwania i rozwiązywania problemów. Powinny dawać solidne podstawy. Resztę trzeba zrobić samemu. Na końcu jest jednak smutna prawda - żadne studia nie zagwarantują nam sukcesu w życiu zawodowym. Żaden dyplom nie będzie paszportem do serca pracodawcy. Czy są uczelnie i kierunki, które gwarantują większe szanse na rynku pracy? Teoretycznie tak. Po medycynie, stomatologii, architekturze, prawie czy informatyce teoretycznie nie powinno być problemów ze znalezieniem posady. Teoretycznie tak.
Wasza Korespondentka z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku.