Od twarzy Nicole Kidman do rozważań o śmierci - dwugłos Moniki i Ani o (nie)pięknym starzeniu się

Cannes 2014 nie jest dla Nicole Kidman łaskawe. Premiera filmu "Grace. Księżna Monako" spotkała się z dużo mniejszym zainteresowaniem niż opuchnięta i nieruchoma twarz aktorki. Zaczęło się używanie. Nie, wcale nie poszło o rolę Nicole. Kwestią sporną były zmarszczki.

Monika Cieślik: zmarszczki przyjmuję godnie, ale bez entuzjazmu

Sympatycy zmarszczek nader często używają argumentu, że naturalne piękno jest najwspanialsze, bo najprawdziwsze. Jako dowód pokazują zdjęcia dojrzałych, pięknych kobiet. Chociażby ponad 80-letniej Carmen Dell'Orefice. Tyle że po pierwsze jest ona po co najmniej kilku operacjach plastycznych, po wtóre zawsze była piękną kobietą. Ślady mijającego czasu nie tyle charakteru jej dodały, co raczej nie odjęły.

Piękna mimo wieku. Wyjątek czy reguła?Piękna mimo wieku. Wyjątek czy reguła? Piękna mimo wieku. Wyjątek czy reguła? Piękna mimo wieku. Wyjątek czy reguła? (fot. BBC)

Prawdziwie piękne kobiety pozostają piękne do końca swoich dni? Cóż, jeśli umrą młodo, to owszem, z całą pewnością. W innych przypadkach los nie zawsze jest łaskawy. Dlatego nie dziwi mnie to, że piękna Nicole Kidman walczy z oznakami upływającego czasu. Widzę w tym nawet pewną logikę. Gdy ma się taką urodę do stracenia, łatwo o nierozsądne ruchy. Jeśli piękno fizyczne jest zaś pośledniejszą z zalet, zdecydowanie łatwiej pogodzić się z tym, że schodzi na coraz dalszy plan. Najmniej bolą małe straty.

Zmarszczki są dla mnie namacalnymi, widocznymi dowodami przemijania. Są zapowiedzią końca.

Botoks czy kwas hialuronowy nie wydają mi się szczególnie godne pożałowania. Podobnie jak kobiety, które dzięki nim czują się lepiej. Piętnowanie zaś tych zabiegów jako nienaturalnych wydaje się sporą hipokryzją. Wokół tyle kobiet o pofarbowanych włosach, na obcasach, które dodają im wzrostu. W stanikach powiększających biust i nadających im pożądany kształt - często mający niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dodam jeszcze sztucznie zagęszczone i wydłużone rzęsy czy podkłady tuszujące różne niespodzianki na skórze. Naturalna kobieta to prawdziwy rarytas. Może to i dobrze - myślę niekiedy, gdy patrzę na siebie rano w lustrze.

Zmarszczki mnie smucą. Przypominają o tym, o czym myślę wystarczająco często. Moja niechęć do nich nie jest podyktowana wyłącznie estetyką, o której podyskutujemy z pewnością w komentarzach. Zmarszczki to dla mnie znak upływającego czasu. Dowód na to, że coraz więcej za nami, a okres przed nami sukcesywnie się kurczy. Zmarszczki są dla mnie namacalnymi, widocznymi dowodami przemijania. Są zapowiedzią końca. Nie tylko młodości. Dlatego przyjmuję je godnie, ale bez entuzjazmu. I bardzo dobrze rozumiem chęć zatrzymania młodości, o urodzie nie wspominając.

Anka Rączkowska: zmarszczki są znacznie lepsze (i ładniejsze) od botoksu

Nie, nie będę wam tu pisała dyrdymałów o naturalnym pięknie, bo nasze życie, jak pisze Monika, nie ma nic wspólnego z naturą. Ja po prostu dosyć lubię zmarszczki. A może inaczej: wolę zmarszczki od "przebotoksowanych" twarzy. Dlaczego?

Nicole Kidman na festiwalu filmowym w Cannes w 2014Nicole Kidman na festiwalu filmowym w Cannes w 2014 Reuters Reuters

Kobiety o dokładnie wypełnionych bruzdach, elegancko ostrzykniętych kurzych łapkach, idealnie gładkich czołach i lekko nadmuchanych policzkach wydają mi się dziwne, a nie piękne. Według mnie wszystkie te kosztowne zabiegi nie sprawiają, niestety, że wygląda się młodziej i bardziej świeżo. Wygląda się po prostu jak starsza pani, która zrobiła sobie coś z twarzą (nie do końca wiadomo co, bo przecież zabiegi są rozmaite). Ok, być może one się sobie podobają, być może coś w tym jest.

Być może da się z tymi zabiegami nie przesadzić, tu poprawić, tam leciutko podciągnąć tak, żeby było ok (jak Susan Sarandon? Meryl Streep? przecież nikt nie wierzy w to, że NIC sobie nie zrobiły. Po prostu zrobiły sobie DOBRZE). Niestety, Nicole Kidman i parę innych pięknych gwiazd, nie tylko hollywoodzkich, chyba nie umiało się zatrzymać. A może nie trafiły na dobrego specjalistę? Jaka jest przyczyna nie wiem i, szczerze mówiąc, za bardzo mnie to nie interesuje. Ważne jest tylko jedno: jeśli kobieta wygląda tak, że nie bardzo wiadomo, ile ma lat, to niestety nie znaczy, że wygląda młodo.

Te kosztowne zabiegi nie sprawiają, że wygląda się młodziej. Wygląda się po prostu jak starsza pani, która zrobiła sobie coś z twarzą.

Nawet w naszym polskim grajdołku jest kilka takich ślicznotek, co do których jeśli dowiecie się, ile mają lat, to będziecie zdziwieni. Bo myślicie - skoro taka zrobiona, to musi metryczka już bardzo stara. A tu nagle, bam, czterdziestka zaledwie. Ale rzeczywiście, wszystko to raczej kwestia gustu. Jednym się podoba, innym nie, jak to w życiu. Do mnie przemawia bardziej co innego. Botoks to trucizna, jad kiełbasiany. I ja się najzwyczajniej w świecie boję wprowadzania do organizmu trucizn, nawet w bardzo małych dawkach.

Powiecie, że większość leków to rozmaite trucizny. Ale leki jednak służą wyższym celom, uzdrawianiu. A czemu służy botoks? I jeszcze jedno: działanie botoksu polega na częściowym paraliżu mięśni. Nie wiem, jak można to pogodzić z pracą aktora, ale skoro Nicole ciągle ma pracę, to widocznie można. Szkoda tylko, że gra w coraz gorszych filmach...

Więcej o: