Rzucam palenie! Kolejny początek tragifarsy o niewiadomym zakończeniu

To mój najdłuższy związek. Był przy mnie i wspierał podczas wielu kryzysów. Przyszedł jednak czas na kolejną separację. Czy przerodzi się ona w prawdziwe rozstanie? Śmiem wątpić. Toksyczne związki trwają latami, a ja nie jestem w stanie zliczyć, ile razy wypaliłam ostatniego papierosa.

Przy papierosie i zawiesistej kawie odbyłam większość ważnych rozmów. Paląc poznałam wiele interesujących osób. Zaś dzięki ucieczce na papierosa uniknęłam nie raz towarzystwa tych ciekawych mniej lub po prostu inaczej. Dodatkowo sztuka filmowa regularnie podrzuca mi obrazy kobiet palących papierosy w taki sposób, że nie sposób oderwać od nich oczu.

Wyobrażasz ją sobie bez papierosa?Wyobrażasz ją sobie bez papierosa? Wyobrażasz ją sobie bez papierosa? Wyobrażasz ją sobie bez papierosa?

Nie brakuje też filmów z mężczyznami, którzy z papierosem wyglądają tak, że nie byłabym w stanie odmówić im niczego. Walory estetyczne nie robią na Was przesadnego wrażenia? Dobrze, spróbujmy inaczej. Czy nie zwróciliście przypadkiem uwagi na to, że intelektualiści też częściej pozują z papierosem niż zdrowym, zielonym koktajlem, jabłkiem czy czymkolwiek innym, co można uznać za symbol zdrowego trybu życia?

Trudno ukryć, że mam do palenia ogromny sentyment i nie mniejszą słabość. Rozsądek (i prozdrowotni przyjaciele) mówią mi jednak, że przyszedł czas rozstania. Serce nie ma tutaj nic do gadania. Nie jest to, oczywiście, mój debiut w walce z uzależnieniem od ceremonii palenia i od nikotyny. To, co odróżnia tę próbę od wcześniejszych, to coraz mniejsza wiara w powodzenie i znacznie większy dystans. Nie tyle do siebie, co do swoich postanowień.

Zacznijmy od pierwszego postanowienia . Nie palę, zatem nie kupuję papierosów! Jak to wygląda w praktyce? Rzeczywiście, niemal nie kupuję papierosów, ale jednak palę. Cud? Bynajmniej. W pracy nie brakuje osób palących papierosy i co gorsza potrafiących się nimi dzielić. W efekcie nie tylko zyskuję mało eleganckie miano "sępa", ale też opóźniam moment, kiedy zamiast sformułowania "rzucam palenie" będę mogła powiedzieć "rzuciłam palenie" . Postępuję tak, mimo że doskonale zdaję sobie sprawę, że wystarczyłoby powiedzieć "nie, nie dawajcie mi papierosów, bo rzucam palenie". Po raz setny.

Postanowienie numer dwa . Wiedząc o swojej słabości, unikam ludzi i sytuacji, które wiodą na pokuszenie. W teorii pięknie, w praktyce - zdarzyło mi się, pozornie przypadkowo, stanąć blisko palącej osoby. Zdarzyło mi się również za palącą osobą iść. W każdym przypadku omiatał mnie dym. Niby nic, a tak wiele. Czyste sumienie? Niekoniecznie. Z przyzwyczajenia, w restauracjach z ogródkiem wciąż siadam w miejscach przeznaczonych dla osób palących. Jak można palić, nie paląc? Oto podpowiedź. Biję się w pierś, grzeszę.

Postanowienie numer trzy . Zastąpię nałóg palenia innym. Zdrowym, rozwijającym, a przynajmniej takim, które nie będzie mi szkodzić. A jakże, owszem. Landrynki, paluszki, mentosy, słone orzeszki, słodkie orzeszki, wszystkie orzeszki. Gotowanie, duszenie, pieczenie. Jedzenie, podgryzanie, chrupanie. To akurat udało się. Po dwóch miesiącach wyglądam zdecydowanie bardziej ZDROWO. Pieniądze zaoszczędzone na papierosach wydałam na przekąski. Doprawdy, wspaniała wymiana, złoty interes, jestem Midasem w spódnicy.

Postanowienie numer cztery . Czas, który do tej pory przeznaczałam na bezproduktywne palenie, wykorzystam z sensem. I tak się dzieje. Nieustannie myślę, analizuję, roztrząsam, przeprowadzam symulacje. Temat przewodni rozmyślań, niebywale zaskakujący, z pewnością nie zgadniecie. Papierosy. Paląc nigdy nie poświęcałam tyle czasu i energii nikotynie. Nie paląc myślę o niej nieustannie. Wiedzieliście, że Sartre twierdził, że najlepiej smakują papierosy samodzielnie kręcone? Natrafiłam na te informację oczywiście przypadkiem, buszując po sieci w poszukiwaniu sposobów na walkę z uzależnieniem.

Postanowienie numer pięć . Za walkę z nałogiem przysługuje mi nagroda! Zaoszczędzone pieniądze wydaję na przyjemności. Oczywiście. Patrz punkt trzeci: orzeszki i ich kumple.

Walka z paleniem w moim przypadku nie oznacza zatem żadnej nagrody, poza gorzką w smaku frustracją i rozczarowaniem własną słabością. Im bardziej nie palę fizycznie, tym bardziej palę w myślach. Podróż ku wolności od papierosa rozpoczynana wielokrotnie, wydaje się nie mieć końca. Anonimowi (byli?) Palacze, jak do kroćset sobie z tym poradziliście?

Więcej o: