Mizogin czy feminista? Wystarczy żeby nie był idiotą

Rzadko krzyczę "gewałt, patriarchat" - jakoś nie odczuwam przemożnej potrzeby. Nie lubię też, gdy ludzie cyniczni wodzą nas za nos, wykorzystując swoje 13 sekund na wizji. Jednak wczorajszy występ JKM (proszę sobie rozwinąć skrót używając dowolnych słów) i jego teza, że kobiety udają, że stawiają opór podczas gwałtu, sprowokowała mnie do rozważań o tym, czy potrzebujemy mężczyzn-feministów?

Ja wiem. JKM to nie człowiek, to stan umysłu. Poświęcę więc jego sprawie minimum czasu antenowego. Ot, wczoraj u Moniki Olejnik , korzystając z przedwyborczego zainteresowania swoją osobą, postanowił błysnąć bon-motem (nawet kilkoma) i zagwarantować sobie medialną promocję przez kolejne 72 godziny, wygadując rozmaite bulwersujące rzeczy. Jedna z nich dotyczyła gwałtów na kobietach. Zdaniem osoby kobiety "zawsze udają, że stawiają jakiś opór" , "zawsze też się troszkę gwałci" i rzecz w tym, by wiedzieć kiedy można, a kiedy nie.

W tej kampanii wyborczej Korwin-Mikke 'zasłynął' wieloma kontrowersyjnymi wypowiedziamiW tej kampanii wyborczej Korwin-Mikke "zasłynął" wieloma kontrowersyjnymi wypowiedziami Fot. Gazeta.pl Fot. Gazeta.pl

Nie ma sensu dłużej rozwodzić się nad tym twórczym rozwinięciem myśli śp. Andrzeja Leppera, który był w swych poglądach nieco mniej radykalny i uważał, że tylko prostytutki nie da się zgwałcić. Dość o panu JKM. Zderzenie z tym mizoginicznym tirem nastąpiło u mnie po całym dniu rozmyślań nad skrajnie odmienną męską postawą. A mianowicie nad zjawiskiem mężczyzn deklarujących się jako feminiści.

Łukasz Wójcicki opublikował w "Codzienniku Feministycznym " ni to manifest, ni to wyznanie mężczyzny-feministy. Wpis zawiera sporą dozę deklaratywnych auto-diagnoz ("(...) trenuję umysł, kminiąc, jak pozbyć się seksitowskiego ścierwa z jadłospisu", "(...) moja świadomość w żaden sposób nie wpłynęła na uszczuplenie patriarchatu", "Demontuję patriarchalną ramę wychowania zupełnie jakbym rozkładał konstrukcję z kasztanów i zapałek") oraz jedną znakomitą anegdotę dotyczącą tego, że pan feminista w zetknięciu z panami drwalami-seksistami nie był w stanie przeciwstawić się ich uwłaczającej kobietom retoryce. Pozwolę sobie zacytować, bo rzecz jest ogromnie zabawna.

Jestem u znajomych na wsi. Sobota przy wyrębie lasu. I lecą różne seksistowskie teksty albo "nie świruj, bo takie życie - natury nie oszukasz". A chłopaki są z okolicznych wiosek. A to jeden lubi sprosić dziewuchy do siebie i tak nachajcować w piecu, żeby te zaczęły się rozbierać. Z gorąca. Drugi baby do lasu nie weźmie, żeby mu się nie pałętała między nogami, itd. Dobrze się nie znamy, więc delikatnie insynuuję, że takie teksty są nie na miejscu, bo odbierają kobietom podmiotowość albo sprowadzają je do poziomu obiektów seksualnych. (...) Przeskakują z jednego tematu na drugi. Z jednego świńskiego komentarza na następny. Musiałbym chyba porzucić robotę i zająć się dydaktyką wśród drwali na poważnie. Tego samego dnia wieczorem przy ognisku podobnie. W dodatku chłopaki już tak napite, że kompletnie nic do nich nie dociera. Czuję się bezsilny i zdruzgotany porażką antyseksistowskiej dydaktyki. Jak rozmawiać o równości w takich warunkach? To pytanie ciśnie mi się na usta i błądzi w zakamarkach mózgu w poszukiwaniu odpowiedzi.

Ciśnie mi się ulubione powiedzenie mojego kolegi o poszukiwaniu mózgu w zupełnie niewłaściwym miejscu, ale poniecham. Odniosę się za to do zbudowanej przez autora myślowej konstrukcji. Nie wiem skąd u feministy pomysł, że kobiety potrzebują obrońcy z urzędu, w dodatku męskiego? Rozumiem edukacyjny zapał (pójdź no drwalu, ja cię uczyć każę) i szlachetną misję podkopywania patriarchatu u jego fundamentów, ale chyba nie tędy droga! Mówiąc całkiem serio: gdy jakiś idiota (egzemplarz ekstremalnego idioty mamy na początku tekstu) wypowiada się w sposób obelżywy, głupi, chamski, bezczelny na temat kobiet w ogólności, czy też jednej konkretnej, to ja jako kobieta nie oczekuje że jakiś rycerz w lśniącej zbroi zjawi się, by cymbałowi przywalić w zęby. W moim imieniu. Dziękuję, umiem przywalić sama - żaden mężczyzna, ani nawet feminista, nie jest mi do tego niezbędny. Czuję się wręcz nieco obrażona supozycją jakobym - ja nieszczęsna białogłowa - potrzebowała takiej wyręki ze strony niepokalanego rycerza feminizmu.

Po drugie zaś nie wiem skąd to seksistowskie przekonanie, że seksizm jest postawą czy zachowaniem specyficznie męskim? Obawiam się, że wiele kobiecych konwersacji na temat zalet ciała i ducha (aha) różnych panów też dałoby się takim mianem określić. Sama - tu biję się w pierś mą imponującą - mam na sumieniu uwłaczające męskiej godności i sprowadzające te delikatne, wrażliwe istotki ludzkie do poziomu obiektów seksualnych, podszyte obleśnym rechotem konwersacje z koleżankami, czy aby dany pan jest ruchaty , czy nieruchaty . I zupełnie się tego nie wstydzę, ani nie życzyłabym sobie, by ktoś na podstawie tych moich uwag o mężczyznach wyjechał mi z antyseksistowską dydaktyką. Mogę dać słowo harcerza, że nie traktuję mężczyzn przedmiotowo, ale czasem lubię się pochichrać z koleżankami, jak jakiś drwal.

Jako kobieta natomiast nie potrzebuję, by ktoś stawał w mej obronie i karcił wiejskich (czy miejskich - nie twórzmy kolejnych -izmów) chłopaków, którzy sobie przy piwku jakieś prywatne kocopoły wygadują. Ich sprawa, pewnie potem ich baby wałkami w łeb spiorą - jakoś mi nie żal. Jako kobieta nie potrzebuję, by mężczyźni byli feministami - wystarczy, że będą mnie traktować z szacunkiem, jak każdą inną istotę ludzką bez względu na jej płeć. Nie potrzebuję nawet, by ktoś w moim imieniu karcił bardziej szkodliwego durnia jakim jest JKM. Na szczęście sama wiem, co mam o nim myśleć i nie potrzebuję męskiego ramienia, by na nim swój żal wypłakać. Powiedzmy sobie szczerze - kiedy stykasz się z idiotą, nie ma najmniejszego znaczenia jakiej ten idiota jest płci. Po prostu należy unikać kontaktu, zwłaszcza seksualnego, bo jeszcze się rozmnoży.

PS. Żeby nie kończyć ponurą nutą - czy znacie już mem z feministą Frankiem ? Miłego dnia!

W tej kampanii wyborczej Korwin-Mikke 'zasłynął' wieloma kontrowersyjnymi wypowiedziami Buzzfeed.com

Więcej o: