Rzecz o nostalgii i świecie bez telefonów komórkowych

Pamiętacie te stare dobre czasy, kiedy komórki służyły wyłącznie do dzwonienia? Kiedy na wyjście do kina umawialiśmy się nie na Facebooku, ale osobiście albo przez telefon? Albo kiedy na spacer wychodziło się nie po to, żeby cykać na nim miliony zdjęć, tylko po to żeby pospacerować... Tęsknicie za tymi czasami?

Coraz częściej łapię się na spostrzeżeniach, jak nowe technologie zmieniły nasze relacje społeczne, i to zmieniły w sposób, który dla wielu jest irytujący lub bulwersujący. Przykłady?

- Kiedyś, jak umawiałam się ze znajomymi w knajpie, to szliśmy tam pogadać. Nie było mowy o tym, żeby każdy siedział z nosem przylepionym do ekranu smartfona!

- Kiedyś, jak zabłądziłam - po prostu pytałam o drogę. Dziś wyciągam smartfona.

- Kiedyś miałam ścisłe grono bliskich znajomych. Teraz na Facebooku mam ich kilkuset.

- Kiedyś, gdy w kolejce spotykałam dawno niewidzianego znajomego po prostu z nim rozmawiałam. Dziś oboje wyciągamy smartfony i wolimy angażować się w cyfrowe życie.

Pamiętacie to? Tęsknicie za tym? Bo ja nie.

Życie i miłość w metrze Nowego Jorku. Zdjęcie pochodzi z 1946 roku.Życie i miłość w metrze Nowego Jorku. Zdjęcie pochodzi z 1946 roku. Fot. Stanley Kubrick/ Museum of the City of New York Fot. Stanley Kubrick/ Museum of the City of New York

I szczerze przyznam, że te wszystkie nawoływania i apele o "odłączenie się" od sieci, skasowanie konta na Facebooku i ponowne zwrócenie się w stronę "prawdziwego życia" trochę podnoszą mi ciśnienie.

Bo prawdziwe życie toczy się teraz właśnie w taki sposób - ze smartfonami w ręku. Bardzo łatwo jest przedstawić argument, że prawdziwe relacje międzyludzkie są teraz zastępowane relacjami człowiek - smartfon. Tylko że wystarczy popatrzeć na statystyki naszych aktywności na tych urządzeniach, a okaże się, że znaczną część czasu spędzamy tam... w aplikacjach serwisów społecznościowych. Czyli właśnie ze znajomymi, których nie ma chwilowo u naszego boku. To źle?

Co więcej, naukowcy sprawdzili, dlaczego tak lubimy korzystać z Facebooka i tworów jemu podobnych. Okazuje się, że ośrodki w mózgu, które odpowiadają za odczuwanie przyjemności aktywizują się również, kiedy dzielimy się informacjami o sobie. To nam daje satysfakcję, a za jej odczuwanie odpowiedzialna jest dopamina, zwana hormonem szczęścia.

Dzielenie się swoim życiem w sieci jest tak powszechne, bo jest przyjemne, co tłumaczy też dlaczego niektórzy są wręcz uzależnieni od nadmiernego korzystania z serwisów społecznościowych. Umieszczenie wpisów na Facebooku uruchamia te same mechanizmy w naszym mózgu co seks czy jedzenie.

Postęp technologiczny jest nieuchronny - to taki banał, że aż wstydzę się tego zdania. A telefony komórkowe są z nami na tyle długo, że zdążyły już zmienić nasze zachowanie i przyzwyczajenia. Nie na lepsze albo na gorsze; po prostu zmieniły. Kiedyś nie było lepiej. Było po prostu inaczej.

A jeśli nie nauczymy się żyć w zgodzie i harmonii z nowoczesnymi urządzeniami, takimi jak te nieszczęsne smartfony, to możemy skończyć jak bohaterka poniższego filmu.

 

Wyalienowana z grupy, nie mówiąca tym samym językiem, poza nawiasem.

Ostatecznie chodzi przecież tylko o niepopadanie w skrajności.

Joanna Sosnowska

Więcej o: