"Antybiotyki to nie cudowne panaceum" - lekarz o mitach i faktach związanych z terapią antybiotykową

"Nadużywamy antybiotyków we wszystkich dziedzinach życia, nie tylko w medycynie, ale i w weterynarii, przy produkcji żywności" - pisze w komentarzu specjalnie dla Foch.pl specjalista chorób wewnętrznych dr Szymon Pacho.

Raport opublikowany przez WHO, o rosnącej liczbie bakterii, które uodporniły się na działanie antybiotyków brzmi dość alarmująco, ale w świecie medycznym to żadna nowość. Od 1992 r. prowadzony był międzynarodowy program Alexander , badający oporność bakterii na antybiotyki. Uczestniczyły w nim również polskie placówki. Obecnie prowadzony jest szereg takich badań, uwzględniający różne patogeny i różne antybiotyki. Prof. dr hab. med. Waleria Hryniewicz z Narodowego Instytutu Leków od wielu lat stara się nagłośnić problem, zarówno w prasie specjalistycznej, jak i powszechnej. Oporność narasta, a zróżnicowanie pomiędzy poszczególnymi krajami jest ogromne, tzn. oporność jednej bakterii w Polsce może być znacznie większa w porównaniu z innym krajem. Problem polega na tym, że nadużywamy antybiotyków we wszystkich dziedzinach życia, nie tylko w medycynie, ale i w weterynarii, przy produkcji żywności. Ten pyszny kurczak, którego zjedliśmy na niedzielny obiad pewnie był nimi nafaszerowany, żeby był taki ładny i dorodny.

Pojawiają się wciąż nowe gatunki drobnoustrojów, musimy umieć je rozpoznawać i z nimi walczyć.

Antybiotyki to nie cudowne panaceum, a wiele osób wydaje się niestety tak uważać. Problem leży po stronie lekarzy jak i pacjentów. Monika Cieślik twierdzi , że "może by tak jednak zamiast odmawiać przepisywania tabletek antykoncepcyjnych i podpisywać "Deklarację wiary", edukować pacjentów i tłumaczyć im, jak działają antybiotyki?" . Tak się dzieje już od dość dawna. Od wielu lat 18 listopada obchodzony jest Europejski Dzień Wiedzy o Antybiotykach . Jego celem jest zwrócenie uwagi na problem rozprzestrzeniającej się oporności na antybiotyki wśród drobnoustrojów wywołujących poważne zakażenia u człowieka. Niestety, często przechodzi on bez echa w mediach. Ale to nie znaczy, że w związku z tym nic nie jest robione. Nieustannie są opracowywane zalecenia co do stosowania antybiotykoterapii. W szpitalach są one powszechne, a nad ich stosowaniem pilnie czuwają farmakolodzy kliniczni.

W przypadku tak zwanej podstawowej opieki zdrowotnej problem wydaje się być znacznie większy. Mimo że udowodniono, że wśród młodych lekarzy i farmaceutów wiedza mikrobiologiczna jest dobra, to jednak powinna być ciągle uzupełniana. Pojawiają się wciąż nowe gatunki drobnoustrojów, musimy umieć je rozpoznawać i z nimi walczyć. Niestety, możliwości dokształcania się, zwłaszcza w ośrodkach zlokalizowanych poza dużymi miastami są dość ograniczone. Drugim problemem jest brak czasu, w którym lekarz mógłby właściwie zająć się pacjentem. Przysłowiowe "15 minut na pacjenta" już samo w sobie wydaje się być żartem, bo w tym czasie można ledwie zamienić trzy zdania, a co dopiero dokładnie zbadać chorego. Często nawet tego czasu jest mniej. Ale nie jest to czas i miejsce na rozpisywanie się o walce z wiatrakami. Problemem jest również brak dostępu do szybkiej diagnostyki mikrobiologicznej. Tymczasem, przykładowo, u dzieci z zapaleniem gardła zalecane jest wykonanie posiewu.

Nadużywanie antybiotyków wynika również z nierozsądnego podejścia pacjentów.

Kolejnym problemem jest niestety fakt, że antybiotyki są często przepisywane "na wszelki wypadek". Wynika to z przesądu, że antybiotyk zastosowany w infekcji wirusowej może uchronić przed rozwinięciem się na jej podłożu zakażenia bakteryjnego. W bardzo nielicznych przypadkach jest to skuteczne, ponieważ nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy akurat ten lek będzie skuteczny na bakterię, która zaatakuje. Nadużywanie antybiotyków wynika również z nierozsądnego podejścia pacjentów do tej formy leczenia. W mojej praktyce byłem wielokrotnie "przymuszany" do wypisywania antybiotyku. Uzasadnienia były różne: "bo mi wcześniej pomógł" ; "bo znam swój organizm" ; czy też najbardziej znienawidzone "bo płacę składki na służbę zdrowia i domagam się" . Próby wytłumaczenia często spełzają na niczym, a niezadowolony pacjent często idzie do innego lekarza "tylko po receptę". Tamten, przy natłoku innych osób poddaje się i wypisuje.

Co czwarty chory w Polsce nie stosuje się do zaleceń lekarza.

Chociaż były przeprowadzone badania, w których udowadniano, że nie jest to częsty problem, to jednak w dużych aglomeracjach, z łatwym dostępem do niepublicznej służby zdrowia, staje się on coraz częstszy. Istotnym problemem jest brak tak zwanego efektu compliance , czyli przestrzegania zaleceń lekarza. Jeżeli antybiotyk zostaje wypisany, to trzeba przyjąć pełną dawkę . Niestety z obserwacji wiem, że mało kto do tych zaleceń się stosuje. Już słyszę w tej chwili ten głośny okrzyk, że "nieprawda, ja zawsze", ale chwilę później, jeśli się lepiej zastanowić to może był ten jeden, no dwa razy... Sam muszę się uderzyć w pierś, zdarzyło mi się. Według badania Naukowej Fundacji Polpharmy co czwarty chory w Polsce nie stosuje się do zaleceń terapeutycznych. W celu poprawy sytuacji prowadzone są, zarówno przez Ministerstwo Zdrowia, jak i firmy farmaceutyczne, kampanie mające na celu poprawienie sytuacji.

Listę problemów związanych z antybiotykoterapią i w ogóle z jakimikolwiek formami leczenia można by jeszcze długo ciągnąć. Najważniejsze w tym całym zagadnieniu wydają mi się być dwie kwestie. Po pierwsze podejście do terapii jako do formy dialogu - lekarz zaleca, ale pacjent jest odpowiedzialny za swoje zdrowie. Trzeba zwracać uwagę na objawy, zgłaszać co niepokoi, pytać, aby wyjaśnić niepewności. Druga kwestia to rozpropagowanie standaryzacji leczenia i profilaktyki antybiotykowej . Niestety, chociażby ze względu na ich szerokie, wielodziedzinowe stosowanie, o którym wspomniałem na wstępie, jest to niezwykle trudne do wprowadzenia w życie.

dr Szymon Pacho

* Szymon Pacho - lekarz, specjalista chorób wewnętrznych, domyka doktorat z kardiologii. Na co dzień stara się walczyć z chorobami i stereotypami.

Więcej o: