1. Zaczynamy śmierdzieć. Albo przynajmniej podśmiardywać. Niestety, prawda smutna, ale prawdziwa. Małe dzieci pachną, niemowlaki upajająco, większe też nie najgorzej, z nastolatkami już zaczyna się robić niedobrze. Dorośli - sami wiecie. Albo się nie domyją, nie wypiorą ubrań, albo użyją za dużo perfum czy innego płynu do płukania.
2. Ograniczamy alkohol. Najpierw możemy kupować go legalnie i spokojnie upijać się w czasie ogniska, ale później, kiedy już naprawdę jesteśmy dorośli, wydajemy kupę kasy na ledwo-co-alkoholowe drinki w modnych klubach i kończymy zbyt wcześnie, żeby się można było upić. Dlaczego? Bo przeraża nas dzień następny i kac, który trwa od rana do nocy, a czasem jeszcze dłużej.
3. Ograniczamy seks. Już nie chce nam się cztery razy po dwa razy osiem razy raz po raz o północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz. Coraz częściej jesteśmy zmęczeni, coraz częściej boli nas głowa. Dorosłych w ogóle ciągle boli głowa. Nie mam pojęcia dlaczego i od czego.
4. Już nie pracujemy po to, żeby zaszaleć w weekend albo kupić sobie totalnie niewygodne, 18-centymetrowe szpilki. Teraz pracujemy po to, żeby mieć na ratę kredytu na 30 lat, na szafki w kuchni, na remont łazienki, na domek na mazurach, na buty dzieci na zimę. No, może na nowy krem przeciwzmarszczkowy czy inną mezoterapię też.
5. Powoli zaczynamy sami siebie przekonywać, że te wszystkie zabiegi chirurgii estetycznej w gruncie rzeczy nie są takie złe , a może nawet bardzo dobre. Bo przecież po to je człowiek wymyślił, żeby z nich korzystać, prawda? I żeby było lepiej, ładniej, bardziej gładko.
6. Chodakowska nie jest już dla nas żadnym wyzwaniem , tylko starą, brzydką kobietą o twarzy konia, która ględzi jak Coelho i wcale nie jest ładnie zbudowana. Serio, komu by się chciało ćwiczyć z nią na Stadionie Narodowym, żeby pobić rekord Guinessa? Wolimy trenera prywatnego, młodego, dobrze zbudowanego, najlepiej, żeby jeszcze umiał dobrze pomasować.
Nie ma odwrotu Nie ma odwrotu
Nie ma odwrotu
7. Nie możemy już bezkarnie jeść dziesięciu kanapek z bułeczki z serem, szynką i potężną warstwą masła na noc. Bułeczki w ogóle już nie powinniśmy jeść. Ani pysznego masełka. I kluseczek. I ziemniaczków. I smalczyku. I ciasteczek. I lodów. I niczego, co jest pyszne. Może poza pomidorami.
8. Zwykły, życiowy stres zamienia się w coś dziwnego i coś więcej. Mogą pojawić się lęki. Mogą umrzeć zęby. Mogą pojawić się wszystkie choroby świata i kłopoty skórne. Kłopoty z trawieniem. Kłopoty ze spaniem. A kiedyś po prostu dałoby się komuś w pysk. Albo poszło upić. Albo pogadało z koleżanką i też by pomogło. Kiedyś. Dziś już te sposoby nie działają. Trzeba wydać na lekarza.
9. Kiedy idziesz do sklepu coś sobie kupić, wychodzisz z kolejną parą spodni dla syna, albo z kolejną sukienką dla córki. Dla ciebie już nie szyją. Albo nie chcesz się pogodzić, że bardzo możliwe, że nie zmieścisz się już w rozmiar 36.
10. Zasypiasz po przeczytaniu mniej więcej połowy strony. Zasypiasz po 10 minutach filmu. Zasypiasz w metrze. W autobusie. W samochodzie za kierownicą też chętnie byś zasnęła, bo jakoś dziwnie ciągle chce ci się spać. Ale jak już się tak porządnie wyśpisz, 10 godzin cięgiem, to oczywiście czujesz się jak ostatnia szmata i boli cię głowa. Bo - patrz pkt. 3.
11. Nic cię nie jara. Wszystko już było. To już widziałaś, a tamto czytałaś. Boże, czy to wszystko musi być takie nudne?
12. Masz w dupie najnowsze aplikacje na smartfona. Wystarczy, że masz mejla, bank, pogodę, spotify, kalendarz, notatki, kalkulator, Instagram i Facebook. Tak, ciągle uważasz, że Facebook jest całkiem ok.
13. Marzysz o tym, żeby przebiec maraton, bo chcesz sobie udowodnić, że nie jest jeszcze z tobą tak źle. To będzie takie wow i wszyscy na pewno ci pogratulują!
14. Myjesz zęby rano, wieczorem, w południe, przed obiadem, po obiedzie, a czarny nalot i tak nie chce zejść. A mech bardzo szybko osiada.
15. Wiesz, kto to David Bowie , Lou Reed, Simon i Garfunkel, CPN, Społem, kartki na mięso, ocet na półkach, teleranek, 5-10-15, miś Kolargol, saturator, napój w folii...
16. Przestajesz palić i wdrażasz dietę antyrakową. Bezglutenową. Bezlaktozową. Wierzysz, że "dobre, świadome życie", mindfulness, tai chi, joga i te wszystkie niuejdżowe bzdety uchronią cię przed rakiem. Serio.
17. Wciąż płacisz sama za własne ubrania. Ha ha. Zamiast założyć bloga i dostawać te wszystkie szmaty tonami i za darmo.
18. Twoje półki są pełne płyt kompaktowych. I książek. Masz nawet adapter i kilka czarnych analogów. Wydaje ci się, że to jest takie super trendy hipsterskie i cool.
19. Już nie myślisz, że zdrada partnera to najgorsza tragedia pod słońcem. Nie rzucasz go z dnia na dzień, nie wyprowadzasz się sama z dziećmi ze wspólnego domu. Zastanawiasz się, jak to wykorzystać z korzyścią dla siebie. Tak długo się zastanawiasz, aż wreszcie przestaje ci to przeszkadzać. Przecież łatwiej żyć z dwóch pensji niż z jednej.
A wy? Jakie znacie oznaki dorosłości?