Mydło i powidło - przegląd kosmetyków wszelakich

Z okazji Międzynarodowego Dnia Urody - przegląd rozmaitych produktów kosmetycznych. Będzie o kuszeniu azjatycką pielęgnacją w wersji eko, o tym, co łączy peeling enzymatyczny z serum typu DIY i olejkiem pichtowym oraz jaki doskonały kosmetyk można kupić za niecałe cztery złote.

Z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak zostali bohaterami mojej dzisiejszej opowieściZ pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak zostali bohaterami mojej dzisiejszej opowieści Z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak zostali bohaterami mojej dzisiejszej opowieści Z pozoru nie mają ze sobą nic wspólnego, a jednak zostali bohaterami mojej dzisiejszej opowieści

Niedawno poszukiwałam ciekawego peelingu enzymatycznego do twarzy. Od słowa do słowa i od komentarza do komentarza pod tekstem , zdecydowałam się przetestować Peeling Enzymatyczny Eko z Biochemii Urody . Z tego co pamiętam, ostatecznie przekonała mnie informacja, że produkt jest typem peelingu popularnego na rynku azjatyckim (w końcu w artykule opisywałam AZJATYCKIE zwyczaje dotyczące oczyszczania twarzy oraz wspomniałam o azjatyckim wieloetapowym nawilżaniu więc ta Azja wstrzeliła się idealnie).

Podstawowymi składnikami aktywnymi peelingu są enzymy z miąższu ananasa oraz z miąższu owoców papai. Producent informuje, że "delikatnie rozpuszczają martwy, zrogowaciały naskórek oraz działają łagodząco i gojąco na skórę". Peeling zawiera także koloidalną mączkę owsianą, która ma działanie przeciwzapalne i przeciwstarzeniowe oraz mączkę ryżową, która nawilża, wygładza, rozjaśnia i poprawia koloryt cery. Biochamia Urody obiecuje wygładzenie skóry już po pierwszym użyciu i... nie kłamie!

Peeling enzymatyczny w proszkuPeeling enzymatyczny w proszku Peeling enzymatyczny w proszku Peeling enzymatyczny w proszku

Bardzo dobrze współpracuje mi się z tym produktem. Co prawda, obsługa jest nieco bardziej skomplikowana niż gotowców wyciskanych z tubek, bo peeling ma konsystencję proszku i trzeba go sobie na dłoni rozrobić z wodą, hydrolatem czy olejem, ale efekty stosowania są doskonałe. Szczególnie w zakresie wygładzenia i poprawy cery. Myślę, że za efekt wow odpowiedzialna jest ta mączka ryżowa i ośmielę się stwierdzić, że skromna mączka może stawać w szranki z silikonami, które tak bardzo kochamy za wow-efekty kosmetyczne. Myślę sobie nawet, żeby tę mączkę jakoś solo zaangażować do pielęgnacji mojej skóry... albo dosypywać jej sobie, ja wiem, do pudru? Albo nie komplikować życia, tylko zakupić sobie puder ryżowy. O! I to jest wart odnotowania wniosek z dzisiejszej loteryjki!

Zainspirowana azjatyckim szaleństwem kosmetycznym w zakresie nawilżania twarzy (po szczegóły zapraszam do zalinkowanego wyżej artykułu) poszłam za ciosem i postanowiłam za jednym zamachem zamówić sobie w Biochemii Urody serum. Szczególnie zależało mi na pielęgnacji skóry pod oczami, więc zdecydowałam się na Serum na Okolice Oczu i Naczynka . Produkt ma wspomagać "walkę z cieniami i opuchnięciami okolic oczu" oraz oczywiście wzmacniać naczynka (w co naturalnie nie wierzę). Serum faktycznie przyjemnie nawilża, bardzo dobrze radzi sobie z moją skórą pod oczami, co łatwe wcale nie jest. Skóra po zastosowaniu produktu jest sprężysta, nawilżona, miękka. Kosmetyk ma bardzo delikatną konsystencję i doskonale się wchłania. Z powodzeniem można go używać na dzień pod kosmetyki do makijażu. Nie zauważyłam natomiast, żeby serum jakoś szczególnie redukowało przebarwienia pod oczami, ale moje cienie pod oczami są prawdziwym wyzwaniem nie tylko dla kosmetyków pielęgnacyjnych. Przy okazji stosowania tego produktu zdałam sobie sprawę z dwóch istotnych spraw. Po pierwsze kremy, serum i cała reszta kosmetyków eko do nakładania na ciało nie jest dla mnie. Ja kocham chemię i tym samym kocham parabeny. Nie wiem, co za licho mnie pokusiło, żeby natychmiast po wymieszaniu serum (w niemal sterylnych warunkach) wepchać do niego palec?!

Skażone serumSkażone serum Skażone serum Skażone serum

Gdyby chociaż Biochemia Urody przewidując, że zrobię sobie domową hodowlę bakterii w słoiczku, zaopatrzyła mnie w pojemniczek z pompką... W każdym razie zdarza mi się to nie po raz pierwszy i efekt jest taki, że po krótkim czasie stosowania nie trzeba jechać do Norwegii, żeby zobaczyć trolla. Poza tym, żeby użyć kosmetyku, muszę go mieć pod ręką w łazience, bo latanie po krem do lodówki u mnie nie działa. Równie dobrze takiego kosmetyku może nie być. Na pewno nie będę z niego korzystać. Toteż jestem otwarta na wasze propozycje serum do twarzy (lub pod oczy) naszprycowanych konserwantami i w niezbyt wygórowanych cenach. Bo to moje Eko już się nie nada...

Nie obiecuję, że kiedy skorzystacie z olejku pichtowego, partner nadal będzie chciał dzielić z wami sypialnię. Ale osobiście uważam, że olejek pichtowy jest niezastąpiony...Nie obiecuję, że kiedy skorzystacie z olejku pichtowego, partner nadal będzie chciał dzielić z wami sypialnię. Ale osobiście uważam, że olejek pichtowy jest niezastąpiony... Nie obiecuję, że kiedy skorzystacie z olejku pichtowego, partner nadal będzie chciał dzielić z wami sypialnię. Ale osobiście uważam, że olejek pichtowy jest niezastąpiony... Nie obiecuję, że kiedy skorzystacie z olejku pichtowego, partner nadal będzie chciał dzielić z wami sypialnię. Ale osobiście uważam, że olejek pichtowy jest niezastąpiony...

A czy wiecie, że do walki z trollami, zwanymi także wypryskami lub po prostu - pryszczami, najlepszy jest olejek pichtowy? Znacie? Używacie? Olejek pichtowy jest stosowany w aromaterapii, można go wdychać, można nim masować. Co prawda, nie bardzo sobie wyobrażam to ostatnie, bo olejek ma bardzo intensywny zapach i wystarczy jedna kropelka nałożona na zmianę zapalną, a już wszyscy współlokatorzy komentują snująca się po mieszkaniu woń jodły syberyjskiej. W każdym razie, olejek pichtowy działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie, dzięki czemu wszelkie przykre niespodzianki bardzo szybko znikają bez śladu.

Na koniec prezentacji moich kosmetycznych odkryć - hit pielęgnacji, który po prostu trzeba mieć. Bezwarunkowo! Hit poznany dzięki czytelniczkom Focha: Maść Ochronna z Witaminą A .

Nie wiem, czy udało by się znaleźć drugi tak uniwersalny produkt w tak przystępnej cenie. Maść kosztuje bowiem około czterech złotych i jest niezastąpiona, jeśli trzeba zregenerować przesuszoną, spękaną skórę. Sama smaruję nią dłonie (wymiennie z kremami do rąk), jest także doskonała do pielęgnacji stóp i robi cuda z popękanymi, szorstkimi piętami. Pomaga pozbyć się zajadów i goi spierzchnięte usta. Wiem, że niektórzy używają jej także do kremowania twarzy. Sama tego nie robiłam i mam troszkę mieszane uczucia - czy aby nie jest to produkt zbyt ciężki na twarz?

Więcej o: