Inspiracją stała się lektura tekstu opublikowanego na jednym z popularnych lifestylowych serwisów. Adresowanym bynajmniej nie do nastolatek, przynajmniej oficjalnie. Szukałam czegoś, co albo da mi do myślenia, albo przynajmniej poprawi humor. Udało się, a jakże. Trafiłam na poradniczy artykuł, w którym makijażysta, jeden z tych bardziej znanych i doświadczonych, udzielił redaktorce porady, co można zrobić z wypryskiem na twarzy. Rady nad wyraz nietuzinkowej, dodam. Odsuwającej w cień zapomnienia jakże trywialną bazę pod podkład, czy banalny korektor.
Wyobrażasz to sobie? Bo ja i owszem. Tuż po ataku śmiechu, nieopatrznie podzieliłam się sposobem na kłopoty z cerą z dziewczynami, podczas jednej z redakcyjnych (tajnych, oczywiście) narad. Dobra, lekko mijam się z prawdą. Doskonale wiedziałam co robię. Zaczęło się jak zawsze, niewinnie. Od całkiem poważnych porad, aby jaśnie pannę krostę bezpardonowo potraktować igłą . Ostrzem przekłuć, pozbawić życia, zlikwidować, zapomnieć. Ewentualnie obłożyć na noc mazią stworzoną z rozgniecionej w wodzie aspirynie , bo przecież kwas acetylosalicylowy uleczy wszystko. Powróciło też niczym bumerang wspomnienie nieśmiertelnej maści cynkowej . Pojawiły się sugestie, aby wykorzystać wysuszające działanie pasty do zębów i mocnego alkoholu (zewnętrznie, dodam). O klasycznych żelach i maseczkach antytrądzikowych wspominać nie będę, tak bardzo zwyczajne teraz mi się to wydaje. Wkrótce bowiem rozpoczęło się to, na co w głębi duszy liczyłam. Konkurowanie z profesjonalistą. Burza abstrakcyjnych idei. Konfrontacja doświadczenia makijażysty z doświadczeniem codziennym kobiet, które niejedną "nieestetyczną zmianę" miały na twarzy. Podważanie jego autorytetu i proponowanie nowych, autorskich, naturalnie lepszych rozwiązań. Nie ukrywam, że liczę na wasz udział i propozycje tuszowania niedostatków urody inne niż te, poniżej przeze mnie cytowane.
Ach, ileż czarnych pieprzyków ma na twarzy autor tejże rady? - zastanawiała się jedna z redaktorek. Czy otoczenie nie reaguje nerwowo widząc, że jego pieprzyki wykazują tendencję do spontanicznych zmian miejsca położenia? Czy maluje sobie pieprzyki, nawet jeśli wyskoczy mu kilka pryszczyków obok siebie? Poza tym, biorąc pod uwagę fakt, że niektórzy płacą za usuwanie pieprzyków ciężkie pieniądze, ta rada zdaje się być prowokacją. I to mimo konotacji historycznych i osadzenia w realiach dworu króla Słońce, gdzie pieprze nad wyraz modne były.
Dlaczego poprzestać tylko na pieprzyku? - odpowiedziała kolejna. Brak wiary w umiejętności kobiet mocno mnie zabolał. Podzielmy się ze światem naszym talentem malarskim. Narysujmy motylka lub przynajmniej zamarkujmy tatuaż 3D. Liszaj! Proponuję rozległy liszaj! - krzyczała w tym czasie inna redaktorka, tłumacząc, że z pewnością odciągnie to wzrok ciekawski od krosteczki.
Osobom pozbawionym talentu malarskiego także postanowiłyśmy przyjść w sukurs. Zaistniał wątek długiej grzywki, sięgającej aż za brwi. Polecam także zresztą przy niezbyt urodziwej twarzy - kąśliwie dodano. Pojawiły się nawiązania do zamaszystych nakryć głowy. Turban, kapelusz, czapka z daszkiem, ostatecznie abażur (koniecznie z Krakowa, nie wiem do końca dlaczego).
Jak odwrócić uwagę od niedoskonałości cery? fot.Monika Muraviova Jak odwrócić uwagę od niedoskonałości cery? fot.Monika Muraviova
Jak odwrócić uwagę od niedoskonałości cery? fot. Monika Muraviova
Swoje, należne miejsce w dyskusji znalazł również filc. Szczerze przeze mnie znienawidzony. Pieprzyki z filcu? Ależ owszem, ależ tak! Można zresztą robić je nie tylko w kolorze czarnym. A ich przewaga nad pieprzykiem rysowanym polega na tym, że wygląda autentyczniej, bo pokryty jest czymś w rodzaju meszku .
Im dalej w las, tym więcej drzew. Niektórych sposobów na odwrócenie uwagi od wyprysku nie mogę przytoczyć ze względu na swoje i koleżanek dobre (chyba?) imię. Ale wy chyba nie powinniście mieć takich skrupułów. Najlepszy pomysł warto byłoby nagrodzić. Ktoś ma jakieś życzenie do spełnienia?