Obrażać też trzeba umieć
Pykam sobie od niechcenia po kanałach muzycznych. Natrafiam na powtórkę jednego z tych programów, gdzie garstka celebrytów mentorskim tonem komentuje jakieś zjawisko. Wśród tutejszych autorytetów sama śmietanka: Tede, Marina, Mrozu, Łozo i Mandaryna. I właśnie ta ostatnia w którymś momencie krytykuje Christinę Aguilerę za "tandetny wizerunek". Powtórzę, bo sam nie wierzę, co przed chwilą napisałem. Mandaryna krytykuje Christinę Aguilerę za tandetny wizerunek. Aha.
fot. Reporter
Trochę mnie musiało zażenować, trochę zamurować, w każdym razie sam nie do końca rozumiem powód, dla którego postanowiłem oglądać dalej (wszak w tym czasie dużo ciekawsze rzeczy pokazywał choćby wirnik pralki). A dalej było jeszcze lepiej. Czyli gorzej. Okazało się między innymi, że taka Doda, w przeciwieństwie do Aguilery, ma fantastyczny imidż. Nie mówiąc o Ewie Farnej, ta to dopiero! Szybko załapałem, co tu się święci. Otóż wszyscy zaproszeni do programu celebryci, jak jeden mąż, nie ośmielili się wydać krytycznego osądu o koledze lub koleżance z własnego podwórka, ale wbić szpilę zagranicznej gwieździe - czym chata bogata. Wszak amerykańska Kryśka w przeciwieństwie do swojskiej Doroty nie naliczy cię za zniewagę w toalecie na afterku, ot co. Co więcej, w przypadku rodaków komentujący ograniczali się do omówienia wizerunku muzycznego i scenicznego, zaś gdy przyszło do artystów zachodnich, to nagle śmichy-chichy, że ta to ma podobno problem alkoholowy, a ten to ponoć "woli panów", hłe, hłe, hłe. Uczciwie trzeba oddać, że panowie przynajmniej zachowywali wstrzemięźliwość, natomiast panie M. z niekrytą lubością rozpływały się w niewybrednych ploteczkach, jak najgorsze targowe przekupy. Jak śmiecie, bździągwy, pomyślałem sobie, chodzić potem po telewizjach śniadaniowych i żalić się na internetowy hejt, skoro same jesteście jak zwizualizowane komentarze na Onecie.
Że łatwiej komuś obrobić tyłek z pozycji anonima, z jakiej Mandaryna czy inna Marina startują do Aguilery, to żadne novum. Przy okazji wychodzą jednak rozmaite kompleksy, małostkowość i zwyczajne buractwo, właściwe dla polskiego grajdołka. To zapewne właśnie osobliwie pojmowane przeświadczenie, że to "Polska, nie elegancja Francja" i nie będzie nam Niemiec dzieci germanił, a Anglik - angliczył, każe Korze wyzywać Jamesa Arthura od "ćwoków" (z argumentem nie do zbicia: bo na Wyspach nie lubią Polaków). Z kolei Michaela Jacksona niegdysiejsza wokalistka, a dzisiejsza jurorka nazwała na antenie "prostakiem". Dlaczego? Bo tak. Bo może. Paweł Kukiz idzie jeszcze dalej i dokłada względem Króla Popu nie tylko "wieśniaka", ale i "pedofila". A co się będzie szczypał, toć pozbawiono go Piersi, a nie męskości!
Z niechęcią do "obcego" obnosi się także inny macho polskiej estrady, Donatan, czy to w odniesieniu do Conchity Wurst, w starciu z którą poległ sromotnie na eurowizyjnej arenie, czy ostatnio wdając się w jałowe, wulgarne pyskówki z Rafalalą, przeważnie równie zresztą ordynarną specjalistką od czarnego PR-u w branży LGBT. Dlaczego Donatan, jeśli już koniecznie go świerzbi, by podjąć rękawicę, zawsze musi to robić w tak mało że nierycerski, to wręcz prymitywny sposób, rechocząc o "babach z kutasem" i "pedaliadach"? Po co? Dla kilkudziesięciu dresiarskich lajków na fanpejdżu więcej? Dlaczego, zadam kolejne pytanie retoryczne, w takie wygibasy nie wdają się różne Brodki czy Skubasy? Też przecież z pewnością ktoś kiedyś zalazł im za skórę, a dziś już nawet nie trzeba brylować na ściankach i "pudelkach", by kogoś publicznie zbesztać; wystarczy profil na Fejsie czy Instagramie. Dziwnym trafem jednak podział na artystów, powiedzmy, alternatywnych i mainstreamowych przebiega po takiej linii, że zawsze kompromitują się tylko ci drudzy.
fot. Agnes Kubicka
Rozumiem, że w kraju, gdzie szczyt hejterskiego wyrafinowania wyznaczają Kuba Wojewódzki i Karolina Korwin-Piotrowska, może być trudno zachować kindersztubę w niewątpliwie niełatwej sztuce obrażania (to nie paradoks, poczytajcie Słonimskiego czy Kałużyńskiego). Łatwo za to skończyć jak choćby Patrycja "Patty" Dłutkiewicz, o której singlu " Pani Patty ", wypuszczonym raptem przed kilkunastoma dniami, pamiętają dziś już tylko pośledni felietoniści chcący wyrobić wierszówkę. W owym protest songu (no, bardziej protest niż songu) Patty pomstuje na zdemoralizowany do cna show-biznes, w którym "jeśli nie pokażesz piersi, będziesz żyła w nędzy". Zapewne więc fakt, że wraz z piosenką docierają do nas fotki promocyjne z roznegliżowaną dla niepoznaki artystką, ma wymiar głęboko ironiczny. Tylko po prostu nikt tej ironii nie kuma, identycznie jak to miało miejsce w przypadku " Rolowania " Nataszy Urbańskiej, której zresztą Dłutkiewicz też z naturalnym wdziękiem dowala ("Lizanie umywalki, trzeba mieć coś z głową/ Jeśli chcesz zaszokować, wyliż muszlę klozetową").
Patty jest najwyraźniej z partii Dody, czyli szansonistek budujących całą karierę wokół obrażania w sposób cokolwiek menelski. Osobną sekcję, pod patronatem Edyty Górniak, tworzą artystki obrażone, z reguły na cały świat, wieczne emo. Jak Paulla, Kasia Cerekwicka, Kasia Klich i wiele innych sezonowych gwiazdek funkcjonujących wedle motta "pojawiam się i znikam, i znikam, i znikam " (ale wcześniej jeszcze zdążę się obrazić). Niekiedy artyści przynależą do obu podzbiorów, na przykład taki Michał Wiśniewski, etatowy Pan Foszek polskiego show-bizu, który obraża (się) praktycznie na co dzień, dla sportu, w zadziwiającym przeświadczeniu, że kogokolwiek jego anse obchodzą. Okej, nie każdy musi mieć klasę Zbyszka Wodeckiego, który potrafi jedną nogą tańczyć z gwiazdami, a drugą z Mitchami , i godzi te dwa światy bezproblemowo. Niemniej usiłuję sobie przypomnieć nazwisko współczesnej polskiej gwiazdy, takiej już z epoki celebrytów, która odznaczałaby się zdrowym dystansem, instynktem samozachowawczym, czymkolwiek takim. I naprawdę nikt nie przychodzi mi do głowy.
Kiedy na początku września zmarła hollywoodzka komediantka i ikona telewizyjna Joan Rivers, Demi Lovato napisała na Twitterze: "Spoczywaj w pokoju. W zeszłym tygodniu żartowałaś sobie z moich piersi i był to dla mnie zaszczyt". Ilu polskich celebrytów byłoby stać na luz podobny temu, jakim wykazała się była gwiazdka Disneya? Ilu potrafiłoby przyjąć krytykę z uśmiechem, a nawet z niej dowcipkować? Jasne, można odbić piłeczkę, że Amerykanie mają przecież Kanye'ego Westa i poprawność polityczną rozdętą do granic absurdu, a ich firmowy luz jest często udawany, więc w zasadzie czego im zazdrościć? Cóż, lepszy ściemniony luz niż słoma otwarcie wystająca z butów, zaś megalomanię i buconerię mimo wszystko łatwiej wybaczyć delikwentowi, który jakkolwiek uważa się za Chrystusa zdolnego uzdrawiać niepełnosprawnych , jest przy okazji niekwestionowanym geniuszem muzycznym. Można się śmiać z Beyonce, że w popłochu cenzuruje niekorzystne dla siebie fotki czy zabrania pod groźbą pręgierza nawet niegroźnych żartów ze swej rodziny . Warto jednak zauważyć, że ta sama Beyonce na dowolnej płycie ma więcej przebojów niż cała polska scena popowa po '89 razem wzięta, zaś kiedy Kanye West zapędza się w swym chamstwie za daleko, interweniuje sam prezydent . Nie żeby warto wymagać od naszej głowy państwa babrania się w tak mało apetycznym celebryckim sosie, nic z tych rzeczy. Niechże sami się kiszą, aż skisną. W przypływie dobroci dedykuję im jednak słowa klasyka, z delikatnie tylko zmienioną pointą, ku refleksji: moi drodzy, po co kłótnie, po co wasze swary głupie, wnet i tak skończycie w... jednym jury któregoś talent show.
Piotr Dobry
***
Piotr Dobry - Od kilkunastu lat coś tam sobie pisze. Szczęśliwie nie występuje przed kamerą. Bywał naczelnym tu i ówdzie, ale udało mu się pozostać człowiekiem. W tygodniu obcuje z mediami, w weekendy odzyskuje równowagę psychiczną na placu zabaw.
-
Choć ciągle go nie ma, są małżeństwem 22 lata. "Jak ty wytrzymujesz?"
-
Koniec marynarek? Gwiazdy stawiają lżejszy zamiennik. Wakacyjną perełkę noszą już Kożuchowska i Sykut-Jeżyna
-
Dzień dziecka powinien być każdego dnia. Jak okazywać wsparcie dzieciom na co dzień, nie tylko od święta?MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Dodaj do wody i spryskaj ogród. Ślimaki uciekną gdzie pieprz rośnie
-
Skórzane buty na lato za 46,99 zł w Lidlu. Hity w Born2be, butosklep
- Czy produkt można zjeść jeszcze przed zakupem? Znamy odpowiedź
- Thermomix to już luksus tylko dla bogaczy? "Modny, drogi i wtórny produkt"
- Sprytny trik na mszyce. Sięgnij po popularny napój
- Jak pielęgnować azalie? Zastosuj te tricki, a będą pięknie kwitły!
- Lidl wyprzedaje przewiewną bluzkę za niecałe 30 zł! Oddychająca i idealna na upały. Podobne w C&A i Sinsay