Obsesja jedzenia, obsesja niejedzenia

Musimy jeść - od rozpoczęcia do zakończenia naszej przygody na tym świecie. Jedzenie to podstawowa potrzeba człowieka. Jest niezbędne żeby możliwy był rozwój, poruszanie się, myślenie. Dlatego zaburzenia odżywania są jednym z najtrudniejszych problemów z jakim borykają się ludzie.

Jeśli przyjrzymy się temu, jaką rolę w naszym życiu pełni spożywanie pokarmu, okaże się, że zaspokojenie głodu, choć jest podstawą, stanowi jedną z wielu jego funkcji. Jedzenie wiąże się z przyjemnością, radością, wspólnym spędzaniem czasu, budowaniem relacji, celebrowaniem sukcesów, pocieszaniem się po porażkach. Smutne jest to, że czasami staje się obsesją, źródłem cierpienia. Zajadanie stresu, kompensowanie negatywnych emocji, nagradzanie się smakołykami - te mechanizmy dotyczą tak wielu z nas i choć nie są to jeszcze zaburzenia odżywania, są zachowaniami, które nadają jedzeniu silny ładunek emocjonalny.

Zaburzenia odżywania zaczynają się wtedy, kiedy jedzenie i wskazówka na wadze stają się OBESJĄ. Kiedy planowanie, regulowanie porcji, odmawianie, chowanie jedzenia, liczenie kalorii stwarzają iluzję kontroli. Początkowo wydaje się, że to człowiek zyskuje władzę na jedzeniem, dzięki czemu czuje się świetnie, dużo chudnie, ma pełno energii. Ten stan trwa jednak krótką chwilę. Bardzo szybko sytuacja się odwraca i to jedzenie przejmuje kontrolę, staję się władcą absolutnym. Odbiera możliwość funkcjonowania w rzeczywistości, wypełnia wszystkie myśli. Złamanie się, zjedzenie czegoś niedozwolonego, objadanie się budzi uczucie lęku i wstydu przed samym sobą - najbardziej toksycznej z emocji.

Wiele z was zapewne zna takie terminy jak anoreksja, bulimia. Są to dwie niezależne choroby, jednak często występują razem, odgrywając swoje epizody w życiu chorego. Raz się on głodzi, raz znów kompulsywnie je, a zaspokoiwszy pociąg do jedzenia, zmusza się do wyrzucenia go z siebie. Spotkałam na swojej drodze wiele osób borykających się z tymi strasznymi problemami, choć oczywiście nie jest to sprawa, którą można rozwiązać w gabinecie dietetyka, ale u psychologa lub psychiatry. Wiele osób zgłasza się jednak po pomoc polegającą na skomponowaniu odpowiedniej diety w nadziei, że pomoże im to opanować demony zaburzeń odżywiania. Za każdym razem, kiedy spotykałam się z tym koszmarem, starałam się zrobić to, co mogłam - czyli słuchałam i odpowiadałam na pytania dotyczące diety, głodówek, objadania się. Tłumaczyłam konsekwencje, doradzałam wizytę w poradni pomocy psychologicznej, dawałam kontakty do specjalistów. Nie zapomnę rozmowy z jedną z dziewczyn, która zapytana, czy woli być mniej szczupła czy chora, ze spokojną miną odpowiedziała, że chora. I jest gotowa ponieść każdą konsekwencję zdrowotną, aby osiągnąć swój cel, bo jeśli nie schudnie nic nie będzie miało sensu . Waga musi wskazać 40 kilogramów. MUSI i już.

Nie zapomnę także najsmutniejszego wyrazu twarzy, pustych oczu i ust powtarzających "tak, przestanę się głodzić, będę jeść normalnie, jak tylko uda mi się schudnąć" .

Wiem, że duża część osób dotkniętych zaburzeniami odżywania w osiągnięciu idealnej, wymarzonej wagi widzi rozwiązanie wszystkich swoich problemów. Mówią - jeśli uda mi się schudnąć, będę bardziej lubiana, znajdę idealną miłość, poprawi się moja sytuacja zawodowa. Tymczasem choroby takie jak anoreksja i bulimia nic nie dają, za to bardzo dużo zabierają. Zaczyna się od szarej skóry, wypadających włosów, połamanych paznokci. Później zatrzymuje się miesiączka, a organizm jest coraz bardziej wyniszczony. Anoreksja często prowadzi do bezpłodności. Bulimia z kolei do zniszczenia układu pokarmowego, wypadania zębów, niegojących się wrzodów.

Zniszczone lub mocno nadszarpnięte bywają niejednokrotnie więzi społeczne. Z jednej strony dlatego, że ludzie odwracają się od chorych, z drugiej - ponieważ chorzy odwracają się od ludzi. Zbyt dużo czasu poświęcają na planowanie związane z jedzeniem. Anorektycy - jak ukryć umownego kotleta pod ziemniakami, jak podać obiad psu żeby nikt się nie zorientował, jak uniknąć wspólnego lunchu. Bulimicy - planują kolejne napady objadania się i wyrzucania z siebie tego, co kompulsywnie zjedli. Jedna z moich znajomych dotknięta bulimią opowiadała mi, że podczas zakupów przygotowujących ją do kolejnej "sesji" nawet nie do końca myślała co wrzuca do wózka. Po prostu szła przez alejkę ze słodyczami i pakowała jeden produkt po drugim. Jak w transie. Po prostu nie była sobą w tych chwilach, była swoją chorobą.

Poza anoreksją i bulimią coraz większe żniwo zbiera choroba nazywana obsesją zdrowego odżywania, czyli ortoreksja . Chorzy często długi czas nie zdają sobie nawet sprawy, że coś jest nie w porządku. Sprawa zaczyna się niewinnie. Bo co złego w tym, że odstawi się biały chleb, słodycze, napoje gazowane i parę innych rzeczy? Oczywiście nic. Problem zaczyna się, kiedy zbieranie informacji o produktach, wykluczanie kolejnych rzeczy z dopuszczalnego menu, planowanie posiłków zabiera większość czasu. Kiedy liczenie kalorii zaczyna się już poprzedniego dnia - co na śniadanie, co na obiad, co na kolację - żeby nie było za dużo, żeby zmieścić się w niewielkim, z reguły, dziennym limicie kalorycznym. Jedzenie staje się tematem numer jeden, narzędziem kontroli własnego świata. Reszta przestaje mieć znaczenie. Rozwijająca się choroba zabiera zdrowie, niszczy relacje, często kończy się depresją i wyniszczeniem ciała.

Szczerze współczuję wszystkim, którzy zmagają się z zaburzeniami odżywania. Wiem natomiast, że tę walkę można wygrać . Wymaga to przede wszystkim chęci, pracy i profesjonalnej pomocy psychologa, a czasem psychiatry. Jeśli macie w swoim gronie osoby, które zmagają się takimi trudnościami, zachęćcie je do podjęcia terapii lub chociaż do konsultacji ze specjalistą. Są ludzie, którzy potrafią pomóc, potrafią zrozumieć. Wielu terapeutów zajmujących się tymi zagadnieniami też kiedyś przeszło swoją drogę przez mękę do zdrowia. Jeżeli sami widzicie u siebie niepokojące zachowania żywieniowe, przyjrzyjcie się sobie uważnie. Kluczowym momentem jest przyznanie przed sobą, że problem jest poważny. Kolejnym krokiem jest zaakceptowanie tego. Im wcześniej się zacznie szukać pomocy, tym łatwiej, ale szansa jest zawsze. Jedzenia nie można wyeliminować z życia, ale można się nauczyć żyć z nim.

Więcej o: