Nudne filmy, wódka bez popity i Mickiewicz z pamięci... Na co się snobowaliście w liceum?

Wydaje się, że snobizm jest przywilejem dorosłych i bogatych, że chodzi w nim o picie wina, albo wspieranie niszowej sztuki. Tymczasem to podstępne bydlę atakuje człowieka z zaskoczenia i nie ma litości. Zdałyśmy sobie z tego sprawę, wspominając licealne idiotyzmy, czynione w celu podkreślenia własnej wyjątkowości.

Wolicie kino nowej przygody czy Antonioniego? - zapytał nas polonista prowadzący fakultety. Wiadomo, młodzi, gniewni, ambitni, takie "Stowarzyszenie umarłych poetów" pełne "Buntowników z wyboru" . Przecież nie powiemy, że wolelibyśmy przez następne dwie godziny gapić się na jakiegoś faceta uganiającego się za skarbami, czy coś w tym stylu. Przecież nikt z nas nigdy wcześniej nie widział tego cholernego Antonioniego, ale wszyscy słyszeli, że klasyka, że fundament, że nasi rodzice to pewnie daliby się pokroić na kawałeczki piłą łańcuchową za taki seans. No. To co nam szkodzi? Raz kozom śmierć! Długa i męcząca.

Za oknem zieleniły się już drzewa wzdłuż Grochowej, ciepłe słonce ogrzewało nierówny chodnik, koła samochodów dudniły po przedwojennej kostce brukowej. A my po raz pierwszy w życiu doświadczyliśmy tego, jak boleśnie relatywne jest poczucie upływu czasu. Tak. To były najprawdopodobniej najdłuższe dwie godziny naszego marnego, nastoletniego życia. Temat z pozoru ciekawy - wielki świat, moda, zbrodnia, cycki, Herbie Hancock i kontrkultura - został tak uchwycony przez mistrza kinematografii, że cierpieliśmy z nudów. Gównażeria. Niedorośli. Wieprze, przed które rzucono perłę. Zachciało nam się aspirować, "och, och, patrzcie, wybrańcy losu, wy sobie biegacie po dworze z piwem i szlugami, a my oglądamy Antonioniego" . Tak, tak, niesamowite, wstrząsające. Czy to doświadczenie nauczyło nas czegoś o snobizmie? Być może, ale poniewczasie. Na szczęście "Powiększenie" skradło nam tylko dwie godziny, zaś z rozmów towarzyskich wynika, iż niektórym licealne snobizmy zmarnowały pół życia. Albo inaczej - były tak fajne, że wcale się ich nie wyzbyli.

Kadr z filmu 'Powiększenie' (reż Michelangelo Antonioni)Kadr z filmu "Powiększenie" (reż Michelangelo Antonioni) Kadr z filmu "Powiększenie" (reż Michelangelo Antonioni) Kadr z filmu "Powiększenie" (reż. Michelangelo Antonioni)

Postawa

- Byłam punkówą i byłam lepsza od innych - mówi mi Marta i się uśmiecha. Dodaje wrodzonym sobie wdziękiem i dystansem: - Teraz jestem tylko lepsza od innych . Ula wspomina, że używała namiętnie wody toaletowej KENZO starszego brata.

Nie chodzi o to, że nie miałam wersji kobiecej, chodzi o to, że używałam MĘSKIEJ, bo wiesz, taka była ze mnie równa kumpela, więc co ja się tam będę babskimi smrodami oblewała, jak jakiś cienias.

Iza i Ewka snobowały się na szkołę, czyli po prostu na to, do jakiego fajnego liceum chodzą. Liceum, faktycznie, było fajne i prestiżowe, za to obydwie, dzisiaj już dorosłe i prawie-że-poważne kobiety pięknie się różniły swoimi snobizmami. Iza czuła się lepsza od innych, bo "była grunge".

Och, byłam INNA niż wszystkie dziewczyny. Miałam zasady, miliardy zasad. Byłam harcerką, wokalistką w zespole, w którym grali przystojni chłopcy, do tego byłam totalnie niekobieca. Nie malowałam się, nosiłam za duże ubrania i w odróżnieniu od wkurwiających dziewczyn z mojej klasy nie dawałam dupy. Nigdy. Taką miałam zasadę. Strasznie się tym snobowałam.

Ewka za to podkreślała swoja wyższość tym, że przesiadywała po knajpach ze starszymi kolegami i czytała dziwne książki...

Kultura

Arcydzieła literatury, teatr, kino, muzyka, szeroko pojęte sztuki wizualne - oto doskonała pożywka dla snobów w każdym wieku. O ile jednak dorosłe snoby potrafią to robić na bogato, trochę Sasnala, balecik w Tate Modern, a potem wieczór z nową literaturą argentyńską (tylko w oryginale!), o tyle młodym pozostają inne dziwactwa. Towarzysze i towarzyszki wchodzący w pseudodorosłość w pierwszym postsocjalistycznym piętnastoleciu (znaczy koledzy i koleżanki, co do liceum chodzili w latach dziewięćdziesiątych i początku dwutysięcznych) programowo gardzili Whartonem , Coelho i tym trzecim, jak mu tam, Jonathanem Carrollem . Trzeba było jednak czegoś więcej, powiedzmy wagarów z "Lalką" , albo otwartych deklaracji, że się jara "Nad Niemnem" , albo wielbi sztukę Średniowiecza, żeby balansować ponad masą przeciętniaków. I tak wspominana już Ula, ta od męskich perfum, cytowała Mickiewicza z pamięci.

Snobowałam się na Romantyzm. Mickiewicza, fakt, znałam na pamięć i na wyrywki. Często wystarczało mi raz przeczytać i mogłam recytować, co się przydawało, gdy trzeba było odczytać z zeszytu analizę wiersza. Oczywiście, że nigdy takowej sobie nie przygotowywałam, bo i po co?

Patrycja natomiast zauważyła u nastoletniej siebie klasyczny syndrom snoba muzycznego.

Czułam się lepsza słuchając zespołów z nieznanych wytwórni, a jeśli jakimś cudem zespoły te dotarły później do szerszego grona odbiorców, to oczywiście dla mnie "skończyły się na Kill'Em All"

- żartuje dziewczyna i dodaje jeszcze, że ten syndrom do dziś jest nieobcy wielu dorosłym, zwłaszcza udzielającym się w internecie. Marta, ta od punku, miała chłopaka, który był studentem. Przy takim typie ludzie z jej liceum wydawali się nudni i zdziecinniali. Dziewczęta słuchały boysbandów, a tutaj absztyfikant z kolegami studentami mieli płyty Świetlickiego i Variete . - Nic nie rozumiałam z tego Variete, ale słuchałam jak zła - podsumowuje. Ewka przesunęła granicę snoberii w stronę prawdziwego zła. - Czytałam Prousta i brałam kwasa.

 

Używki

Cóż, mam nadzieję, że wszystkie dzieci poszły już spać, bo dopiero teraz zrobi się ciekawie. Nie zna życia, kto w liceum nie snobował się na używki, tak? U nas, w bardzo elitarnym liceum pełnym bardzo elitarnej młodzieży, na tle której moim skromnym snobizmem było proletariackie pochodzenie i mało atrakcyjny adres w Trójkącie Bermudzkim, wszystko zaczęło się dość niewinnie. Na przykład snobowaliśmy się na palenie najgorszych szlugów. Potem dowiedziałam się, że w Paryżu szczytem snoberii jest palenie przez zamożnych proletariackiego szajsu za kilka franków.

Cóż, zupełnie przypadkiem byliśmy takimi trochę Paryżanami, to znaczy w konkursie "Kto zjara Kresowe bez filtra i się nie zrzyga" poszło mi całkiem nieźle. I choćby w portfelu było prawie pusto, to jak już kupowałam alkohol, to tylko Martini (winię za to Jamesa Bonda ). Był to przy okazji sprytny zabieg, gdyż jako nieletni ciul szłam po prostu do monopolowego i zgrywając niewiniątko prosiłam: "Wie pani, na prezent, na osiemnastkę, coś takiego, no może to, może to albo to. Wie pani co? Może Martini? Tylko proszę to jakoś zapakować" . Nie na darmo w młodości grałam w sztukach Różewicza. Tak, ten teatrzyk powtarzałam w różnych sklepach. Nikt NIGDY nie zapytał o legitymację, a widok młodzieży pijącej na ławce Martini był dość zaskakujący.

Na co jeszcze snobowało się "za naszych czasów"? Och, na picie wódy bez popity . Niektórym zostało do dziś. Inni odstawili kwasy i (mimo wszystko) wyszli na ludzi, pojedyncze jednostki kupiły sobie nawet Rapidografy, które zawsze chciały mieć w liceum (i snobować się ich posiadaniem).

A na co wy się snobowałyście, drogie dzieci?

Więcej o: