Ebola: nie lękajcie się. Myślcie i myjcie się

W miarę, jak przybywa doniesień o osobach zarażonych wirusem Eboli, psychoza narasta. W Polsce jest jeszcze spokojnie, czy to znaczy, że lekceważymy niebezpieczeństwo? Czego w ogóle powinniśmy się bać?

Są w naszym kraju różne śmiertelne niebezpieczeństwa. Galopująca głupota, pijaństwo kierowców, luki w systemie penitencjarno-prawnym, przeciążenie personelu medycznego... Długo by wymieniać. Czy wiecie, że w Polsce więcej ofiar niż do tej pory Ebola pochłonęła ospa ? Bardziej śmiertelne potrafią być dla Polaków powikłania po zapaleniu płuc, albo nocny powrót z imprezy po kieliszku (oj, przecież to tylko wino, tylko kilka kropelek). Rachunek jest prosty. Ebola, póki co, choć bardzo fajna medialnie, nie dotarła do nas, a Ospa Party urządzane przez antyszczepionkowców wciąż mają się świetnie, tylko trzeba było z nimi zejść do podziemia... To może nie będziemy się bać Eboli, co?

Nie. W ogóle nie rozważałabym tego wszystkiego w kategoriach strachu. Uwielbiam opowieści o zagładzie świata, wyimaginowane pocztówki z przyszłości, w której ludzkość została zdziesiątkowana przez zombie, radiację, albo, powiedzmy, epidemię. To nie znaczy, że marzę o życiu w takim świecie. Co to, to nie. No, sami rozumiecie, można kochać miłością pierwszą uniwersum Metra 2033 , ale wcale nie cieszyć się, gdy jadąc wyboistymi drogami u naszych wschodnich sąsiadów, mówiący w języku, który rozumiesz piąte przez dziesiąte spiker z radia podaje zdawkowe informacje o tym, że Rosjanie zrzucili bombę atomową na jakieś miasto w tym pięknym kraju. Można uwielbiać wizję Londynu w filmie "28 dni później ", ale nie przyjmować entuzjastycznie informacji o tym, że pierwsze ofiary epidemii, którą ciężko powstrzymać właśnie umierają kilkaset kilometrów od twojego domu. Pewnie dlatego dość czujnie obserwuję to, co się dzieje w temacie Eboli.

Wirus Ebola to właściwie jest cała grupa siejąca spustoszenie. Grupa należy do uroczej rodziny filowirusów , gdzie dzieli wygląd z wirusem Marburg , przy czym Ebola jest dokładniejsza w dziesiątkowaniu ludzkości. Wygląda pod mikroskopem jak węzeł autostradowy, a gorączka krwotoczna przez nią wywołana jest paskudna. Mamy więc gorączkę, są krwotoki (wewnętrzne i zewnętrzne), wymioty, gratis dochodzi niewydolność nerek i - co dość oczywiste przy znacznym ubytku krwi - układu krążenia. Całość parszywa w leczeniu, do tego śmiertelność jest wysoka. Szczepienia? Cóż... Co jakiś czas ktoś wyświetla się z nową, niby skuteczną szczepionką. Na przykład ostatnio Rosjanie mówili, że mają nawet trzy takie szczepionki. Podejrzewam, że najskuteczniejsza i tak jest ta czwarta, której używają zazwyczaj zewnętrznie i zbiorowo. Aplikuje się ją poprzez wystrzelenie z działa samobieżnego.

Badania trwają / fot. MARIANA BAZO / REUTERSBadania trwają / fot. MARIANA BAZO / REUTERS Badania trwają / fot. MARIANA BAZO / REUTERS Badania trwają / fot. MARIANA BAZO / REUTERS

Problem z Ebolą jest jeszcze jeden. Zaraźliwa z niej suka. I tutaj pojawia się kolega strach. No bo czy nie boimy się takiej paskudnej, zaraźliwej choroby, przed którą - po pierwsze nie ma dobrej medycznej ochrony, a do tego nie ma też na nią cudownego leku? Mało tego, przypadek podejrzanego pacjenta z Łodzi pokazał, że nie do końca wiemy też, co i jak robić. Szczęśliwie dla wszystkich nas okazało się, że podejrzany nosiciel Eboli wcale nie targał w swym organizmie tego wirusa. Dzięki temu kilku miłych ludzi w porannych programach informacyjnych mogło wyjaśnić telewidzom, że po pierwsze - w Polsce nie ma żadnej Eboli, po drugie, że czas lepiej informować o zasadach postępowania w przypadku pojawienia się Eboli, po trzecie - że jak masz wrażenie, że już nosisz w sobie taki mały autostradowy rozjazd ku wykrwawieniu i śmierci, to nie lecisz do sąsiadów, a potem nie idziesz do przychodni zahaczając o piekarnię, mięsny i sklep z artykułami dziecięcymi. Że jak już jesteś w przychodni, to nie obsikujesz siedzeń i nie rzygasz na pozostałych pacjentów, a lekarz, którego sobie upatrzysz na ofiarę pierwszego kontaktu nie porzuca cię samego w gabinecie po spotkaniu, tylko razem kiblujecie, czekając na ekipę w białych skafanderkach, która zawozi was do jednego z dziesięciu szpitali w Polsce gotowych na przyjęcie pacjentów teoretycznie zarażonych Ebolą.

Najważniejsze z tego bełkotliwego monologu są dwie rzeczy: pierwsza, że nie każdy polski szpital jest na to gotowy, tak? A druga: zachowujemy się tak, żeby nie realizować jednak wizji z filmów o apokalipsie epidemiologicznej . Nie rozsiewamy paskudztwa po ludziach, bo jeśli nawet jesteśmy zarażeni, to i tak nie dożyjemy do ciekawego finału, w którym seksowna bohaterka i przystojny bohater zostają ocaleni. Rzeczywistość jak zwykle jest parszywa i nieciekawa.

Najwięcej ofiar gorączki krwotocznej wywołanej wirusami Eboli odnotowano na ojczystych ziemiach EBOV, czyli w Afryce. O ile jednak pierwsze, historyczne ogniska wirusów, które swą nazwę zawdzięczają przepływającej szerokim korytem przez kongijskie dżungle rzece Ebola, pojawiły się w Afryce środkowo-zachodniej, o tyle teraz epidemia objęła tereny położone bliżej Europy - Gwineę, Sierra Leone i Liberię (tam liczbę śmiertelnych ofiar podaje się już w tysiącach), oraz Nigerię i Senegal. Pierwszą zasadą bezpieczeństwa jest więc niejeżdżenie do tych miejsc .

Taka autostrada / fot. wikipedia.orgTaka autostrada / fot. wikipedia.org Taka autostrada / fot. wikipedia.org Taka autostrada / fot. wikipedia.org

Jeśli chcecie zapobiegać - unikajcie. Jeśli macie ochotę pomóc zwalczać wirusa, to nie pchajcie się tam, chyba, że jesteście personelem wykwalifikowanym, dobrze wyposażonym i tak dalej. Co jeszcze? Od pewnego czasu rozmawiam z zaprzyjaźnionymi koleżankami z kraju, w którym panika ebolowa rozkręca się na dobre, czyli z niezastąpionych USA. Obie są pielęgniarkami, jedna z nich od lat jeździ na misje medyczne, z tym, że do Ameryki Południowej. Co mówią? Żeby nie panikować. Myć ręce, mieć w domu wysokoprocentowy alkohol i chlor do dezynfekcji. A co, jeśli już spotykacie kogoś i macie podejrzenia, że jest nosicielem Eboli, bo przyjechał właśnie z Zachodniej Afryki, gorączkuje, krwawi, rzyga? Cóż, unikajcie jego płynów ustrojowych.

Ebola, póki co (dzięki ci Madonno Tuneli!) jest na tyle mało zmutowanym wirusem, że umie zarażać tylko i wyłącznie, gdy jeden człowiek postanowi mieć kontakt z płynami ustrojowymi nosiciela wirusa. Nie postanawiajcie więc. Myjcie się często, nie bierzcie brudnych przedmiotów do gęby, nie liżcie poręczy, siedzeń, desek sedesowych, kranów, znalezionych w kontenerach z Afryki butelek. Nie wydurniajcie się. Epidemia Eboli jest tak groźna, bo Ebola triumfuje tam, gdzie nie ma żadnych warunków sanitarnych, tam gdzie brakuje czystej wody, środków higienicznych, tam, gdzie jest bieda i przeludnienie, oraz tam, gdzie nie ma spektakularnych powodów, by kwitł przemysł pomocowy. W krajach bogatszych pierwszymi ofiarami (poza szczodrymi nosicielami) najczęściej są przedstawiciele personelu medycznego. Pierwszą jego linię zaś stanowią pielęgniarki. Jeżeli nie chcecie ich wykończyć - wyłączcie strach i włączcie myślenie. To się zawsze przydaje.

Więcej o: