Domowa pielęgnacja, czyli problemy pierwszego świata

W sytuacjach, gdy mam zrobić sobie manicure lub pokryć ciało balsamem - jestem po prostu chora. Tak samo reaguję na pedicure, peelingi, maski do włosów i wszystkie inne wynalazki, które cywilizacja nakazała kobietom nakładać, wklepywać i wsmarowywać.

www.boredpanda.comwww.boredpanda.com www.boredpanda.com www.boredpanda.com

Z pensją jest zazwyczaj tak, że się nie zgadza. Zawsze jest jej za mało i zawsze trzeba sobie czegoś odmówić. Tak jest przynajmniej u mnie. Najczęściej odmowę na robienie "na mieście" dostają zabiegi pielęgnacyjne, no bo przecież mogę je sobie sama w domu zrobić. Jasne, że mogę. Problem polega tylko na tym, że nie lubię, że mi nie wychodzą i w ogóle, jak się wychodzi spod ręki pani kosmetyczki lub fryzjerki, to jest po prostu lepiej. W końcu pani jest profesjonalistką, a do tego robi masaż twarzy, głowy czy nawet paluszków i człowiek czuje się wtedy jak nowo narodzony. W domu człowiek się na nowo nie rodzi, co najwyżej wydaje na świat złość, frustrację i przekleństwa. Poniżej znajdziecie moją prywatną listę hejtów pielęgnacyjnych, z którymi muszę czasami sama walczyć. Czuję się wtedy jak bohater w swoim domu.

MANICURE

Wycięcie skórek zawsze kończy się skaleczeniem przynajmniej w siedem z dziesięciu paluchów u rąk. Do tego skórki wycinam tak, że już kilka godzin później robią mi się zadziory. Nie pomagają żadne oliwki, nawilżacze do skórek czy inne cuda na kiju, po prostu zdolności manualnych przy tym zabiegu mi nie wystarcza. Jak już uporam się z zacięciami, nadchodzi faza malowania paznokci, czyli lakierem po płytce i skórkach, a czasami też po opuszkach. Zaopatrzyłam się nawet w taki specjalny "długopis" do usuwania lakieru ze skórek, ale i tak nie pomaga. Nie umiem piłować paznokci, mogę je tylko co najwyżej obciąć obcinaczem, bo nożyczkami też nie potrafię.

PEDICURE

Tutaj jakoś lepiej idzie mi ze skórkami, ale lakierowanie paznokci nadal pozostawia wiele do życzenia. Dodatkowo, kiedy wydaje mi się, że już mogę założyć skarpetkę, to się okazuje, że lakier wcale nie wysechł do końca i mam wzory, których nie pragnęłam. Oczywiście przed malowaniem i wycinaniem skórek należy zetrzeć stopę na tarce (hłe, hłe, hłe - suchy żarcik), żeby przypominała stópkę bobasa, a nie rzepę, albo jakiego krogulca. To nawet jest spoko, bo od razu widać efekt, ale na końcu należy nasmarować stopę kremem i to jest po prostu koszmar. Stopa się lepi, a w klapku, który służy mi za kapciocha, ślizgam się i wiem, że któregoś pięknego dnia wybiję sobie przez to zęby. To tylko kwestia czasu.

FARBOWANIE WŁOSÓW

Na rynku mamy tyle kolorów farb do włosów, że ciężko wybrać, czy chce się mieć czekoladowy, orzechowy, czy może marcepanowy brąz. Z rudymi i blond też pewnie jest taka możliwość, a prawda jest taka, że chcemy mieć po prostu RUDE, BLOND, BRĄZOWE LUB CZARNE. Teraz to nawet nakładanie tych farb nie jest jakieś trudne, wszystko się wlewa do pojemnika, miesza i leje na głowę, nawet jednorazowe rękawiczki są dodawane. Problem polega nie na dostępności, ale na braku dodatkowych rąk i oczu z tyłu głowy. Przód łatwo pomalować, ale z tyłu to już niekoniecznie. Zdarza się, że pewne pasma są pominięte niechcący i siwe włosy złośliwie się do nas uśmiechają. Kolejna przeciwność losu to sam kolor, bo jak wspominałam, są różne odcienie, ale w praktyce to ciemnobrązowe wychodzą po prostu czarne, a jasnobrązowe - mysie. I graj z tym.

Nie zapominajmy o cudownym odcieniu skóry głowy i twarzy, który pojawia się po domowym farbowaniu. Te ciemne zacieki na szyi i uszach, które zejdą może za dwa dni, bo farba wżarła się w skórę. Mmm, seksi.

KWASY NA TWARZ, MIKRODERMABRAZJA I INNE BRAZJE

W domu ich nie zrobisz, chyba, że udajesz sama przed sobą, że pumeks to diament, a kwas solny to tak naprawdę kwas owocowy. Nie polecam. Prawda jest taka, że domowe zabiegi oczyszczania twarzy sprowadzają się do wyciskania zaskórniaków przed lusterkiem w łazience. Czasami przypominasz sobie o zrobieniu peelingu, albo zmyciu makijażu, ale to tylko czasami.

DEPILACJA

Codzienna walka z wiatrakami i ta złośliwość włosów na ciele, że im częściej je golisz, tym szybciej rosną. Szkoda, że kudły na głowie tak nie reagują. Maszynki do golenia, które robią zacięcia na ciele, wosk, który wyrywa co dziesiąty włos, bo rozgrzewanie go w dłoniach to jakieś hokus pokus. Krem do depilacji, od którego masz uczulenie, albo po prostu czasami przeoczysz jakiś włosek, który później dumnie odstaje pod nosem. Oczywiście podczas depilacji wykonujesz trening z akrobatyki, co w sumie jest jakimś plusem, bo ćwiczysz.

BALSAMOWANIE CIAŁA (namaszczanie, umówmy się)

Na rynku jest tyle kremów, balsamów i czego tam sobie zażyczymy, że nic tylko kupować i się nacierać. Po kąpieli smarujesz się jak zła, nawilżasz, odżywiasz, utrzymujesz idealną powłokę lipidową, a tak naprawdę to zaraz przykleisz się do koszulki, którą na siebie założysz. Po godzinie lub dwóch, jak się lekko spocisz, spod biustu zacznie spływać strużka potu z balsamem, to samo rzecz jasna pod kolanami i w innych newralgicznych punktach, których nie masz jak teraz wytrzeć.

MYCIE I SUSZENIE WŁOSÓW

Rzecz codzienna, która trwa może w sumie z dziesięć minut, ale za każdym razem masz wrażenie, że zajmie pół dnia. Do tego wszystkiego nikt nie zrobi masażu głowy, a maska do włosów, która miała wydobyć piękno i blask, co najwyżej w miarę ładnie pachnie. Jak już chcesz się ufryzować elegancko, bo masz taki kaprys, to lakier skleja włosy, a żel robi z nich gluty, które na końcu się rozdwajają.

Proszę, możecie się wyżyć na swoje zabiegi pielęgnacyjne, a ci którzy z was wszystko lubią robić sami w domu - proszeni są o wyrozumiałość dla moich ułomności.

Więcej o: