Po ostatnim tekście pojawiło się kilka pytań o to, czy bronzera używa się zamiast różu, oraz, czy jeśli użyje się różu, to można zrezygnować z bronzera. Zacznę od tego, że róż i bronzer są produktami, które nakładamy w INNE MIEJSCA TWARZY oraz NAKŁADAMY JE W INNYM CELU (choć zbieżnym). Żeby dobrze zrozumieć, o czym piszę, warto przeanalizować budowę twarzy - zachęcam więc do ćwiczeń indywidualnych przed lustrem.
Najpierw odnajdźcie kość policzkową . To ta, która zaczyna się na wysokości ucha i biegnie na ukos w kierunku nosa, ale kończy się mniej więcej w 1/3 długości policzka. U niektórych kość policzkowa jest mocno zaznaczona (wystająca), u innych delikatniejsza, jakby głębiej schowana, mocniej "zaokrąglona". Wymacajcie ją palcami przez skórę - od ucha do policzka. Następnie weźcie pędzel do nakładana różu - skośnie ścięty lub półokrągły i pomiziajcie ją. A teraz zróbcie do lustra oszałamiająco szeroki uśmiech - widzicie ten uwydatniony obszar? To na niego nakładamy róż. A teraz przyłóżcie trzonek pędzla tuż POD kością policzkową, dokładnie równolegle do niej - tu nakładamy bronzer. Czy widzicie różnicę w miejscu aplikacji tych obu produktów? Bronzer nałożony pod kośćmi policzkowymi iluzorycznie pogłębia wcięcia pod nimi, a więc wyostrza, a raczej definiuje rysy twarzy. Ujmuje objętości, modeluje. Róż ma całkiem inne zadanie - ożywia kolor twarzy, dodaje wizerunkowi świeżości... Chodzi o ten efekt, jaki powoduje szybki marsz w chłodną pogodę, kiedy spieszymy się na randkę - policzki lekko zarumienione, twarz rozpromieniona... że nie lubicie maszerować na randkę w mroźny dzień? No i właśnie dlatego musimy używać różu...
Źle dobrany i nałożony róż może dać efekt karykaturalny . Nietrudno przy jego pomocy upodobnić się do Pokemona. W dodatku róż aplikujemy prawie na sam koniec makijażu, więc padalec może w pół minuty obrócić wniwecz nasze wielominutowe/wielogodzinne zabiegi. A jeszcze, jak zgodnie z zasadami sztuki nałożymy go na puder (o ile jest to róż suchy, czyli prasowany i nakładany pędzlem), to drżyjcie narody - ścieranie go jest męką!
Ale żeby nie odstraszyć was od stosowania tego produktu, napiszę, jak okiełznać tego drania (z którym mam milion złych doświadczeń).
Efekt Pikachu na policzkach - to zły efekt! / fot. www.cartoonshdwallpaper.com Efekt Pikachu na policzkach - to zły efekt! / fot. www.cartoonshdwallpaper.com
Efekt Pikachu na policzkach - to zły efekt! / fot. www.cartoonshdwallpaper.com
Róż wcale nie musi być różowy - to zapewne już wiecie. Osobiście zawsze marzyłam o tym, żeby rozsmarować sobie na polikach róż absolutnie różowy, w jakimś typowo prosiaczkowym odcieniu. WIELOKROTNIE w drogeriach sięgałam po różowe landrynki... po czym potulnie odkładałam na półkę (no dobrze, kilka puzdereczek kurzy się w mojej szufladzie), bo - niestety - prawdziwie różowy róż nie jest dla mnie. Istnieje kilka technik sprawdzania, jaki kolor różu współgra z danym typem urody . Bobbi Brown na przykład zaleca dobranie koloru różu do koloru naturalnych rumieńców. Nie musicie oczywiście biec sprintem do drogerii, żeby uzyskać naturalne rumieńce na licach, wystarczy je nieco poszczypać. Poza rumieńcami, wyznacznikiem koloru różu jest także naturalny kolor ust. Inna teoria mówi, że kolor różu powinien być taki, jak kolor opuszek palców. Jeszcze inna, że należy dobrać produkt do koloru wewnętrznej strony warg. Ogólnie można przyjąć, że dla ciepłych wiosennych typów urody wskazane są odcienie brzoskwiniowe lub łososiowe. Posiadaczki jasnej cery o chłodnym odcieniu powinny wybierać jasnoróżowe róże, zimnym typom pasują także fuksje. Natomiast do cery w odcieniu oliwkowym pasować będą róże koralowe, a także róże wpadające w brąz.
Dobór koloru różu wydaje się więc dość prosty. Chyba, że macie problemy z pękającymi naczynkami. Wszelkie odcienie róży, w których pojawiają się pigmenty takie, jak kolor naczynek spowodują, że zamiast "oblać" się zdrowym rumieńcem, spieczecie raka. Znam ten efekt aż za dobrze - zdarzyło mi się kilka razy dobrać sobie piękny róż, wybitnie nie różowy, a po nałożeniu czym prędzej go zmywać, ponieważ wyglądałam, jakbym wyskoczyła z ukropu. Zdecydowanie, dla naczynkowców niewskazane są róże z domieszką czerwieni, brązu czy maliny. Trzeba szukać wśród zgaszonych róży, brzoskwiń i moreli. I oczywiście - na obszary twarzy, w których są popękane naczynka (niezależnie, czy są to te rejony na które będziemy nakładać róż, czy całkiem inne) należy nałożyć stosowny korektor, żeby maksymalnie ukryć niedoskonałości przed aplikacją kolejnych produktów.
Klasyczne rozcieranie różu - pasuje do wszystkich kształtów twarzy / fot. www.makeupforever.com Klasyczne rozcieranie różu - pasuje do wszystkich kształtów twarzy / fot. www.makeupforever.com
Klasyczne rozcieranie różu - pasuje do wszystkich kształtów twarzy / fot. www.makeupforever.com
Róż potrafi podle podkreślić niedoskonałości cery - a konkretnie wypryski i rozszerzone pory, szczególnie jeśli producent postarał się o połysk lub nafaszerował swój produkt drobinkami. Wszelkie róże z połyskiem bezlitośnie uwydatniają to, co powinno być raczej ukryte. To tak, jakbyśmy nałożyły sobie na policzki szkło powiększające. Dodatkowo produkty takie powodują, że połysk znajduje się na twarzy w kompletnie nieodpowiednim do tego miejscu. Dlatego lepiej używać róży matowych i nie robić różem konkurencji rozświetlaczom. Ukrywaniu niedoskonałości cery sprzyjają również róże w kremie (które wklepuje się w skórę palcami) - warto o nich pamiętać, ponieważ nie podkreślają krostek tak, jak robią to produkty suche nanoszone pędzlem.
Oczywiście, róż wspaniale potrafi podkreślić znamiona cery dojrzałej lub suchej, na przykład pięknie poukładać się w zmarszczkach lub wśród suchych skórek. Dlatego i w tym wypadku lepiej zrezygnować z różu suchego i zastąpić go produktem w kremie lub żelu, który dodatkowo może mieć właściwości nawilżające.
Róż musi być dobrze roztarty - ważne jest więc nie tylko to, GDZIE nakładamy kosmetyk, ale JAK go nakładamy. Jeśli uważacie, że róż nakłada się skośnym pociągnięciem pędzla tworząc kreskę na policzku - to jesteście w błędzie. Mało jest sytuacji przy robieniu makijażu, kiedy jakiś produkt nakłada się w zgeometryzowanym porządku. Zwykle wszystko trzeba rozcierać i zwykle robi się to kolistymi ruchami. Tak też jest z różem. Po nałożeniu produktu na twarz, należy go rozetrzeć, czyli nawet jeśli aplikując warstwę produktu przejechałyście pędzlem po prostu wzdłuż kości policzkowej, to nie można na tym poprzestać, tylko zacząć okrągłymi ruchami rozcierać produkt na wypukłym obszarze policzka. Czasem, na przykład jeśli nakładacie suchy produkt na skórę z nierównościami można spróbować zamiast rozcierania, robić "stempelki". Jeśli konturujecie twarz bronzerem, to trzeba również rozetrzeć granicę między różem a bronzerem. Można to zrobić czystym pędzlem, można ułatwić sobie zadanie rozcierając pędzlem uprzednio umoczonym w pudrze, którym wykańczacie makijaż. Jeśli używacie produktu w żelu, kremie bądź płynie - to oczywiście nakładacie go palcami wklepując w twarz.
Ten sposób nakładania różu wydłuża optycznie twarz, a więc jest polecany dla posiadaczek twarzy okrągłych i kwadratowych / fot. www.makeupforever.com Ten sposób nakładania różu wydłuża optycznie twarz, a więc jest polecany dla posiadaczek twarzy okrągłych i kwadratowych / fot. www.makeupforever.com
Ten sposób nakładania różu wydłuża optycznie twarz, a więc jest polecany dla posiadaczek twarzy okrągłych i kwadratowych / fot. www.makeupforever.com
Przypomnę, że lepiej na początku nałożyć za mało produktu i jeśli efekt okaże się za delikatny - dołożyć, niż bawić się w ścieranie nadmiaru. Ale jeśli już trzeba pozbyć się nadmiaru szczęścia z twarzy - można to zrobić suchą watką kosmetyczną lub zatrzeć ślady rozpusty pędzlem umoczonym w pudrze.
Na koniec, dla wytrwałych przygotowałam krótki przegląd interesujących róży . Listę otwierają suche produkty-pewniaki, czyli niezawodna Bobbi Brown ze swoimi produktami: klasycznym Blush, wielofunkcjonalnym Pot Rouge for Lips and Cheeks oraz Benefit. Duży wybór odcieni znajdziecie także w Kryolanie oraz w MACu . Piękne odcienie znajdziecie także w Make Up For Ever HD Blush . Przyznam, że mam też wielki sentyment do róży Bourjois . Nie była bym sobą, gdybym nie zaproponowała taniej alternatywy wyszperanej na drogeryjnych półkach - drogie Panie, polecam zapoznać się z różami Miyo ! Całkiem niezłe są też róże z Bell i na pewno znajdziecie coś dla siebie, chyba, że jesteście wiosennym typem kolorystycznym z popękanymi naczynkami - wtedy bądźcie pewne, ze pigmenty Bell "podkręcą" niezdrowe zaczerwienienia. Podzielę się także fochem na zdradliwie wypigmentowane suche róże Inglota . Za to jeśli interesują was róże w kremie - możecie spokojnie sięgnąć po serię Cream Blush tej marki. Od dłuższego czasu śledzę kremowe róże Revlon Photoready Cream Blusch oraz tint Rimmel Stay Blushed i żadnego z nich nie udało mi się upolować. Żałuję, bo podobno są niezłe. Szczególnie kusi mnie wypróbowanie płynnego tintu. Oczywiście, na wyciągnięcie ręki (na półkach sieciówek drogeryjnych) są tinty Benefitu , ale wolałabym zacząć przygodę z takim produktem od niższych półek... a jeśli mam już sięgać wysoko, to zdecydowanie po suche róże.
Różne kształty twarzy - różne sposoby nakładania różu / fot. www.pintrest.com Różne kształty twarzy - różne sposoby nakładania różu / fot. www.pintrest.com
Różne kształty twarzy - różne sposoby nakładania różu / fot. www.pintrest.com