Bajka o przyjaźni, pracy i zaufaniu, które zostało zdeptane

Gdy szukamy nowej pracy, zazwyczaj o fakcie informujemy swoich bliskich i przyjaciół. Sieć kontaktów bywa pomocna w znalezieniu nowego zatrudnienia. Bywają jednak przypadki, gdy sieć ta okazuje się dziurawa...

Dawno, dawno temu za siedmioma górami i siedmioma lasami mieszkały sobie trzy koleżanki: Ola, Asia i Krysia. Ola i Krysia znały się od dzieciństwa, Asia dołączyła do nich niedawno. W pewnym momencie Asia więcej czasu spędzała tylko z Olą, aż Krysia zaczęła się robić bardzo zazdrosna. Na pozór Krysia udawała, że nic się nie dzieje, że wszystko jest fajnie i miło, i że w ogóle nie czuje się zagrożona obecnością Asi. Maska spadła w momencie, kiedy Ola i Asia wybrały się razem na weekend. Krysia nie wytrzymała i zrobiła awanturę o to, że tamte dwie się przyjaźnią, a nie powinny, bo to ona je ze sobą poznała. Powiedziała, że pożałują tego. Nie kłamała.

Od tego momentu minęło kilka miesięcy. Ola i Asia nie brały na poważnie słów Krysi i spotykały się razem od czasu do czasu na kawę i pogaduchy. Podczas jednej z takich pogaduch, Ola poinformowała koleżanki, że postanowiła rozejrzeć się za nową pracą. Tak się składa, że zarówno Asia i Krysia pracowały jako szefowe działów personalnych w różnych firmach. Pomogły więc Oli spisać CV i przygotować się do rozmowy kwalifikacyjnej. W międzyczasie Ola rozsyłała dokumenty i czekała na odpowiedź z potencjalnych miejsc pracy. Nie miała noża na gardle, bo cały czas miała dobrą posadę, więc spokojnie czekała na to, co się wydarzy.

W pewnym momencie Krysia powiedziała, że u niej w firmie będzie rekrutacja na stanowisko, na które idealnie nadaje się Ola i powinna przyjąć ofertę. Ola bardzo ucieszyła się z takiego obrotu sprawy. Krysia przedstawiła jej bardzo dobre warunki finansowe, obiecała dać umowę o pracę i pełne zaplecze socjalne. Panie się dogadały. Jedyne co pozostało Oli do zrobienia to złożenie wymówienia w obecnym miejscu pracy. Jej przełożona nie była zadowolona z tego faktu, gdyż Ola była naprawdę dobrym pracownikiem i jej odejście było kłopotliwe dla firmy. Szefowa zaproponowała nawet Oli podwyżkę, żeby tylko ta została. Nasza bohaterka jednak pięknie podziękowała za ten gest i wytłumaczyła, że potrzebuje po prostu zmiany otoczenia i nowych wyzwań. Panie podziękowały sobie za współpracę i rozstały się w zgodzie. Wszystko układało się po prostu idealnie.

Ola miała się stawić w firmie na początku nowego miesiąca, więc do tego czasu miała trochę wolnego. Kiedy zbliżała się data pójścia do nowego biura, Ola napisała do Krysi smsa, o której konkretnie ma stawić się w pracy i gdzie znajdzie swoje biurko. Krysia nie odpisywała przez kilka godzin, aż w końcu zadzwoniła do Oli i poinformowała ją, że niestety nastąpiła zmiana planów i obiecane miejsce pracy nie istnieje. Firma postanowiła je zlikwidować, ale niech Ola się nie martwi, bo dostanie możliwość bycia handlowcem (miała być specjalistą ds. reklamy), co prawda za mniejsze pieniądze na początek. Musi się wykazać.

Ola nie mogła uwierzyć w to, co właśnie usłyszała. Praca, którą jej obiecano, rozmyła się jak mgła, a o pracy, którą ma wykonywać nie ma zielonego pojęcia. Wściekła Ola nie przyjęła oferty bycia handlowcem i szuka na nowo pracy. Niestety - teraz ma nóż na gardle, bo nie pracuje od dłuższego czasu.

Jaki jest morał z tej bajki?

ZAWSZE podpisujcie listy intencyjne, zanim rzucicie kwitem w poprzednim miejscu pracy. Podpisujcie je nawet z rodzicami, małżonkami i własnymi dziećmi, bo biznes to biznes i nie chodzi tutaj o kwestie personalne.

Krysia, która zajmuje stanowisko dyrektora ds. personalnych wykazała się niekompetencją, bo powinna zaproponować taki list Oli. Wiedząc, że firma dokonała zmian w stanowiskach, powinna poinformować osobiście rekrutowanego o takiej sytuacji. Tego wymaga chociażby osobista kultura.

Ola wykazała się brakiem rozsądku, nie podpisując takiego listu i nie żądając go wcześniej.

Ola już raczej nie będzie spotykała się z Krysią na kawę.

A teraz chwila prawdy. Czy mieliście załatwianą pracę po znajomości i czy podpisywaliście wtedy list intencyjny? A może wstydziliście się o niego prosić?

Więcej o: