Przyjaciółki w modzie

Przyjaźń jest jedną z najlepszych rzeczy pod słońcem. A jak możesz jeszcze z przyjaciółką wymieniać się garderobą, to już lepiej być nie może. Nic tak nie łączy kobiet jak miłość do kaszmiru i jedwabiu. No dobrze, może jeszcze do diamentów.

Mam kilka przyjaciółek, a wśród nich jedną, z którą przyjaźnimy się od czasów dinozaurów i pewnie przetrwamy razem niejeden koniec świata. Nasza przyjaźń kształtowała się przez wieki, czasami przechodziła kryzysy, jak to bywa w każdym małżeństwie, ale zawsze wychodzimy na prostą.

Poniższa opowieść nie będzie jednak o relacjach, ale o tym jak razem z nami zmieniały się nasze gusta dotyczące mody i jak się w tym wspierałyśmy.

Początki naszej ubraniowej przyjaźni oparte były o plecak w Popeye'a i Oliwię, który miała moja przyjaciółka. W epoce dinozaurów to było naprawdę coś. Duży, niebieski z kolorowymi ludzikami, tak inny od tego, który ja wtedy posiadałam. Dodatkowo plecak w swoim wyposażeniu miał piórnik zapinany na suwak z kolorowymi flamastrami w środku, pachnącymi gumkami i jaskrawym markerem. Wcześniej nawet nie wiedziałam, że istnieją odblaskowe flamastry. Tym wspaniałym pisakiem malowałyśmy na kartkach symbol Depeche Mode i robiłyśmy sobie wpisy w zeszycie przyjaźni. Tak bardzo podobał mi się ten plecak, że przyjaciółka pożyczała mi go co pewien czas w zamian za parę butów "osiołków", które ja miałam. Moje osiołki miały fioletowy kolor i były po prostu czadowe.

Tak właśnie było. Z jednej strony małe dziewczynki, które cieszą się na widok kolorowego plecaka i fioletowych butów, a z drugiej strony wierne słuchaczki Depeche Mode, które nie miały pojęcia o czym są piosenki, ale kompletnie im to nie przeszkadzało w byciu super fankami.

Pamiętam, jak odkryłyśmy w jednym ze sklepów buty z blaszkami, takie jak nosili prawdziwi depeszowcy i oszalałyśmy z radości. Nasi kochani rodzice kupili nam laczki, w których paradowałyśmy dumnie korytarzami podstawówki. Mniej więcej w tym samym czasie stwierdziłyśmy, że obciachem są kolorowe plecaki i przerzuciłyśmy się na "kostkę" i skórzany czarny worek, którymi regularnie się wymieniałyśmy. W naszych szafach zapanował prawdziwy chaos. Wymieniałyśmy się swetrami, spodniami i koszulkami, a rodzice pytali się nas tylko - skąd to masz? Jak mówiłam, że od przyjaciółki, to się uspokajali.

Khloe Kardashian i Kylie Jenner/usmagazine.comKhloe Kardashian i Kylie Jenner/usmagazine.com Khloe Kardashian i Kylie Jenner/usmagazine.com Khloe Kardashian i Kylie Jenner/usmagazine.com

W czasach punkowania doszłyśmy do przekonania, że będą z nas krawcowe i same zaczęłyśmy tworzyć nasze stroje. Oczywiście jest to za dużo powiedziane, po prostu niszczyłyśmy ubrania rodziców albo swoje. Jak? Swetry należało prać w gorącej wodzie i wieszać tak, żeby się rozciągnęły do rozmiaru zdolnego pomieścić King Konga. Dodatkowo wskazane było ucinanie ściągaczy w bluzach i mniejszych sweterkach. Na łokciach należało robić nacięcia, żeby goła skóra wystawała z dziur, a trampki (miałyśmy oczywiście takie same - niebieskie) przyozdabiało się znakiem anarchii i pacyfy, lub napisem "Punk's Not Dead".

Rambo też nosił 65 / kadr z filmuRambo też nosił 65 / kadr z filmu Rambo też nosił 65 / kadr z filmu Rambo też nosił 65 / kadr z filmu

Po wyniszczeniu garderoby i wspięciu się wyżej po drabinie edukacji, nadal pozostałyśmy wierne wymianie ubrań. Niestety w pewnym momencie nasze gabaryty zaczęły się różnić tak jak i numer stopy. Ja jestem trochę wyższa i noszę większe ciuchy niż moja przyjaciółka. Oczywiście, byłyśmy niepocieszone z tego powodu, ale znalazłyśmy rozwiązanie: przerzuciłyśmy się na ubrania typu over size, albo raczej na nieprzylegające do ciała. Swetry, bluzy i tuniki znowu mogły być wspólnie noszone. Spódnice, sukienki i spodnie kupowałyśmy po prostu razem w dwóch rozmiarach.

demotywatorydemotywatory demotywatory demotywatory

Obecnie rzadziej pożyczamy sobie ubrania, zazwyczaj tylko w sytuacji w której mamy "wyjście do ludzi" i nie mamy co na siebie założyć. Jak wiadomo, kobieta nigdy nie ma co na siebie założyć, chociażby jej szafa zajmowała całe mieszkanie. No dobrze, są jakieś wyjątki od tej reguły, ale ja chyba nie znam takich dziewczyn.

No to teraz czas na wasze wyznania. Czy pożyczacie/pożyczaliście ubrania od waszych przyjaciół? Czy chodzicie razem na zakupy, albo czy kupiliście kiedyś jakieś ubranie z myślą o swojej przyjaciółce/przyjacielu? Pytam, bo ja ostatnio dostałam od mojej towarzyszki wspaniałe legginsy w witraże. Ona sama by takich nie założyła, ale wiedziała, że dla mnie to będzie coś najlepszego pod słońcem.

Miss Olgu, Foch.pl

Więcej o: