Ostrza chwały - zima w mieście i sportowe szaleństwa

Nie lubię mrozów i taplania się po kostki w śniegowym błocie. Nie jestem też fanką soli z chodników, bo sól ta niszczy buty i wżera się w psie łapy. Stałam się za to - nagle - fanką sportów zimowych. No dobrze, na razie jednego.

Zima jest okresem, kiedy człowiekowi po prostu się nie chce. Wstaje rano do pracy i jest ciemno, wraca z pracy i jest ciemno. Teoretycznie aura nie nastraja do zabawy i wypoczynku na świeżym powietrzu. Praktycznie - można to zmienić. Tak, wymaga to pewnego samozaparcia, ale warto jest się przemóc.

W tym sezonie przemogłam się i wróciłam do jazdy na łyżwach. Ostatni raz byłam na lodowisku jako dziecko i sama się sobie dziwię, że zapomniałam o tym sporcie na kilka dekad. Pocieszający jest fakt, że nie zapomniałam jak się jeździ i jak dotąd nie zaliczyłam upadku na twardym lodzie. Oczywiście zawsze może mnie ktoś niechcący podciąć i wywinę orła, ale trzeba być dobrej myśli.

Jazda na łyżwach ma wiele zalet, ale ja skupię się na tych najbardziej oczywistych, które po prostu przywracają wiarę w to, że dzień nie kończy się o godzinie 15, kiedy nasz kraj spowija mrok i ciemność.

ŚWIEŻE POWIETRZE

Lodowisko na świeżym powietrzu. Dla niektórych z nas może to być jedyne kilkadziesiąt minut w ciągu dnia podczas których można się dotlenić. Środek miasta nie jest może idealnym miejscem do szukania czystego powietrza, ale zawsze lepsze to, niż biurowe powietrze filtrowane przez klimatyzator, pełne roztoczy i innych paskudztw.

SYLWETKA

Na łyżwach intensywnie korzystamy z mięśni nóg, ale mięśnie pleców, brzucha i rąk też elegancko pracują. Praca, jaką wykonuje nasz organizm, ma bardzo dobry wpływ na naszą postawę, a co ważne - nie obciążamy zbytnio stawów kolanowych jak na przykład podczas aerobiku. Tam uderzamy nóżkami o podłoże, a to nie zawsze jest dobre dla naszych kolan. Jazda na łżywach to również spalanie kalorii, które zwłaszcza w okresie zimowym potrafią się przykleić do nas jak rzep do psiego ogona. Podobno podczas godzinnej zabawy na lodzie można stracić nawet 800 kalorii. Ja co prawda nie zawracam sobie głowy takim liczeniem, ale jak ktoś lubi liczby, to już będzie wiedział co może osiągnąć podczas pobytu na lodowisku.

ŚPIEWANIE NA GŁOS

To jest specjalny bonus dla tych, którzy lubią śpiewać w miejscach publicznych, ale się tego wstydzą. Osobiście lubię śpiewać jak prowadzę samochód i kiedy wydaje mi się, że nikt mnie nie widzi. Nie ma nic bardziej złudnego, ale co z tego! Śpiewanie jest przyjemne. Na łyżwach śpiewa się fantastycznie. Z głośników lecą przeboje, które zazwyczaj znamy, albo znać zaraz będziemy, bo puszczają je non stop w kółko. Jak tak sobie jedziesz i podśpiewujesz pod nosem, to po prostu jakoś lżej na sercu się robi. Można też słuchać sobie swojej muzyki, albo rozmawiać z osobą, z którą się przyszło. Można też nic nie robić i skupiać się na tym, żeby nie upaść.

WSPÓLNE SPĘDZANIE WOLNEGO CZASU

Ja wiem, że są seriale i filmy w telewizji lub w kinie. Wiem też o istnieniu gier planszowych i tych na konsole czy komputer. Słyszałam też, że można razem siedzieć i milczeć i to też jest fajnie, ale można też razem uprawiać sport. Łyżwy są właśnie idealne do tego. Możesz na ślizgawkę iść samemu, ale możesz też zabrać całą rodzinę i przyjaciół. Koszt takiego wyjścia jest zdecydowanie mniejszy niż do wspomnianego wyżej kina.

Jeżeli martwisz się o to, że nie masz łyżew i że nie wiesz, czy chcesz wydawać kasę na ich zakup, to przestań się martwić. Większość lodowisk ma w swojej ofercie możliwość ich wypożyczenia. Sama z tego korzystam i bardzo sobie chwalę. Łyżwy są w dobrym stanie, są naostrzone, a koszt wypożyczenia nie przekracza 10 PLN. Oczywiście, jak ktoś łyknie bakcyla łyżwiarstwa to warto zainwestować w swoje, zwłaszcza teraz, kiedy rozpoczęły się wyprzedaże.

Wcześniej wspomniałam, że jestem w opcji lodowisko na świeżym powietrzu. Chodzi mi głównie o otwartą przestrzeń. Jeżeli ktoś nie ma takich wymogów, to może udać się na lodowisko pod zadaszeniem. W okresie świątecznym byłam na Stadionie Narodowym, ale już tam nie wrócę. Przerosła mnie zła organizacja. Wejście na teren Stadionu to był wyczyn. Tego dnia był mróz i cała kostka brukowa była pokryta dużą warstwą lodu. Nikt nie sypał soli/piasku. Lód na poręczach i na schodach. W kasach pięć osób, z czego pracowały tylko dwie. Pozostałe trzy po prostu były. Nie wiem, czy miały przerwę, czy o co chodziło, ale nie zrobiło to najlepszego wrażenia na długiej kolejce osób, która czekała na zakup biletu. Zdecydowanie lepsza obsługa była już przy samym wydawaniu łyżew.

A co do samego lodowiska, to jest ono w porządku. Niezbyt duże, ale jeździć się da. Obok tafli jest namiot, w którym można kupić napoje i coś do jedzenia, albo po prostu ogrzać się. Jeżeli komuś znudzi się jazda na łyżwach, to może wypróbować swoich sił na lodowej górce. Tutaj potrzebny jest oddzielny bilet, który można nabyć we wspomnianym namiocie. Na górce dostajemy kask i "ponton" w którym zjeżdżamy. Jak ktoś lubi prędkość, to mu się powinno spodobać. Zjechałam i ja. Fajnie było do momentu, w którym kończy się lód, a zaczyna gumowa nawierzchnia. Przywaliłam przy wyskoku pupą i to było bardzo niemiłe uczucie, które utrzymywało się przez kilka dni.

Ale wracając do meritum... jak nie macie ochoty, to i tak was nie przekonam do jazdy na łyżwach, ale wierzcie mi, warto spróbować. Dawno już nie czułam się tak dobrze, jak po wizycie na ślizgawce.

Szczęście i wesołość (Fot. Jarek Bąk)Szczęście i wesołość (Fot. Jarek Bąk) Szczęście i wesołość (Fot. Jarek Bąk) Szczęście i wesołość (Fot. Jarek Bąk)

Więcej o: