"Przeraża mnie fakt, że można zginąć za rysunek"

Agencje fotograficzne cenzurują okładki czasopisma, komentatorzy zauważają, że zamach uderza w muzułmanów, a rysownicy - nie przestają rysować. "Cieszę się, że naszą bronią są rysunki i satyryczne teksty i mam nadzieję, że dzięki nim jednak zwyciężymy" - polscy rysownicy komentują zamach na redakcję Charlie Hebdo.

Do wczoraj większość Polaków nawet nie zdawała sobie zapewne sprawy z istnienia takiego tygodnika jak Charlie Hebdo , choć ich karykaturalne okładki mogłyby urazić uczucia religijne także polskich katolików. Rysownicy i dziennikarze tego paryskiego lewicowo-anarchistycznego tygodnika satyrycznego potrafili być bezlitośni wobec każdej ideologii, tak politycznej, jak religijnej. Z równą siłą wyśmiewali się z przywódców mocarstw, co z fanatyków. Po wczorajszym akcie terroru, kiedy to na kolegium redakcyjne w paryskiej siedzibie tygodnika wtargnęło trzech uzbrojonych mężczyzn i zastrzeliło dwunastu ludzi, w tym redaktora naczelnego, trójkę dziennikarzy, policjantów i pracowników biurowych - nie zabrakło głosów, że to satyrycy z Charlie Hebdo sami wykopali sobie grób. Wróciły pytania o wolność słowa, zwłaszcza zaś o to, czy aby dziennikarze tworzący rdzeń pisma już dawno nie przekroczyli jej, obrażając wszystkich.

Paryżanie jednoczą się z zabitymi dziennikarzami. fot. Katarzyna Piasecka, cafebabel.comParyżanie jednoczą się z zabitymi dziennikarzami. fot. Katarzyna Piasecka, cafebabel.com Paryżanie jednoczą się z zabitymi dziennikarzami. fot. Katarzyna Piasecka, cafebabel.com Paryżanie jednoczą się z zabitymi dziennikarzami. fot. Katarzyna Piasecka, cafebabel.com

Zabijanie publicystów nie jest i - miejmy nadzieję - nigdy nie będzie właściwym sposobem walki z przekraczaniem granic wolności słowa. Jest jedynie oznaką słabości i głupoty, na zasadzie: "Czuję się urażony, ale nie umiem o tym powiedzieć tak, byście mnie wysłuchali, nie mam takich argumentów, które dotarłyby do was. Niech więc poleje się krew" . Terroryści osiągnęli jedynie najłatwiejszy cel - zwrócili na siebie uwagę. Wykrzykując islamskie hasła podkreślili też, w czyim imieniu rzekomo walczą. Skutek? Wiele osób utwierdziło się jedynie w przekonaniu, że islam nie jest wcale religią miłości i pokoju, jak deklarują rzesze muzułmanów pracujących u podstaw na zaufanie europejskich innowierców i ateistów. Fakt, że zamachowcy byli Francuzami pochodzącymi z Maghrebu pogłębił też przekonanie o "niewdzięcznych synach Allaha", których przyjmuje się pod swój dach, tylko po to, by zamordowali ci rodzinę. Stąd też wśród licznych przedstawicieli religii muzułmańskiej obecnych w social mediach pojawiają się spokojne, rzeczowe wypowiedzi - zebrane pod dwoma hasztagami: #notinmyname (nie w moim imieniu), jak też #jesuischarlie (mam na imię Charlie) - tag, który pozwala identyfikować się wszystkim tym, którzy czują jedność z zamordowanymi dziennikarzami.

Rysownicy z całego świata - od Irlandii przez Indie po Argentynę publikują swoje ilustracje satyryczne z hasztagiem #charliehebdo oraz #jesuischarlie, wyrażając wspólnotę z zamordowanymi.

Bo to on zaczął! rys. David PopeBo to on zaczął! rys. David Pope Bo to on zaczął! rys. David Pope Bo to on zaczął! rys. David Pope

Jednym z pierwszych polskich rysowników, który graficznie zareagował na paryską tragedię, był Mateusz Skutnik . Autor przewrotnej serii albumów Rewolucje oraz filozoficznych komiksów o Panu Blakim . Po prostu zamienił swoje zdjęcie profilowe na grafikę z charakterystyczną, ubraną zawsze w czerń postacią Blakiego i podpisem "Je Suis Charlie".

Pan Blaki też jest dziś Charliem. rys. Mateusz SkutnikPan Blaki też jest dziś Charliem. rys. Mateusz Skutnik Pan Blaki też jest dziś Charliem. rys. Mateusz Skutnik Pan Blaki też jest dziś Charliem. rys. Mateusz Skutnik

Jak komentuje swój gest i całą sytuację?

Przeraża mnie fakt, że żyjemy w świecie w którym można zginąć za rysunek. To po prostu niewiarygodne, żeby praca satyryka gazetowego stała się zawodem wysokiego ryzyka. Niezależnie od poglądów redakcji Charlie Hebdo - zwalczanie pióra kałasznikowem to absurd. Dla rysownika nie ma nic bardziej osobistego niż jego własny rysunek, dlatego właśnie w tej formie wyrażamy swój sprzeciw, żal i gniew wobec wydarzeń w Paryżu. Namalowanie czegoś, czegokolwiek, to był naturalny odruch. Robimy to na co dzień, nic dziwnego że w takiej sytuacji również uciekamy do swojej kartki, ołówka, pędzla.

Janek Koza , twórca albumów Erotyczne zwierzenia i Wszystko źle , autor ostrych satyrycznych rysunków, które ukazują się m.in. w Polityce podejmuje wojenną retorykę:

Cieszę się, że naszą bronią są rysunki i satyryczne teksty i mam nadzieję, że dzięki nim jednak zwyciężymy. Ale dzisiaj jest mi po prostu żal wszystkich ofiar wszelkich ekstremizmów.

Karol Kalinowski , autor nagradzanego komiksu Łauma , twórca satyrycznych obrazków Batony z Betonu :

Zginęli ludzie. Straszna rzecz. Każdy normalny i zdrowy psychicznie człowiek przyzna, że to tragedia. Ja też przyznaję. Nie rozumiem za to wszystkiego, co dzieje się wokół tej tragedii. Słyszę o zamachu na wolność słowa i media. Słyszę w publicznej telewizji pytania w stylu: jak Europa ma sobie poradzić z nastrojami antyislamskimi? Słyszę, że islam to religia pokoju. Co mam uważać po czymś takim jak zabicie dziennikarzy? Zachód mieszka w pokoju z tygrysem. Nie wiadomo po co trzyma tygrysa w pokoju, ale jeżeli już go ma, to może lepiej by było go nie szturchać kijem i nie zaczepiać? Widziałem rysunki z tego pisma i przyznam, że grafika przedstawiająca kopulację Boga z Jezusem i Duchem Świętym nie przemawia do mnie jako krytyka kleru, czy systemu władzy kościelnej, jak to jest tłumaczone przy okazji licznych wywiadów, które wysypały się w ostatnich godzinach. Dla osoby wierzącej Bóg jest tożsamy z rodzicem, więc ma prawo - żeby nie powiedzieć obowiązek - oburzyć się, czy sprzeciwić takim rysunkom. No i padło na islamistów, którzy są mistrzami oburzania się i sprzeciwiania. A Francja w szoku. Bo nie rozumie. To nie był zamach na wolność słowa, tylko kolejny atak w ramach regularnej wojny religijnej. Tydzień wcześniej zginął policjant i nikt nie mówił, że to zamach na policję, zginęli maratończycy i nikt nie mówił, że to zamach na sport, ginęli ludzie w metrze i nikt nie mówił, że to zamach na szybkie koleje miejskie. Zginęli rysownicy. Jutro zginą piekarze, pojutrze sklepikarze. Ale Zachód nie rozumie. I jest w szoku. Oczywiście, że islam sam w sobie nie jest zły. Tygrys sam w sobie też nie jest zły. Zabija, kiedy musi, albo kiedy ktoś go szturcha kijem dla śmiechu. Straszna rzecz, zła i tragiczna, ale na pewno nie dziwna.

Nie udało się natomiast do reszty zastraszyć ani prześmiewców, ani społeczeństwa, które już wie, że najgorsze, co w takim wypadku można zrobić, to schować się w domu i wysyłać w internet wiadomości o tym, jak ludzie Zachodu nienawidzą islamu. Paryżanie wyszli na ulice. Nasza zaprzyjaźniona artystka, redaktorka  CafeBabel.com , mieszkająca w stolicy Francji Katarzyna Piasecka była wśród nich i relacjonowała na gorąco to, co dzieje się na ulicach miasta:

Wstrząśnięci ludzie jednoczą się w smutku, a jednocześnie podekscytowani są tym, że mogą być razem. Na Placu Republiki tłum wykrzykuje "Wolność dla prasy, wolność dla rysowników!". Niektórzy trzymają puszki z piwem, inni skręty, pojedyncze osoby przywołują wydarzenia z maja 1968, choć trudno tu upatrywać jakichś związków (w maju 1968 roku młodzi ludzie wyszli na ulice Paryża by zaprotestować przeciwko relegowaniu z Sorbony grupy studentów. Fala protestów rozprzestrzeniła się na cały kraj, strajkowali robotnicy, całość zaś wymierzona była - w uproszczeniu ujmując sprawy - przeciw kapitalizmowi - przyp. DW). W większości na ulice wyszli biali mieszkańcy Paryża, w pewnym momencie wszyscy zaczęli śpiewać Marsyliankę zatrzymując się przed słowami refrenu "Do broni bracia dziś!". Tłum wymierzył w niebo pióra i ołówki. W pobliskiej restauracji klimat był już zupełnie inny, ludzie jedli swoje kotlety jak gdyby nigdy nic, rozprawiali o obniżkach cen w sklepach i rzeczach, które planują kupić. W barze Le Sully dziennikarz Jef Tombeur stał ze łzami w oczach, odszedł jego przyjaciel, Cabu, redaktor naczelny Charlie Hebdo. Powiedział też, że wraz ze śmiercią Cabu umarła część jego tożsamości.

Jak sama zauważa Piasecka, w mieście nawet dziś czuć silny niepokój i napięcie. Jednocześnie podkreśla, że dla Francuzów Cabu był tym, kim dla Polaków jest Andrzej Mleczko - stąd tak mocna i pełna emocji reakcja Tombeura.

Każdy z nas to Charlie! Paryżanie jednoczą siły przeciwko zamachom na wolność słowa. fot. Katarzyna Piasecka cafebabel.comKażdy z nas to Charlie! Paryżanie jednoczą siły przeciwko zamachom na wolność słowa. fot. Katarzyna Piasecka cafebabel.com Każdy z nas to Charlie! Paryżanie jednoczą siły przeciwko zamachom na wolność słowa. fot. Katarzyna Piasecka cafebabel.com Każdy z nas to Charlie! Paryżanie jednoczą siły przeciwko zamachom na wolność słowa. fot. Katarzyna Piasecka  cafebabel.com

W tym samym czasie agencje fotograficzne takie jak AP, redakcje The Telegraph , The New York Times , ABC News i CBS News publikują archiwalne zdjęcia redaktorów Charlie Hebdo z ocenzurowanymi okładkami tygodnika. Dlaczego? Przedstawiciele tych mediów wyjaśniają, że robią tak od lat - pikselują treści, które ich zdaniem są niestosowne, lub mogłyby urazić odbiorców.

Michał "Śledziu" Śledziński , autor Osiedla Swoboda , Na szybko spisane i Wartości rodzinnych zamyka temat dosadnie:

Niespełna rozumu fundamentaliści religijni zabili z powodu satyrycznych rysunków. Tu nie ma co komentować, to się samo komentuje.

Może dlatego na okładkach większości dzisiejszych dzienników (poza Rzeczpospolitą i Gazetą Wyborczą) wyróżniono przede wszystkim nasze lokalne spory i wojenki, temat paryskiej masakry pomijając lub spychając na mniej eksponowane miejsce...

Więcej o: