Mam kredyt we franku, ale nie tarzam się z żalu po podłodze
15 stycznia 2015 roku okazał się czarnym czwartkiem dla tych, którzy zaciągnęli kredyt w szwajcarskiej walucie. Dla wielu osób wzrost wartości franka z 3,5 złotego do rekordowego poziomu 5,19 był ciosem w plecy. Przyznaję, że wieść to niewesoła i doskonale rozumiem niepokój, ponieważ ja też jestem jedną z 550 tysięcy Polaków, których rata kredytu hipotecznego wzrośnie. Lecz obok ludzi szczerze zmartwionych pojawiła się momentalnie grupa mędrców, ze swymi złotymi myślami. Pod artykułami opisującymi smutne historie kredytowe można znaleźć mnóstwo życzliwych komentarzy. Jad ekonomicznej mądrości sączy się z każdego zdania. "Trzeba było nie brać tego kredytu. I po co był ci ten garb na życiorysie, kredyt w obcej walucie niesłowiańskiej, której nawet na oczy nie zobaczysz. Za gotówkę trzeba kupować. Bo jak już się bierze kredyt to w takiej walucie w jakiej się zarabia. A najlepiej to wynajmować. Tak, wynajem to przyszłość, nie masz zobowiązań. Po prostu jesteś wolny i żaden bank ci nie skoczy jak ten cały kurs franka. Sama jesteś sobie winna. A nie mówiłam, a nie ostrzegałam. Trzeba było posłuchać starej matki/ciotki/hrabiny. Dobrze ci tak, trzeba było nie cwaniakować i łasić się na łatwy pieniądz".
Dziękuję z tego miejsca wszystkim życzliwym w imieniu frankowiczów. To miłe, że podzieliliście się z nami swoją cenną wiedzą.
Normalnie zasługujecie na Nobla z ekonomii oraz z psychologii drodzy komentatorzy. Bo nie dość, że się tak fantastycznie znacie na zawiłościach stóp procentowych, liborów i tajemnic giełdy w Tokio, to wiecie kochani jak skutecznie pocieszyć. A pocieszanie i wyrazy współczucia najlepiej wam wychodzą, gdy je podlejecie sosem szyderstwa. Rozumiem też, że nic tak nie poprawia humoru jak szczera beka z tych, którym się akurat powinęła noga. Gdybym mogła cofnąć czas, to zmieniłabym w swoim życiu kilka rzeczy, ale na pewno nie to, że wzięłam kredyt we frankach. To była jedna z lepszych decyzji. Dlaczego? Dlatego, że w złotówkach mogłam wziąć o około 70 tysięcy mniej i wówczas zamiast w trzech pokojach, mieszkałabym w jakiejś paskudnej norze, bądź w mieszkaniu, które jest jednym wielkim skosem. Dla tych, co się lubią schylać, to zapewne atrakcja. Zanim wzięliśmy kredyt zrobiliśmy sobie trochę symulacji przyjmując różne wartości franka. Przyjęliśmy założenie, że rata nie może przekroczyć 1/3 naszych wspólnych dochodów. Jak na razie nie przekroczy.
A do końca miesiąca będzie zacierkowa A do końca miesiąca będzie zacierkowa /fot. Magda Acer
A do końca miesiąca będzie zacierkowa /fot. Magda Acer
Wielu internetowych mędrców zapomina o tym, że kredyt we franku był dostępny na dużo lepszych warunkach niż ten w złotówkach, których czasem był po prostu nieosiągalny. Każdy, kto brał kredyt w obcej walucie musiał się liczyć z ryzykiem kursowym, niektórzy byli po prostu większymi optymistami. Może skusiła ich euforia dobrobytu, która panowała w 2007 i 2008 roku, a może to pracownicy banków przekonali ich do takiego rozwiązania? Nazywanie beneficjentów takich kredytów debilami - co pojawia się niejednokrotnie w komentarzach, jest i niekulturalne, i nieuzasadnione, bo gdy frank kosztował dwa złote, to rodzina gratulowała słusznej decyzji.
Scedowanie całej odpowiedzialności na kredytobiorców trochę mnie śmieszy, choć słowo "śmieszy" nie jest tu najwłaściwsze, bo sytuacja nie jest zabawna. Żaden człowiek sam sobie tego nieszczęsnego kredytu nie przyznał. Wolałabym mieszkanie odziedziczyć, wygrać w lotto lub dostać spadek po bogatej krewnej. Tak się jednak nie stało. Decyzję o przyznaniu kredytu wydawał bank, na podstawie analizy dokumentów potwierdzających osiągane dochody. I jakimś cudem jasnogórskim po 2006 roku te wszystkie banki zaczęły bardzo liberalnie podchodzić do kwestii zdolności kredytowej Polaków, gdy odkryły, że kredyty hipoteczne to żyła złota.
W 2005 roku zdolność kredytowa moja i męża wynosiła 250 tysięcy. I na taką kwotę wzięliśmy kredyt. W 2008 roku nastąpiło cudowne zwiększenie naszych możliwości finansowych, lecz nie za sprawą spektakularnej podwyżki. Z ciekawości przeszłam się do kilku banków. Okazało się, że przy minimalnie wyższych dochodach, lecz z jednym dzieciakiem na głowie (a dziecko to finansowa studnia bez dna) nasza zdolność wynosiła aż 400-450 tysięcy. Po prostu magia. Albo chciwość, tylko raczej nie moja. Przy kredycie na taką kwotę miesięczna rata miała wynieść około 2-2,5 tysiąca. Spytałam pracowników banków jak oni sobie wyobrażają, że będę w stanie spłacać taką sumę - skoro stanowi ona prawie tyle co jedna pensja, z której trzeba też utrzymać wspomniane dziecko? Uzyskałam odpowiedź, że ludzie sobie radzą i że nie jest to jakieś wielkie obciążenie, że trzeba być optymistą. Zebrawszy szczękę z podłogi wyszłam z banku zażenowana.
Nie oczekuję pomocy państwa w spłacaniu moich zobowiązań. Samodzielnie i w pełni świadomie podjęłam decyzję o zaciągnięciu kredytu hipotecznego na 30 lat w obcej walucie, biorąc pod uwagę słabe i mocne strony tego rozwiązania. Nie żałuję. Ale nie podoba mi się fala hejtu, która przelewa się w komentarzach pod artykułami o tych, którzy się na franku przejechali. Bo zanim ktoś napisze kolejny nieprzychylny komentarz, to może warto sobie zadać kilka prostych pytań: komu zależało na wzroście cen mieszkań, kto nakręcił tę spiralę cen i kto najbardziej zyskał na wzroście kursu franka?
A wszystkim internetowym mądralom życzę miłego dnia oraz spokojnie przesypianych nocy.
Wasza Korespondentka z Wydziału Odzyskiwania Zdrowego Rozsądku
-
Gwiazda "Hotelu 52" na castingu do talent show. Jurorzy niezadowoleni
-
Jak zaoszczędzić na ogrzewaniu? Sięgnij po folię bąbelkową
-
Wielu młodych Polaków ma ten problem. Rozwiązanie jest prosteMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
50-latko, tych ubrań pozbądź się z szafy. Postarzają i są niemodne. Zobacz stylowe alternatywy
-
Zmiel i połącz z wodą i drożdżami. Borowiki wyrosną na twoim parapecie
- Co powinno jeść półroczne dziecko? Pamiętaj o tych 3 zasadach
- Hit za 5 zł. Polacy nie wyobrażają sobie bez niego codziennej pielęgnacji
- Ten fason czyni cuda. Bluzka z wyprzedaży w Mohito ukryje wszelkie niedoskonałości. Podobne w bonprix i HM
- 219 zł zamiast 549 zł? To możliwe! Skórzane buty z Kazar uzupełnią każdą stylizację. Podobne w CCC, Renee
- Te buty Jenny Fairy będziesz nosiła latami. Nigdy nie wychodzą z mody! Inne również w Ryłko i Kazar