Gdy waga się waha... - kiedy się nie wahać i iść do lekarza?

Czasami dodatkowe kilogramy świadczą o tym, że zapomniałyśmy się przez parę dni - zajadłyśmy stres, wypiłyśmy dużo alkoholu. Bywa jednak i tak, że jest to sygnał, który wysyła nasze ciało: hej, przyjrzyj mi się, dzieje się coś nie tak!

Temat wagi (poprawnie - masy ciała, ale na użytek tego tekstu, pozwolę sobie używać krótszego terminu), pojawiał się wielokrotnie w moich tekstach i w waszych komentarzach. Że niby to ile wskazuje waga, nie jest takie istotne, a na pewno nie jest najważniejsze. Że kilogramy to nie wszystko, że ważne czy człowiek czuje się dobrze w swojej skórze i tak dalej. To wszystko prawda!

Ale czy naprawdę nie rusza was wcale, gdy ta zła, brzydka waga rano pokaże ni stąd, ni zowąd, kilogram czy dwa więcej? W ogóle się tym nie przejmujecie? Nie czujecie się jakoś tak trochę mniej atrakcyjni i nie macie mniejszej ochoty na zakładanie najbardziej dopasowanych dżinsów? Umiecie się zupełnie nie przejmować, za to pomyśleć, że to nieważne, bo to takie tam wahania, drobna rzecz, a poza tym, to przecież tak dobrze się ze sobą czujecie? Jeśli tak, to super - chylę czoła. Nie każdy z nas ma tyle dystansu.

Nie wiem czy miałyście już okazję czytać książkę Małgorzaty Halber , która - poza problemem alkoholowym - opisuje to, co siedzi w wielu z nas, tylko boimy się to nazwać, żeby nie wyjść na mięczaków. Zapadł mi w pamięć fragment, w którym autorka pisze, że jak waga pokazywała o dwieście gramów więcej, to ona czuła się jak słoń . Brzydka, nieatrakcyjna, za gruba. Za to jak waga pokazała o te głupie, nic nie znaczące dwieście gramów mniej - czuła się lekko i pięknie.

Dwieście gramów?! Przecież to tyle co nic, nikt tego w życiu nie zauważy! Jednak ten (trochę przerysowany, bo dwieście gramów to naprawdę bardzo mało) fragment skłonił mnie do zrobienia wywiadu środowiskowego, i zorientowania się, jak na tę sprawę patrzą moje koleżanki. Świadome kobiety, na poziomie racjonalnym wiedzące doskonale, że kilogram w tę czy w tamtą to normalna sprawa! Co się okazuje? Że wiedza to nie wszystko! I wiele z nas pilnuje tego, żeby ta cholerna wskazówka na wadze nie przesuwała się w prawo. A jak się przesunie, to się przejmujemy i czujemy trochę gorzej, trochę brzydsze. Bez sensu!

Takie myślenie wcale nie jest mi obce, mimo tego, że doskonale wiem, że drobne wahania wagi to zupełnie normalna sprawa . Mało tego, wiem, że ta waga to nie wszystko, że to się zmienia, że mięśnie ważą więcej i tak dalej. A tak w ogóle, to najlepiej byłoby czuć się zawsze w zgodzie ze sobą, nie zwracać uwagi na drobne niedoskonałości, nie mieć kompleksów, a już na pewno nie przez to, co pokazała jakaś maszynka do mierzenia masy ciała!

Nie chcesz się stresować - to się nie waż?

To nie jest taka prosta sprawa, przynajmniej dla wielu z nas, kobiet. Ja już od dawna nie ważę się codziennie i polecam to wszystkim moim pacjentkom i znajomym. Po co się stresować? Dziś moja przyjaciółka powiedziała mi - jak mam ważny dzień, chcę dobrze wypaść, to się rano nigdy nie ważę . Nie chcę sobie psuć humor. Tak na wszelki wypadek.

Podobnie, kiedy wracasz z weekendu, który spędziłaś na biesiadowaniu ze znajomymi, byłaś na dużej kolacji, nie "załatwiałaś się" kilka dni - musisz się zważyć? Po co się stresować? To, że pokaże ona trochę więcej niż zwykle, to wcale nie znaczy, że rośnie oponka. Żeby zarobić kilogram tłuszczu trzeba zjeść około siedmiu tysięcy kilokalorii dodatkowo - to naprawdę sporo. Czy nie lepiej odczekać kilka dni, aż organizm wróci do normalnego funkcjonowania i wtedy się zważyć? Jelita muszą mieć czas, żeby przetrawić i pozbyć się tego, czym się raczyłyśmy. Fakt, że chwilę to trwa, nie jest tożsamy z tyciem.

rys. Magda Danajrys. Magda Danaj rys. Magda Danaj rys. Magda Danaj

Zatrzymywanie wody

Bywa też tak, że te cyferki na wadze mają stałą tendencję rosnącą, ale nie bardzo wiadomo dlaczego. Przecież jesz normalnie, tak jak zawsze. Do tego dochodzi fitness, bieganie czy inne ćwiczenia, a ta przeklęta waga mało tego, że nie spada, to jeszcze do tego rośne! To strasznie frustrujące. Przyczyną tego jest często zatrzymywanie się wody w organizmie. Jak zapewne wiedzą niemal wszystkie kobiety świata, dzieje się tak przed okresem. Puchniemy wtedy i czujemy się dość okropnie, ale na szczęście po kliku dniach sprawa wraca do normy. Co jeśli jednak nie wraca? Jeśli nie ma obiektywnych powodów w stylu - jest mi ciężko, więc zjem paczkę delicji na pocieszenie - to warto się przyjrzeć sprawie. Woda w ciele zatrzymuje się też wtedy kiedy za mało śpimy i to jest naprawdę częsta przyczyna tego, że waga rośnie. Może też być to skutek źle dobranych tabletek antykoncepcyjnych. Wiem to z doświadczeń własnych. Lekarze niezbyt często, przed wypisaniem recepty na pigułki, zlecają szczegółowe badania. Jeśli widać gołym okiem, że dany lek ma niekorzystny wpływ warto się zbadać i go zmienić.

Zdrowie przede wszystkim

Nie dający się wytłumaczyć jedzeniem wzrost masy ciała może też być sygnałem, że coś nam w ciele szwankuje. Niestety, jest to objaw (nie jedyny oczywiście) problemów - chociażby z tarczycą . Może też świadczyć o schorzeniu, które nazywa się zespołem policystycznych jajników , na które niestety zapada coraz więcej kobiet (a może po prostu rośnie wykrywalność?). Tak czy inaczej - trzeba się udać na konsultację ze specjalistą i zbadać hormony. Te choroby wcześnie wykryte, można całkiem sprawnie opanować.

Fajnie by było, żebyśmy wszystkie były wolne od kompleksów. Pisząc ten tekst nie chciałam powiedzieć, że obsesja na punkcie własnej wagi jest ok. Nie jest i dobrze, żeby nie była. Chciałabym, żebyśmy były na tyle pewne siebie, żeby się nie przejmować tym, co wskaże waga. Ale jednocześnie wiem, że nie do końca tak jest, nawet jak się staramy i wiemy, że w zasadzie kilogram w tę czy w tamtą nie ma większego znaczenia. Tak czy inaczej, biorąc pod uwagę to, ile czynników może mieć wpływ na to, co pokaże nam waga, warto się przyjrzeć sobie uważnie. Zobaczyć czy to miesiączka, brak snu, przejadanie się raz na jakiś czas, czy może coś poważniejszego. Ciało z reguły daje nam sygnały, kiedy powinnyśmy coś zmienić.

Więcej o: