3 (lub 33) pary butów, które każda kobieta musi mieć

Ilu par butów potrzebuje przeciętna kobieta? Ilu potrzebuję JA? I skąd mi się ta patologiczna (?) miłość do obuwia wzięła? Czy jest uleczalna?

Mam na imię Kasia, mam 38 lat i jestem butoholiczką - tak właściwie powinien zaczynać się ten tekst. Tekst, który postanowiłam napisać, trafiając na jeden z wielu krążących po sieci poradników z cyklu "X czegoś, które MUSI mieć KAŻDA kobieta". W owym poradniku było akurat osiem par butów niezbędnych do życia każdej kobiecie . Czemu właśnie osiem? Może dlatego, ze osiem to liczba atomowa tlenu, a tlen jest niezbędny do życia? Zupełnie jak buty? Przyznajcie - to całkiem zgrabna (nad)interpretacja!

Wikimedia CommonsWikimedia Commons Wikimedia Commons Buty mają wielkie znaczenie! /Wikimedia Commons

Nie wiem skąd wzięła się moja skłonność do tej akurat części garderoby. Przemawia do mnie racjonalny argument, że kobiety, jako istoty w większości praktyczne, tak chętnie inwestują w buty, bo wiecie: noga nie kurczy się i rzadko już rośnie. Więc w przeciwieństwie do ciuchów, z których można nagle "wyrosnąć", co bywa naprawdę okrutne, z butami nie zdarzy się taka przykra niespodzianka.

Racjonalizacja racjonalizacją, ale muszą być powody ukryte, czy nieuświadomione (co o butach mówił Freud?). Może w dzieciństwie za bardzo przejęłam się "Historią żółtej ciżemki" ? Albo odreagowuję w ten sposób traumę, jaką było oglądanie w zbyt młodym wieku albumów z reprodukcjami malarstwa Franza Radzwilla - jego sugestywny, apokaliptyczny obraz pod wiele mówiącym tytułem "Pozostanie tylko but" śni mi się niekiedy do dzisiaj. Cóż, postać tego niemieckiego malarza warta jest uwagi, nawet jeśli występuje w postaci powracającego koszmaru. Po mnie w każdym razie zostanie NIEJEDEN but - tyle dobrego.

Wikimedia CommonsWikimedia Commons Wikimedia Commons To inny obraz Franza, ale apokaliptyczny klimat ten sam/ Wikimedia Commons

Buty są moim drobnym zboczeniem, choć na swoją obronę muszę rzec, że doceniam głównie ich funkcjonalność - lubię wygodne buty, które dobrze pasują do stroju. Jednak wzorem XVI-wiecznych Wenecjanek, które jako pierwsze zaczęły nosić buty na dość ekstremalnych i dziwacznych obcasach nie stronię od takich czy innych obuwniczych ekstrawagancji. Mam więc w swojej kolekcji buty, w których można jedynie siedzieć, bo stać (nie wspominając o chodzeniu) to już nie bardzo. Ale mam i takie, co to do tańca i do różańca - nadadzą się do wszystkiego i bez nich naprawdę nie wyobrażam sobie życia.

Za absolutnie niezbędne uznałabym trzy (no, góra pięć) pary butów:

- wygodne czarne szpileczki , które sprawdzą się i na oficjalne spotkanie i w funkcji wieczorowej, są zgrabne i obcas mają niemęczący,

Foch.plFoch.pl Foch.pl Kupione pięć lat temu na jeden wieczór. Niezastąpione

- sztyblety dowolnego koloru - cudownie praktyczne i wygodne buty, które wyglądają wystarczająco elegancko, by "uchodziły" w formalnych sytuacjach, a mają taki wiejsko-weekendowo-stajenny sznyt, który bardzo lubię,

Foch.plFoch.pl Foch.pl Wiosna, lato, jesień, zima - chodzę w nich cały rok

- kolorowe miejskie buty sportowe , które pasują i do sukienki, i do spodni a ożywią każdy ciuch. I można w nich latać od rana do nocy bez zmęczenia.

Foch.plFoch.pl Foch.pl Lubię zestawienie kolorów w moich New Balance'ach

I już. To wszystko - z taką trójcą można przeżyć i wyjść obronną stopą z niemal każdej życiowej sytuacji. Oczywiście, zimą potrzebne będą kozaki, a na lato warto mieć otwarte sandałki. W naszym kimacie przydadzą się też kalosze. I śniegowce. Kilka(naście?) par balerinek też jeszcze nikogo nie zabiło. A botki? Botki są fajne. Peep toe? Przynajmniej jedne w szafie TRZEBA mieć. Coś zdecydowanie wieczorowego. I może nie czarne, OK?

No sami widzicie - tak to właśnie eskaluje.

Foch.plFoch.pl Foch.pl Balerinki - ładne, praktyczne, w różnych kolorach

Foch.plFoch.pl Foch.pl Sandałki - przynajmniej jedne muszą być na obcasie

Foch.plFoch.pl Foch.pl Inne bardziej płaskie

Foch.plFoch.pl Foch.pl Jedne słodkie, inne zadziorne

Foch.plFoch.pl Foch.pl Drewniany obcas, to już wręcz zaczepne?

Foch.plFoch.pl Foch.pl Kalosze i śniegowce - na wszelkie niepogody

Foch.plFoch.pl Foch.pl Czarne kozaki - jedne bardziej płaskie, drugie bardziej gestapowskie

Foch.plFoch.pl Foch.pl Bardziej brązowe kozaki

Foch.plFoch.pl Foch.pl Bardziej zielone kozaki - by wiosna szybciej przyszła

Foch.plFoch.pl Foch.pl Botki też są fajne - bo można nosić je przez cały rok

foch.plfoch.pl foch.pl Wieczorowe TRZEBA mieć

Foch.plFoch.pl Foch.pl Ale czerwone czy czarne?

Przejrzawszy krytycznym okiem mój butozbiór stwierdzam, ze dużo w nim okazów od czapy - po co mi tyle kolorów, wzorów w czaszeczki, retro-paseczków i wydziwnionych obcasików?

foch.plfoch.pl foch.pl Żyj kolorowo!

Foch.plFoch.pl Foch.pl Ale też stylowo!

Foch.plFoch.pl Foch.pl Jak niebieski ptak!

Foch.plFoch.pl Foch.pl Czacha dymi, nie?

Zauważam też rażący nadmiar butów czerwonych! Ale przynajmniej wiem, kogo winić - musiał mnie zainspirować David Bowie (któż inny), gdy w słynnej piosence śpiewał, że: put on your red shoes and dance the blues . No to wkładam, mogę i zatańczyć, proszę bardzo.

Foch.plFoch.pl Foch.pl Wszystko czerwone

foch.plfoch.pl foch.pl Sznurowane i wzuwane - i czerwone

Foch.plFoch.pl Foch.pl Lato musi być owocowe

 

Ale takich jak w tym klipie to nie mam... czyli jeszcze minimum jedna para jest mi potrzebna. I granatowe "meliski". Bo tak coś czuję, że MUSZĘ JE MIEĆ...

PS. Nadal nie wiem, ilu butów potrzebuje kobieta.

PS.2. Nie, to nie są wszystkie moje buty. Tylko te, w których aktualnie chodzę.

Więcej o: