De Niro wielkim aktorem jest, ale dla mnie po prostu większym jest Pacino.
Al Pacino Materiały prasowe
Materiały prasowe
W rankingu The Trinity Mirror Data Unit, pod uwagę brane były główne role w najważniejszych filmach. Przyznam się, że zanim przeczytałam to wyjaśnienie to się troszkę zdziwiłam. Myślałam po prostu, że aktor został oceniony za całokształt swojej pracy (w tym role drugoplanowe, które niekiedy biją na głowę te pierwszoplanowe) i stąd wybór De Niro wydał mi się troszkę dziwny.
Robert De Niro (James 'Jimmy' Conway) Materiały prasowe/ Reuters
Materiały prasowe/ Reuters
Nie zrozumcie mnie źle, bardzo lubię De Niro, ale ostatnie wybory, których dokonuje mają tendencję zniżkową - dla mnie oczywiście. Postać, którą zagrał w "Taksówkarzu" zamazuje mi się niestety i mam przed oczami kreacje z "Nawrót depresji gangstera" lub z "Poznaj moich rodziców" . To nie jest moja bajka i z tego co pamiętam, to się nie śmiałam na tych filmach, a pewnie powinnam, bo to w końcu komedie były.
Myśląc o aktorze wszech czasów, myślę właśnie o rolach, które poprowadził i dzięki którym został zapamiętany. Nie zaglądając do ściągawki w internecie spróbowałam przypomnieć sobie role De Niro, które mnie powaliły i dlaczego Pacino pamiętam lepiej. Wynika to zapewne w dużej mierze z mimiki obydwu panów. Dla mnie De Niro ma zazwyczaj ten sam wyraz twarzy. To pierwsza rzecz jaka przyszła mi na myśl. Druga to właśnie dobór ról w ostatnim czasie. Zgadzam się z tym, że De Niro grał w filmach wybitnych, tylko skończyły się one w latach 90. Od tego czasu widziałam go w produkcjach, które nie zrobiły na mnie wrażenia, a raczej wzbudzały litość. Dla sprawiedliwości oddam głos na TAK, dla "Poradnik pozytywnego myślenia" i "Jestem Bogiem". W obydwu filmach towarzyszył mu Bradley Cooper , którego również cenię.
Wydaje mi się, że Pacino w pewnym momencie lepiej pokierował swoją karierą. Przyjmował mniej ról filmowych niż De Niro i moim zdaniem wyszło mu to na dobre. Dla równowagi muszę niestety wspomnieć o "Jack i Jill" , za które zdobył Złotą Malinę . W sumie to Pacino był nominowany trzy razy do tej nagrody, a De Niro tylko raz. Z tego faktu, można wnioskować, że De Niro słusznie został wybrany najlepszym z najlepszych, no ale jednak czegoś mi w nim brakuje.
Niezapomniane kreacje w "Taksówkarzu", "Przylądku strachu", "Wielkim Byku", bez dwóch zdań "zrobiły te filmy". Z kolei "Łowca jeleni" bez Walkena czy Streep chyba nie byłby taki wspaniały. Pierwszy raz oglądałam ten film jako dziecko i to właśnie ta dwójka szczególnie zwróciła moją uwagę. Jako nastolatka odświeżyłam sobie ten film i byłam po prostu zdziwiona, że De Niro też tam gra.
Wspomniałam wcześniej, że filmy z Pacino pamiętam lepiej i nie tylko te z wcześniejszych lat, ale również te nowsze.
"Ocean's 13", "88 minut", "Rekrut", czy "Bezsenność" oglądałam przynajmniej ze dwa razy. "Rekruta" to pewnie i z cztery, bo podkochiwałam się w Colinie Farrellu. Wiem, że "Bezsenność" dla wielu osób jest filmem słabym i nudnym, ale mi się bardzo podobał. Fakt, że gdyby nie Robin Williams , to mogłabym szybko zapomnieć o tej produkcji. Dla mnie to były jedyny raz, gdzie widziałam Williamsa w roli psychopaty i był świetny.
Wracając do filmów w których grali obydwaj panowie to dla mnie "Ojciec chrzestny", "Człowiek z blizną" czy "Życie Carlita" są perłami wśród kinematografii. Uwielbiam też "Serpico" i "Pieskie popołudnie" . Jeżeli chodzi o dorobek De Niro to filmy do których lubię wracać to "Chłopcy z ferajny", "Przebudzenia", "Cześć mamo!" i "Dawno temu w Ameryce".
Biorąc pod uwagę kryteria, którymi kierowało się jury to nagroda dla De Niro jest zasłużona. Ja jednak zostanę w obozie Pacino, gdzie charyzma i wyrazistość granych postaci potrafi przyćmić inne gwiazdy, które towarzyszą mu na ekranie.
Ciekawa jestem waszego zdania. Obóz De Niro, Ala Pacino, a może jeszcze jakiś inny?