"Okularnik" Katarzyny Bondy - dobry marketing i... niewiele więcej

Nadmiar wątków, zawiłości i ogólna nuda prowadząca donikąd. Niestety, takie mam refleksje po przeczytaniu najnowszej powieści Katarzyny Bondy - "Okularnik?.

Fot. Bartosz Bobkowski

"Okularnik" jest drugim tomem przygód profilerki Saszy Załuskiej. Z tą postacią miałam już styczność podczas czytania "Pochłaniacza" , który również mnie nie powalił na kolana, ale dał nadzieję, że autorka w kolejnej powieści rozwinie skrzydła. Tak się jednak nie stało.

Akcja "Okularnika" osadzona jest w Hajnówce, z której pochodzi Katarzyna Bonda. Główna bohaterka przyjeżdża tam w prywatnej sprawie, która ma związek z ojcem jej dziecka. Zajęta poszukiwaniami mężczyzny, trafia w sam środek afery związanej z uprowadzeniem lub ucieczką panny młodej. Od tego momentu Załuska wkracza w świat tajemnic małego miasteczka i zmowy milczenia, jaka w nim panuje. Na własną rękę próbuje rozwiązać zagadkę zniknięcia dziewczyny i oczywiście nadal szuka ojca swojej córki.

Jako osoba z zewnątrz mieszająca się w nie swoje sprawy jest oczywiście obserwowana przez miejscową policję, a z drugiej strony są jej ujawniane różne informacje dotyczące śledztwa. Nie byłoby w tym w sumie nic dziwnego, gdyby nie kilka faktów. Załuska nie widnieje na listach płac policji, nie ma dokumentów, nikt nie jest w stanie do końca potwierdzić jej tożsamości. Jej przyszły/ niedoszły przełożony jakoś nie kwapi się z przyjazdem do Hajnówki w celu weryfikacji jej tożsamości. W tym momencie miałam już w głowie - hmmm, serio? Można mieć złe zdanie o działaniu policji, ale bez przesady!

Osób, które biorą udział w całym tym dramacie jest tak wiele, że w pewnym momencie nie wiedziałam już po co są i kto jest kim. Mamy Załuską, kilku policjantów, głównego podejrzanego, jego zagubioną żonę, jej kochanka, przysposobione dzieci, teściowe, kolegów, szeptuchy, prostytutki, adwokata oraz młodzież ultraprawicową. Młodzież ma również opiekunów i rodziców, których poznajemy. I to jest właśnie ten moment, w którym znudziłam się tak bardzo, że każda kolejna strona powieści była dla mnie karą. Na pytanie - dlaczego to sobie robiłam i czytałam? - nie umiem odpowiedzieć. Chyba do samego końca chciałam dać Bondzie szansę.

Przygody uczniów i ich opiekunów, to wątek zbędny, a na pewno za bardzo rozbudowany. Miałam wrażenie, że autorka ciągnie go w jakimś szczególnym celu i wtem! Na jednej stronie ucina go całkowicie. Zmiotła go z powierzchni, jak kurz z półki. Zgadzam się z tym, że powieść powinna mieć dobrze zarysowane tło, że jako czytelnicy powinniśmy wczuć się w krajobraz miasta, ale czasami co za dużo, to nie zdrowo - zwłaszcza, jak droga ta prowadzi donikąd.

Takich wątków pobocznych mamy tutaj kilka. Tworzą odrębne byty, które prowadzą do tego, że zapominamy o czym jest główna fabuła. No dobrze, może nie zapominamy, ale jesteśmy od niej odciągani. Można je było spokojnie skrócić o połowę. Czytając "Okularnika" miałam wrażenie, że autorka ma jakąś gonitwę myśli, której nie może uspokoić. Czasami gubi się w tym całym chaosie, a czasami dokłada kolejny wydumany element do całości. Nie będzie chyba nadmiernym ujawnianiem treści, jak powiem, że zaczęłam się śmiać z wątku o przedłużaniu młodości. Serio, to było dla mnie za dużo.

Pani Bonda w swojej książce wprowadza również bohaterów, którzy mają realne pierwowzory. Mam na myśli rodzeństwo, które Załuska spotyka w szpitalu psychiatrycznym. Brat i siostra są zamknięci w szpitalu z powodu okrutnego mordu, którego dokonali na matce. Odcięli jej głowę. Brat zrobił to dlatego, że mama wolała wydawać pieniądze na leczenie kolejnych kotów, niż zafundować wakacje córce. Ojciec dzieci był żołnierzem w Afganistanie i niezbyt dobrze radził sobie z opieką nad nimi. Czy coś wam to przypomina? Jeżeli nie, to polecam obejrzeć film Pawła Sali "Matka Teresa od kotów" . Sala w swoim brutalnym obrazie przedstawia tą prawdziwą i wstrząsającą historię. Wydaje mi się, że autorka, która ma za sobą wiele godzin rozmów z prawdziwymi zbrodniarzami, mogłaby wymyślić coś lepszego na potrzeby swojej powieści.

Kolejny motyw, który wywołał moja irytację to reklama, którą mija Załuska po drodze. Można było to chyba lepiej rozegrać?

zrzut z ebook /Miss Olguzrzut z ebook /Miss Olgu zrzut z ebook /Miss Olgu Zrzut z ebook-a /Miss Olgu

screen/ Miss Olguscreen/ Miss Olgu screen/ Miss Olgu Screen/ Miss Olgu

Kończąc mojego focha na "Okularnika" powiem jedno. W najbliższym czasie robię sobie odpoczynek od Pani Bondy. Mówię to z przykrością, bo na półce leży "Sprawa Niny Frank" , którą miałam zacząć czytać. Tymczasem - wyląduje ona na samym końcu listy książek do przeczytania.

Więcej o: