Co ja zjadam? Zupa porzeczkowa z manną, malinami i kosą

Kiedy człowiek żyje odcięty od cywilizacji, najbliższy sklep ma w sąsiedniej wsi, a radość sprawia mu bieganie z ostrymi narzędziami wśród chaszczy, wpadają mu do głowy szalone pomysły. Jak choćby ten na zupę owocową...

Nie wiem, jak wy zabieracie się do gotowania zupy owocowej, ale ja w tym roku robię to tak. Wkładam długie, grube spodnie, jeansową kurtkę, następnie wyciągam z szopy kosę, przeciągam kilka razy osełką i idę w dżunglę tropić podstępne i chytre krzewy owocowe.

Pasuje mi ta kosa. Jeszcze tylko mundur i ruszam w dziczPasuje mi ta kosa. Jeszcze tylko mundur i ruszam w dzicz Pasuje mi ta kosa. Jeszcze tylko mundur i ruszam w dzicz Pasuje mi ta kosa. Jeszcze tylko mundur i ruszam w dzicz (fot. Dominika Węcławek)

Już po godzinie wyrzynania ostów, pokrzyw i innych chaszczy docieram do pierwszej kolonii. Tam odkrywam, że agrest się znarowił i nie zamierza wcale prezentować swych krągłości. Na szczęście są te małe skromnisie, porzeczki. Brnę więc do nich, opędzając się od gzów, które uznały, że jednak spróbują ukąsić tu i ówdzie, tym bardziej że mamy 30 stopni Celsjusza, a ja jednak jestem ubrana jakbym szła w listopadzie po fajki do sąsiedniej wsi.  Prezentuję się więc dla ich receptorów, jak okazały zbiornik z krwią...

No dobrze, umówmy się, że bez brnięcia dalej w ten epos o walce z insektami, naprawy starej kosy i innych tego typu dramatów, przejdę może od razu do rzeczy.

Porzeczki z własnego sadu to jest to! fot. Dominika WęcławekPorzeczki z własnego sadu to jest to! fot. Dominika Węcławek Porzeczki z własnego sadu to jest to! fot. Dominika Węcławek Porzeczki z własnego sadu to jest to! (fot. Dominika Węcławek)

Aby przyrządzić doskonałą zupę porzeczkową z manną właściwie potrzebujesz ledwie kilku rzeczy:

1 litr porzeczek*

2-3 litry wody

kaszę manną

mleko

miód

cukier (może być trzcinowy)

Zajmijmy się najpierw gwiazdką. Litr wynika z faktu, że swoje porzeczki zbierałam do kufla z Oktoberfestu i wyszedł pełny. A może ten kufel ma dwa litry? To właściwie nie ma znaczenia, moi drodzy.

Owocowy kufelek. fot. Dominika WęcławekOwocowy kufelek. fot. Dominika Węcławek Owocowy kufelek. fot. Dominika Węcławek Owocowy kufelek (fot. Dominika Węcławek)

Robimy to tak - obskubujemy porzeczki z tych gałązeczek, bo to dość niewygodny dodatek, choć podejrzewam, że zaciągający z francuska mistrzowie kuchni potrafiliby te gałązki obsmażyć w karmelu i podać jako pierzynkę z chrustu, nadobnie pusząc się przy tym przed kamerą. Porzeczki myjemy i wrzucamy do garnka. Wodę gotujemy w innym garnku albo w czajniku. Zalewamy porzeczki. Podgrzewamy, ale nie zagotowujemy, słodzimy do smaku. TAK, ROBIMY KOMPOT, tylko nikt by nie kliknął w przepis na kompot, umówmy się.

Ja dodałam jeszcze kilka malin, bo akurat leżały pod ręką.

Garnek z tym kompotem odstawiamy na bok, na przykład do miski z lodowata wodą, w której nasz płyn będzie mógł oddać nieco ciepła. W ten sposób dzieci będą mogły obserwować zjawiska termodynamiczne i czynić notatki (albo zwyczajnie tłuc się i przepychać, dopytując kiedy będzie gotowe), a my poświęcimy swoją energię na przygotowanie kaszy manny. Bierzemy pół szklanki kaszy, zalewamy szklanką mleka, stawiamy na palniku, grzejemy, mieszamy, słodzimy odrobiną miodu. Jak już wymieszamy to odstawiamy i mieszamy sobie dalej, a potem wlewamy na głęboki talerz, studzimy na parapecie i chowamy do lodówki. Po jakimś czasie, na przykład gdy zupa (kompot) jest już lodowata (następnego dnia?), wyciągamy talerze, wyjmujemy mannę z lodówki, przerzucamy ją na deskę do krojenia i ciachamy na kostkę, niedrobną. No, chyba że wcale nie zamieniła się w spójną masę, wtedy nakładamy ją łyżką na talerze. Następnie wszystko zalewamy zupą (kompotem). Ja jeszcze dla ozdoby posypałam kaszę słonecznikiem w karmelu, ale to wcale nie wpływa dobrze na smak.

Zupa jeszcze w wersji nierozpaćkanej. fot. Dominika WęcławekZupa jeszcze w wersji nierozpaćkanej. fot. Dominika Węcławek Zupa jeszcze w wersji nierozpaćkanej. fot. Dominika Węcławek Zupa jeszcze w wersji nierozpaćkanej (fot. Dominika Węcławek)

Można posiekać świeżą miętę i też posypać nią zupę z wierzchu. Moje dzieci najbardziej lubią i tak wymieszać wszystko i sprowadzić to do postaci mleczno - fioletowej paciai, którą pochłaniają z apetytem. Co prawda córka narzekała, że zupa jest zimna, ale uszanujmy jej odmienne poglądy odnośnie właściwej temperatury zupy owocowej. Smacznego.

Więcej o: