Broadchurch: morderstwo, które niszczy wszystkich

Śmierć dziecka to temat trudny i omijany przez popkulturę, jednak jakoś tak cichcem i boczkiem przemycają go kryminały. Te dobre, mądre które potrafią wyjść poza gatunkowy schemat: "kto zabił" - jak angielski serial "Broadchurch".

11-latek spada z klifu. A może został zepchnięty? A może tylko podrzucono jego ciało na plażę, by upozorować nieszczęśliwy wypadek? Śmierć Danny'ego Latimera jest jak wybuch bomby w małym nadmorskim miasteczku w angielskim Dorset. Niewiele rzeczy zostanie takimi, jakie były: rozpad, zniszczenie, żałoba przeorają miasto i relacje łączące żyjących w nim ludzi.

Beth Latimer (Jodie Whittaker) i Mark Latimer (Andrew Buchan) w serialu 'Broadchurch'Beth Latimer (Jodie Whittaker) i Mark Latimer (Andrew Buchan) w serialu "Broadchurch" Fot. ALE KINO+ Fot. ALE KINO+

Przede wszystkim śmierć Danny'ego to tragedia jego rodziny. Od samego początku wchodzimy w życie Latimerów ze wszystkimi jego intymnymi szczegółami. Towarzyszymy jego matce Beth (Jodie Whittaker) podczas całego coraz bardziej nerwowego poranka, gdy odkrywa, że nikt nie widział jej syna od poprzedniego wieczoru, a w końcu trafia na policyjna blokadę przy plaży i wiedziona złym przeczuciem biegnie co sił, by sprawdzić, czy to nie jej dziecko uległo wypadkowi. Kolejne spadające na nią, jej męża Marka (Andrew Buchan) i starszą córkę Chloe (Charlotte Beaumont) ciosy, kolejne fazy żałoby nie są jakimś dalekim tłem toczącego się śledztwa, ale samym centrum toczącej się akcji. Podobnie jak w duńskim "Forbrydelsen" cierpienie rodziny, dotkniętej nagłą śmiercią dziecka, jest tematem równie istotnym jak kryminalne dochodzenie.

'Broadchurch''Broadchurch' materiały prasowe materiały prasowe

Owo dochodzenie w "Broadchurch" prowadzi źle dobrana (oczywiście) para detektywów: naiwna, empatyczna, pochodząca z lokalnej społeczności policjantka Ellie Miller (Olivia Colman) i oschły, cyniczny, do cna zgorzkniały przyjezdny inspektor Alec Hardy (David Tennant). Para niedobrana, ale skuteczna, która uczy się wzajemnego szacunku w miarę wspólnej pracy. Oboje też zostają osobiście dotknięci śmiercią Danny'ego - dla Ellie to kolega jej syna, dziecko dobrze znanych, zaprzyjaźnionych z nią blisko Latimerów. Dla Aleca to kolejne zamordowane dziecko, którego nie chce zawieść - a ma w swej przeszłości bolesne, nierozwiązane do końca sprawy. Stres związany z pracą nie powoduje u niego chęci topienia smutków w alkoholu (detektyw, który nie chleje, nie ma Aspergera ani depresji, to całkiem miła odmiana), ale podkopuje jego zdrowie. Ellie przy swojej empatycznej naturze także mocno wszystko przeżywa, a los szykuje dla niej dodatkowo kilka niemiłych niespodzianek, których nie mogę zdradzić, by nie psuć przyjemności oglądania.

Także kolejni podejrzani oraz poszczególni mieszkańcy Broadchurch doświadczają skutków zniszczenia jakim jest morderstwo: na jaw wychodzą różne kłamstwa, grzeszki i sekrety, które jednych zmusza do zakończenia niestosownego romansu, a innych będą kosztować życie. Małe miasteczka jak zwykle kryją wielkie dramaty i potworne tajemnice. Ostateczna odpowiedź na pytanie "kto zabił" (w końcu to jednak istota kryminału) to kolejny trudny do zaakceptowania fakt. Boli, nawet nawykłego do analizowania "czerwonych śledzi" wytrawnego smakosza kryminału.

Przyznam, że jestem już nieco zmęczona współczesną modą na kryminały. Kogo jeszcze można zabić, jak zagmatwać zagadkę, jak bardzo dziwaczną i nieprzystosowaną postać detektywa stworzyć? Wszystko ma swój kres - także głód intryg kryminalnych i upodobanie do tego gatunku. Zwłaszcza, że w zalewie powieści i seriali wcale nie tak liczne charakteryzują się jakąś oryginalną nutą, która przykuwa uwagę i wciąga także takiego nieco już znużonego odbiorcę. Większość to kolejne wersje tego samego - wyróżniające się konstrukcją, narracją i konsekwentnie budowanym nastrojem "Most nad Sundem" , "Detektyw" , "Tajemnica Laketop" czy "Fortitude" nie zdarzają się co dzień. Jednak, mimo nastawienia "ojej, kolejny serial kryminalny, CO TYM RAZEM?" "Broadchurch" mnie przekonało. Mimo że nie należę do grona fanek i fanów Tennanta - aktor ten bardzo mnie zazwyczaj irytuje. Tu jednak jego obecność równoważy świetna Colman i jej mistrzowska kreacja - oto godna następczyni mądrej i uważnej Sary Lund z "Forbrydelsen".

 

Jakieś smutne postscriptum dopisało tzw. "samo życie". Na niedawną wiadomość o tragicznej śmierci syna Nicka Cave'a - 15-letniego Arthura, który spadł z klifu i zmarł na skutek odniesionych ran - zareagowałam nieuchronnym skojarzeniem z akcją "Broadchurch". I choć prawdziwa historia - równie przecież straszna - nie jest kryminalną intrygą, to myśląc o Nicku i Susie, współczując im ich rodzinnej tragedii, myślę obrazami z "Broadchurch". Bo to mocne i sugestywne obrazy.

Premiera w niedzielę 19 lipca na antenie Ale kino+ o godz. 22.00

Więcej o: