A czy ty jesteś w stanie odróżnić kobietę ciężarną od grubej?

Ósma rano, lekko spocona i zaspana docieram na przystanek, wlokąc za sobą torbę z książkami. W tramwaju wszystkie miejsca zajęte. Zrzucam torbę na ziemię. Pani z krzesełka obok zrywa się i z przepraszającym uśmiechem mówi "Proszę, niech pani usiądzie". Jestem wzruszona. Taki szacunek dla moli książkowych? Pani patrzy na mój brzuch. Ach, więc o to chodzi.

W ułamku sekundy rozważam w głowie możliwe opcje - powiedzieć/nie powiedzieć? "Dziękuję" - mówię z największą dawką uczucia, jaką jestem w stanie umieścić w tym krótkim wyrazie. Siadam, utrzymuję rozanielony wyraz twarzy, grzebię w torbie, wybierając lekturę na dojazd. Pani jest zadowolona, dobry uczynek spełniony, karma nalicza się na plusie. Tyle że hm, nie jestem w ciąży. Jestem grubawa i mam wystający brzuch. Od lat ludzie traktują moją naturalną kulistość jako stan błogosławiony. Czy sprawia mi to przykrość? Skądże. Nauczyłam się już, że usiąść będzie szybciej niż wdawać się w żenujące dla obu stron objawiania dotyczące tuszy i budowy mięśni brzucha.

Nie myślcie, że jestem leniwa i nie chce mi się stać - robię to dla dobra ciężarnych! Istnieją badania , które wykazały, że ludzie nie ustępują im miejsca w środkach komunikacji, ponieważ boją się, że pomylą osobę zapłodnioną z osobą otyłą i nastąpi głupia sytuacja. Wydaje się to idiotyczną wymówką? Owszem, też tak sądzę. Ale może coś jest jednak na rzeczy?

Od lat w tramwajach i autobusach widzę mniej lub bardziej udane kampanie na rzecz ustępowania miejsca osobom, które powinny odpocząć i nie narażać się na kaprysy ruchu ulicznego typu ostre hamowanie z lądowaniem na współpasażerach. Ostatnia, na którą natykam się głównie w internecie, przynajmniej wygląda ładnie i zawiera obrazki z symboliczną zawartością brzuchów podróżujących po mieście. Pieczony kurczak kontra płód, płód versus kufel piwa. Co jest ważniejsze? Kampania jak kampania, szału nie ma, pomijam, że żołądek i macica to nie to samo, niech już twórcom to uproszczenie ujdzie na sucho. Dlaczego jednak takie akcje cały czas są obecne w przestrzeni publicznej? Wydawałoby się, że podniesienie swojego ciężkiego tyłka i udostępnienie wygrzanego krzesełka kobiecie, która ma przed sobą kilka kilogramów ekstra w postaci przyszłości narodu (i systemu emerytalnego) wraz z wodami płodowymi i innymi paskudztwami, powinno być czymś absolutnie naturalnym. I nikt mi nie wmówi, że każda osoba zajmująca akurat siedzenie cierpi na wykańczającą, ale niewidoczną chorobę przewlekłą/uczy się do egzaminu ostatniej szansy/wraca właśnie do domu po 24-godzinnej szychcie w kopalni. Ktoś z pewnością może wstać i nie odnieść przy tym przesadnego uszczerbku.

Jednak kampanie pojawiają się regularnie - czyli najwidoczniej nie działają, przykro mi, społeczeństwo jest dla przyszłych matek niemiłe . Nie wiem, jak to możliwe w naszym pięknym kraju, gdzie Matka Boska jest królową, a kobietom wypomina się potem, że nie zdążyły tudzież zdążyły, ale zamieniły się w roszczeniowe wózkowe i w dodatku karmią piersią poza domem. Może, zamiast produkować kolejne, łagodne wezwania w różu i fiolecie, dobrze byłoby pomyśleć o bardziej radykalnych działaniach?

Mam taką propozycję, drogie panie. Nie czekajmy, aż ktoś wreszcie wyprodukuje idealny spot/plakat/hasło, przemeblowujący puste głowy towarzyszy podróży. Ciąża to znakomity czas na ćwiczenia z asertywności. Wiecie dlaczego? Bo ciąża zakończy się urodzeniem dziecka. To dziecko w przyszłości będzie miało ciężki wózek, potem będzie nieporadnie chwiało się na nóżkach, a jeszcze chwilę później będzie trzylatkiem, który wprawdzie chodzi już znakomicie, ale nadal jest najbezpieczniejszy w tramwaju siedząc.

www.pubpodpicadorem.blogspot.comwww.pubpodpicadorem.blogspot.com www.pubpodpicadorem.blogspot.com

www.pubpodpicadorem.blogspot.comwww.pubpodpicadorem.blogspot.com www.pubpodpicadorem.blogspot.com

www.pubpodpicadorem.blogspot.comwww.pubpodpicadorem.blogspot.com www.pubpodpicadorem.blogspot.com www.pubpodpicadorem.blogspot.com

Najlepiej zacząć od razu - dla mnie najgorszy był pierwszy trymestr, kiedy cały czas trwałam w stanie "zwymiotuję teraz czy jednak zdążę wysiąść?", a nie było jeszcze widać legitymizującego pragnienie siedzenia brzucha (własny, jak na złość, wchłonął się na skutek nędznego przyswajania pokarmów). Potem już jakoś się turlałam. Bardzo rzadko zdarzało mi się spotykać z obojętnością: ludzie ustępowali mi miejsca, przepuszczali w banku, na poczcie i w cukierni. Ale przy okazji nauczyłam się też, że w niektórych sytuacjach trzeba się przełamać i rzec: "Przepraszam, chciałabym usiąść". Bez spinki, bez pretensji, nie każdy ma oczy dookoła głowy, żeby wypatrywać ciężarnych i okazji do błyśnięcia kulturą osobistą. Ale też bez zbędnego krygowania się, wdzięczenia i robienia z siebie sieroty. Jest mi ciężko. Chcę usiąść. Tyle.

Nie zdarzyło mi się, żeby ktoś odmówił lub zareagował negatywnie. Potem z wprawą wyławiałam na przystankach, w tramwajach i w przejściach podziemnych panów predestynowanych do targania ze mną wózka, portierów, którzy przemieszczali fotelik z noworodkiem, bo po cesarce nie miałam siły targać go po schodach. Teraz z lekkością przychodzi mi zganianie rozmaitych młodzieńców z krzesełek oznaczonych symbolem rodzica z dzieckiem. Dlatego słuchając czasem opowieści znajomych "I tak mi było źle, i nikt nie wstał, i prawie umarłam, a oni siedzieli" odczuwam pewien niesmak. Trzeba walczyć o swoje na każdym, nawet małym odcinku. Grzecznie, niegrzecznie, jak się da. Wydaje mi się, że głośne powiedzenie w tramwaju "Jestem w ciąży, chciałabym usiąść" ma większą siłę rażenia niż kolejny plakat z rymowanym hasłem, po którym ślizga się wzrok.

Nie jesteśmy świętymi krowami, dziewczyny, nikt nam nie będzie ścielił łoża gęsim puchem, nikt nie wymodeluje społeczeństwa tak, żeby było nam w nim wygodnie i komfortowo. Mówmy głośno i wyraźnie o tym, czego potrzebujemy. Wywalczenie miejsca siedzącego w komunikacji miejskiej to dobry trening do dalszych działań zaczepno-asertywnych. Może wreszcie uda się powiedzieć rubasznemu panu z pracy, że jego żarciki na tematy damsko-męskie nie są zabawne? Może wreszcie odmówienie osobie, która przeciska się w kolejce z "tylko jednym produktem" lub przyszła do lekarza "tylko o coś zapytać" stanie się łatwiejsze? Do dzieła, jest dużo do zrobienia!

Zobacz wideo
Więcej o: