Rozwydrzony bachor kontra pyskata baba, czyli czego nie robimy w knajpie
Większość ludzi chodzi do restauracji, by zjeść posiłek, który przygotuje im ktoś inny, przy okazji pogadać z współbiesiadnikami, a może nawet zaznać relaksu. Problem pojawia się, gdy idziesz na obiad z dzieckiem. Dzieci, jak wiadomo, to ludzie, tylko mniejsi, ale ta małość często jest przeciwnie proporcjonalna do siły charakteru i możliwości dźwiękotwórczych. Jestem w stanie zrozumieć, że fajnie wyjść na obiad z domu, także z dzieckiem, że dziecko nie zawsze potrafi się dobrze odnaleźć w przestrzeniach restauracyjnych, że niekiedy olewa ogólnie przyjęte zasady savoir vivre'u (bywa, że z premedytacją, bo ono wcale nie chciało przyjść tu na obiad). Trzeba mieć pewien próg tolerancji (będąc klientem), z drugiej strony trzeba mieć wyobraźnię (będąc rodzicem takiego dziecka). Co jednak, jeśli granice zostały przekroczone?
Takie małe dziecko, a tyle krzyku (screen, PEOPLE Magazin) Takie małe dziecko, a tyle krzyku (screen, PEOPLE Magazin)
Takie małe dziecko, a tyle krzyku (screen, NEWS)
Ostatnio taka GŁOŚNA sytuacja miała miejsce daleko stąd, w kraju kwitnącej kukurydzy. Pewna amerykańska rodzina z kilkunastomiesięcznym dzieckiem poszła do knajpki na obiad. Traf chciał, że dziecię odkryło nowe poziomy rozpaczy i - zgodnie z relacją świadków - ryczało przez 40 minut. Wreszcie właścicielka knajpy nie wytrzymała i ryknęła "DOŚĆ TEGO! SPOKÓJ MA BYĆ" . Dziecię się uspokoiło. Co innego jego rodzice i tysiące internautów.
Po jednej stronie:
"Skandal! Chamstwo! Jak ona śmie krzyczeć na moje dziecko?!". "Kochanie, wychowujemy cię tak, byś nigdy nie stała się takim dorosłym jak ta pani". "Wychowywanie dziecka, to nie twój pieprzony interes, wiedźmo".
Po drugiej:
"Cholera! Skoro rodzice nie potrafią zająć się własnym bachorem, to ktoś musi interweniować!". "Sama mam dziecko, gdyby darło japę przez 40 minut to już ja bym je wzięła do toalety i dała mu powód do płaczu!".
Wreszcie słowa pani, która wywołała tę burzę, Darla Neugebauer:
"Może mam niewyparzoną gębę, ale coś trzeba było zrobić!"
Pikanterii dodaje sprawie fakt, że dziecko płakało, bo być może było głodne, tymczasem rodzice w celach wychowawczych zamówili mu trzy naleśniki i postawili je na stole tak, by nie mogło do nich dosięgnąć. W kolejnych informacjach podobno ujawniono, że dziecko ma autyzm. Cóż. Im dalej w las, tym trudniej ocenić tę sytuację. Pojawia się natomiast stare jak wkurw macierzyński pytanie - na ile ktokolwiek ma prawo ingerować w moje metody wychowawcze? Na ile ja mam prawo wpieprzać się z dzieckiem w przestrzeń publiczną widząc, jakie to rodzi komplikacje? Kiedy powinnam zweryfikować swoje metody wychowawcze? Czy ktokolwiek obcy ma w ogóle prawo podnieść głos na moje dziecko?
No właśnie. Jeśli dziewczynka ma autyzm, nie czuje się dobrze w restauracji i właśnie to odkryliśmy - po co ją katować? Po co narażać dziecko, które zupełnie inaczej odbiera bodźce zewnętrzne, na dodatkowy stres? Ona nie nauczy się niczego takimi metodami. Nie tędy droga, zwłaszcza w przypadku aspich. Jeśli autyzm to wymówka, by wywołać wyrzuty u restauratorki - to ja nie mam pytań, rodzice weźcie i idźcie się wykąpać w przeręblu na Arktyce, a potem może jakiś warsztaty wychowawcze. Jeśli wcześniej zawsze było spoko, a teraz wynikła taka sytuacja - po kiego grzyba siedzicie przez 40 minut patrząc jak wasza pociecha dławi się w histerii? Macie jakieś nazistowskie geny? Nie rozumiem.
"Bachor", rys. Tomek Leśniak "Bachor", rys. Tomek Leśniak
"Bachor" (rys. Tomek Leśniak)
Oszalałabym, gdyby moje dziecko płakało przez 40 minut na sali w restauracji. Gdybym była bezdzietna, prawdopodobnie szaleństwo pchnęłoby mnie do nabycia M60 z zapasem naboi w opcji "kup teraz z dostawą na miejsce". Gdybym była właścicielką knajpy - pewnie spróbowałabym interweniować. Wiem, że to chamstwo. Żadna matka nie lubi, jak jej się obce baby wtrącają w wychowanie. Z drugiej strony mam jak żywo w pamięci obrazki, kiedy w gruzińskim barze szefowa kuchni nosiła na rękach mojego nad wyraz absorbującego syna, wówczas jeszcze niemowlaka, bo uznała, że młoda mama, choćby obca, zasługuje na zjedzenie ciepłych chaczapuri. Albo w jednym z tunezyjskich barów gdzieś przy algierskiej granicy kelner zauważył, że potomstwo uparło się na pizzę, choć nie ma jej w menu. I zrobił pizzę, bo wiedział, że tak będzie fajniej.
Jeśli idziecie z dzieckiem do knajpy, to sprawdźcie, czy to jest knajpa, w której dzieci są mile widziane - tak przez właścicieli, jak i przez resztę klientów. Jeśli jesteście bezdzietni i włazicie do taniego bistro, a następnie zauważacie, że wszędzie pałęta się dziatwa - oszczędźcie sobie nerwów i wybierzcie może inny lokal, chyba że nie przeszkadza wam gwar.
A w przytoczonym przykładzie - cóż, choć wypadałoby ująć się za młodymi rodzicami, bo jednak babsztyl się wtrącił, to, do cholery, jestem sercem z właścicielką ( i nie tylko ja, co widać na fanpage'u jadłodajni) . Przysięgam wam - 40 minut jęków to nie jest wychowanie, to są tortury. Dla każdego ... Może poza tymi cholernymi rodzicami.
-
Zamiast wkładać płyty do komputera, zawieś je na drzewie. Nie pożałujesz
-
Wymieszaj i spryskaj krzew. Larwy ćmy bukszpanowej odpadną z gałązek
-
Problem suchości oka - czynniki i przyczyny. PODCAST [Materiał promocyjny]MATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Pozwala mężowi wybierać ubrania. "Uwielbiam, gdy mąż daje mi instrukcje"
-
Odkąd zaginął jej mąż, w mieszkaniu unosił się dziwny zapach. Ciało odnalazła po kilku miesiącach
- Wyglądała, jakby była w ciąży. Prawda była inna. "Byłam przerażona"
- Jadalne grzyby, które rosną wczesną wiosną. Na jakie zwrócić uwagę?
- Rośliny doniczkowe kwitnące na wiosnę - 10 gatunków, które nie sprawią Ci kłopotu
- Natrzyj zlew płynem z kuchni. "Nie potrzeba dużo a robi efekt"
- TOP 3 nieoczywiste połączenia, które dają efekt "wow"! To HIT na wiosnę 2023