Będziesz rodzić w bólu! Bo tak

Znieczulenie przy porodzie tak, ale nie na żądanie. Dzięki rozporządzeniu ministra zdrowia wraca nowe! Znów będzie można tłumaczyć niedowiarkom, że znieczulenie przy porodzie to nie fanaberia, tylko cywilizacyjny standard.

Który mamy rok? Zapytałam z niedowierzaniem, czytając doniesienie o "rewolucyjnych zmianach szykowanych przez Ministerstwo Zdrowia" , że znów rodzącym będzie można odmówić znieczulenia. Wiceminister Cezary Cieślukowski zaznaczył, że decyzję o zastosowaniu znieczulenia podejmuje lekarz i "nie może to być czynność wykonywana na zamówienie" .

Dziękuję, już to przerabiałam. W 2008 roku ówczesna minister zdrowia pani Ewa Kopacz, motywując resortowe decyzje odnośnie braku refundacji znieczuleń okołoporodowych, przekonywała, że:

"(...) poród to fizjologia i tak nas, kobiety stworzyła natura, że pewne rzeczy powinny się odbywać jej siłami".

A podanie znieczulenia to działanie WBREW NATURZE. Wiadomo, natura jest wspaniała: dała nam jarmuż, brak glutenu, żadnego GMO, zero szczepionek i homeopatię. Zgodnie z naturą nie leczymy zębów, na raka pijemy ziółka i nie podajemy znieczulenia podczas operacji wycięcia wyrostka. Trochę bólu jeszcze nikogo nie zabiło. I to lekarz ocenia, czy pacjenta faktycznie boli, czy może jednak zwyczajnie histeryzuje. A kobiety - wiadomo: same histeryczki. Więc to lekarz oceni, czy ZASŁUŻYŁY na ulgę w bólu, czy nie.

Poród / fot. 123RF

Przeraża mnie to zdanie na pańską łaskawość w sytuacji tak stresującej, trudnej i fizycznie wyczerpującej, jaką jest poród. Przerażałoby mnie pewnie mniej, gdybym wierzyła w empatię lekarzy. Przypominam sobie jednak, że gdy podczas komplikacji z drugą ciążą leżałam na oddziale patologii, tamtejszy ordynator przekonywał mnie do uroków porodu "naturalnego" (po podaniu oksytocyny, która jak wiadomo jest bardzo naturalna). I w końcu zirytowany moją mało elastyczną postawą zapytał, nie kryjąc pogardy: "no to czego się pani tak boi? Bólu?" Ta pogarda ze strony człowieka, który nigdy nie będzie miał okazji zaznać bólu związanego z wypychaniem z siebie ważącego kilka kilogramów dziecka, wydała mi się szczególnie obrzydliwa. Jakim prawem ktoś - choćby i lekarz - może podejmować decyzję co do poziomu bólu, jaki jest dla kogoś do zniesienia? Przeraża mnie tym bardziej, że gdybym posłuchała lekarza i próbowała urodzić moją drugą córkę "siłami natury", to ona pewnie by tego nie przeżyła. Po cesarce miała 2 punkty Apgar - wątpię, by przebyła o własnych siłach kanał rodny, bez względu na to, ile bólu byłabym gotowa dla niej znieść.

Mam dwie koleżanki. Jedna mdleje, gdy zatnie się papierem, druga dorobiła się poważnej choroby, bo przy symptomach ze strony organizmu, gdy większość ludzi skręcałoby z bólu, ona nie czuła nic, żadnych sygnałów ostrzegawczych. OK, obie są NIENORMALNE i odstają od przeciętnej, ale dowodzą tylko tego, ze próg odczuwania bólu jest kwestią indywidualną. A poród boli. Każdą, nawet bardzo odporną. Dlaczego więc nie pozostawić w gestii pacjentki oceny, czy potrzebuje znieczulenia, czy da radę bez? Tak trudno uwierzyć, że dokona trafnej autodiagnozy? Nie naciągnie szpitala, nie wyłudzi niepotrzebnie tego świadczenia? A niechby nawet, to czy naprawdę i na serio, żyjąc tu i teraz mamy prawo wymagać od kogoś, by dobrowolnie znosił ogromny ból? O tym jak ogromny przekonują się ci wszyscy panowie, którzy biorą udział w symulacjach porodu - i nie dają rady znieść cierpienia . Oczywiście tego typu rozrywkowe eksperymenty, to nie jest poważny argument, prawda, ale działa na wyobraźnię.

To smutne i straszne, że w czasach gdy medycyna potrafi poradzić sobie z każdym, nawet najbardziej potwornym i przewlekłym rodzajem bólu, wciąż komuś wmawiamy, że POWINIEN znosić ten ból z godnością. Komu? Na przykład rodzącym kobietom. Bo one tak roszczeniowo tego bólu nie chcą. A przecież są różne wspaniałe i naturalne metody. Rozporządzenie ministra zdrowia opisuje m.in. różne metody łagodzenia bólu: od rozmów z psychologiem czy wsparcia najbliższych osób , aż po metody, które przewidują zastosowanie leków lub znieczulenia.

Nie, nie tylko rodzącym kobietom dzieje się krzywda w naszym systemie opieki zdrowotnej - pogarda wobec cudzego bólu dotyczy także zupełnie innych przypadków. Znam historie o zabiegach przeprowadzanych bez znieczulenia (jakoś pan wytrzyma), zdejmowanych na żywca szwach ze świeżych i rozległych ran pooperacyjnych - bo nikt nie przewidział, że konieczne będzie podanie znieczulenia, zaś empatia i zdrowy rozsądek zawsze przegrywają z tabelką i rozporządzeniem, niestety.

Na rodzące bez znieczulenia kobiety mogłabym się w sumie wypiąć, bo ja już rodzić nie zamierzam, więc to nie mój problem. Oj, trochę pokrzyczą, poprzeklinają, może będą miały poporodową depresję, ale jakoś przeżyją - nie ma co przesadzać. Jednak bolą mnie wszystkie przypadki pogardy wobec czyjegoś cierpienia, boli brak empatii wobec pacjenta jako takiego. I na to też najprawdopodobniej nikt nie zaoferuje mi znieczulenia.

Zobacz wideo
Więcej o: