Taka sytuacja - ona młoda, on młody. Wszystko pierwsze. Niby przedtem jakieś mikroskopijne erotyczne doznania były, wszak gdy się ma lat naście przypadkowy dotyk dłoni na poręczy szkolnych schodów może doprowadzić do zagotowania, wręcz długotrwałego wrzenia. Jakieś całowanie na plaży z nowo poznanym chłopakiem - bo wakacje, bo trochę wina, bo on taki przystojny i takim pewnym gestem wsuwa rękę pod bluzkę... Ale to tyle.
Gdy pojawił się ON, ten JEDYNY, ona była jeszcze młoda i niedoświadczona. Mówiąc wprost: on był jej pierwszym kochankiem. I był wspaniały. Nauczył się jej szybko, razem eksperymentowali. Minęło kilka lat i nigdy im się nie nudziło. Związek się ustabilizował, umocnił, może nawet zalegalizował gdzieś po drodze. Szczęście, takie normalne i fajne.
Nic tak nie łączy! Nic tak nie łączy!
Nic tak nie łączy!
Seks mają udany, znają się dobrze, nieustająco bardzo kochają. Po latach wciąż potrafią się zaskakiwać, wzniecać pożądanie, czasem zaszaleć. Patrzą czasem na siebie na imprezie, wśród ludzi i widzą w spojrzeniu, że chętnie by gdzieś. Tak tu i teraz. Nie wszystkie koleżanki mogą się czymś takim pochwalić.
No właśnie, koleżanki. Czasem przy winie, w babskim gronie rozmowa schodzi na seks. Języki alkoholem się rozwiązują, niektóre dziewczyny opowiadają swobodnie, że trochę ich było. A tamten Mmmm, to był tylko romans, ale jaki namiętny. A przed mężem to było ich trzech, w każdym z nich inna krew, hahaha. A inna z tym samym już któryś rok, ale nim go poznała, to się wyszalała za wszystkie czasy. Dobrze mieć porównanie, to się potem docenia bardziej to, co się ma.
A co, gdy się porównania nie ma - myśli ona. Czy to bardzo źle doceniać to, co się ma, choć się wcale nie wie, czy to jest doskonałe? Czy naprawdę, gdyby jednak spróbowała z kimś innym - nie, że teraz, ale kiedyś, inaczej, w innym życiu - to czy miałaby inną pewność, że jest jej dobrze, że jest szczęśliwa?
I taki robak się pojawia, gdzieś z tyłu głowy. Skrobie, nie daje spokoju. Czasem odpuszcza, długo nie wraca, jakby odpoczywał i potem nagle pojawia się ze zwiększoną mocą. I bywa, że ona nie myśli o tym zupełnie przez długie tygodnie, miesiące. A potem robak się poruszy i ona leży w nocy, patrzy w sufit, słyszy obok spokojny oddech ukochanego mężczyzny i myśli, że to cudownie, że to jest ON, ten JEDYNY. Ale trochę szkoda, że jest JEDYNY.