Katarzyna Tusk w pierwszym wywiadzie od lat: Pieniądze wyostrzają dobry i zły gust

Jedna z najsłynniejszych blogerek w Polsce żyje z dala od świateł fleszy, a jej portal MakeLifeEasier.pl i tak ma trzy miliony odsłon miesięcznie. Czy "Elementarz stylu", pierwsza książka Kasi Tusk, córki byłego premiera RP, powtórzy sukces bloga?

Piszesz, że do Paryża, gdzie świętowałaś urodziny, spakowałaś się skromnie i szybko: kilka kosmetyków, jeden sweter, bielizna. Priorytetem był aparat fotograficzny. Nigdy się z nim nie rozstajesz?

- Nigdy. Fotografia to moja największa pasja, dlatego zawsze mam go przy sobie. Jestem samoukiem, ale żeby robić dobre zdjęcia, trzeba cały czas dostarczać sobie bodźców, inspiracji, obrazów. Uwielbiam zdjęcia retro, stare albumy fotograficzne, nie tylko rodzinne. Moją ukochaną fotografką jest Amerykanka Vivian Maier, która od lat 50. fotografowała pięknie ubranych ludzi, pracując równocześnie jako niania. Zrobiła ponad 150 tysięcy zdjęć. Zdjęcia hollywoodzkich gwiazd sprzed 50 lat też są naturalne, nie aż tak upozowane jak współczesne sesje, nad którymi pracuje sztab ludzi. Dla mnie magia dzieje się wtedy, gdy wybitny fotograf bierze swoją małą "małpkę" i pstryka Audrey Hepburn zdjęcia na spacerze po Nowym Jorku. W tym jest prawda.

W książce można zobaczyć czułe, choć dyskretne zdjęcia twojej rodziny. Lubisz portretować najbliższych?

- Tak, ale w prywatnych sytuacjach nie dbam o to, żeby zdjęcia były idealne, tylko żeby uchwycić ten jeden, wyjątkowy moment. Trudno opisać, kiedy "ten" moment nastąpi. Wszystko musi nagle połączyć się w harmonijną całość - kolor, perspektywa, światło. Wtedy trzeba nacisnąć spust migawki. Ale trzeba być cierpliwym. Lepiej zrobić jedno bardzo dobre zdjęcie niż trzysta niezłych.

Kasia Tusk to jedna z najsłynniejszych blogerek w Polsce (fot. archiwum prywatne)Kasia Tusk to jedna z najsłynniejszych blogerek w Polsce (fot. archiwum prywatne) Kasia Tusk to jedna z najsłynniejszych blogerek w Polsce (fot. archiwum prywatne) Kasia Tusk to jedna z najsłynniejszych blogerek w Polsce (fot. archiwum prywatne)

Pierwszy aparat dostałaś od rodziców?

- Najpierw robiłam zdjęcia aparatem po moim bracie. Miał Zenita i starego Canona z obiektywami, które obkładał wacikami, żeby się nie stłukły. Gdy podzieliłam się z rodzicami pomysłem założenia bloga, od razu wiedzieli, że jego podstawą będą zdjęcia. Dostałam więc na gwiazdkę Nikona D90, z perspektywy czasu - amatorską lustrzankę, ale na początek idealną. Dziś aparat ma odklejoną gumkę przy wizjerze, jest poobijany i wysłużony, choć dbałam o niego jak o najcenniejszy skarb. Teraz przerzuciłam się na Canona.

Fotografia pomaga ci dostrzec piękno świata?

- Na pewno wyczula na chwile, które są warte utrwalenia. To nie musi być od razu jakieś wielkie piękno, tylko małe cuda. Szłam wczoraj szarą, deszczową ulicą i zauważyłam czerwony liść, który wolno opadał z drzewa. Jestem wyczulona na drobiazgi, które sprawiają, że świat wydaje mi się lepszym miejscem. Staram się na blogu i w książce przekazywać tylko dobrą energię. Uczę się czerpać przyjemność z prostych rzeczy, choćby z gotowania.

Pasjami oglądam stare filmy o prawdziwych damach i świetnie ubranych dżentelmenach. Ostatnio wróciłam do tych z Robertem Redfordem z lat 70., z moimi ukochanymi "Wszystkimi ludźmi prezydenta" na czele. Uwielbiam, kiedy wchodzi do pokoju, podnosi kołnierz płaszcza i wydmuchuje dym papierosowy. Dziś tacy dżentelmeni są z pewnością bardziej ukryci (śmiech ).

Na zdjęciach najwięcej jest twojego rodzinnego Sopotu. Nie czujesz się dobrze w Warszawie?

- Wszystko, czego potrzebuję, jest w Trójmieście, i chyba dlatego nie ciągnie mnie do przeprowadzki. Jestem dziewczyną morza. Gdziekolwiek się pojawię, wychodzę z samochodu albo samolotu, rozglądam się i sprawdzam, którędy do wody. W Trójmieście chodzę na plażę między Redłowem a Orłowem. Czasem o świcie, sama. Robię zdjęcia i czuję, że morze pachnie inaczej niż wczoraj, inaczej rozbijają się fale, chmury zmieniają kształty. To mój czas.

Lubisz podróże, ale jeszcze bardziej - powroty do domu?

- Odkąd prowadzę bloga, nawet wyjazdy prywatne są podszyte pracą. Zawsze budzę się przed szóstą. Myślę sobie, że wyśpię się przecież w pociągu albo samolocie. W Nowym Jorku przeżyłam zachwyt. Wyszłam na ulicę i pomyślałam: niemożliwe, że tu jest ta żółta taksówka, z tej studzienki wylatuje para, a wieżowce rzucają cień. Jak w filmie. Uwielbiam podróże, ale na krótko. Odczuwam ulgę, jak przekraczam próg domu. Poza tym Polska jest rewelacyjna! To jest moje miejsce na ziemi. Nie wyobrażam sobie życia gdzie indziej.

Blog MakeLifeEasier.pl ma trzy miliony odsłon miesięcznie (fot. archiwum prywatne)Blog MakeLifeEasier.pl ma trzy miliony odsłon miesięcznie (fot. archiwum prywatne) Blog MakeLifeEasier.pl ma trzy miliony odsłon miesięcznie (fot. archiwum prywatne) Blog MakeLifeEasier.pl ma trzy miliony odsłon miesięcznie (fot. archiwum prywatne)

Napisałaś książkę, żeby wyciągnąć Polki za uszy, pokazać im, że mogą ubierać się jak paryżanki?

- Paryżanki odrobinę idealizujemy, nie każda i nie codziennie wygląda jak spod igły. Choć gdy zapytałam znajomą Francuzkę, czy chodzi w dresach, odpowiedziała: Oczywiście! Zakładam dres, gdy idę na trening. Ale ja nie chcę nikogo pouczać, tylko pokazać, że można stworzyć własny styl, niezależnie od rozmiaru, wieku i zasobności portfela. Nie chcę nikogo oceniać, tylko zachęcić do drobnych zmian. Nie chcę wymagać, tylko motywować. Wiem, że dzięki temu kobiety poczują się lepiej.

Bodźcem do napisania książki były pytania czytelniczek, na które nie byłam w stanie odpowiedzieć jednym pytaniem ani nawet jednym wpisem: jak stworzyć idealną garderobę, jak czuć się pewniej w swoim stroju, jak przestać o nim myśleć . Ta książka nie jest dla kobiet, które żyją modą od rana do wieczora, tylko dla tych, które wolą poświęcać czas na pasję, pracę i rodzinę, ale chcą wyglądać tak świetnie, jakby poświęcały na to dużo czasu.

A Polkom udało się już stworzyć własny styl?

- Tak, jesteśmy coraz bardziej eleganckie. Idziemy we właściwym kierunku, ale nasz najsłabszy punkt to niedopasowanie ubioru do okazji. W Sopocie często obserwuję śliczne dziewczyny, które chodzą po molo w szpilkach, więc obcasy wpadają im w dziury między belkami. Kluczem do dobrego stylu jest równowaga między indywidualną ekspresją a tym, co nas ogranicza: ludzie wokół nas, pora dnia, miejsce. Balans, umiar i zwyczajnie zdrowy rozsądek to najlepsi przewodnicy.

Mocnym przekazem twojego bloga i teraz także książki jest to, że styl nie zależy od pieniędzy.

- Pieniądze wyostrzają zarówno dobry, jak i zły gust. Styl nie polega na świeceniu metką Louis Vuitton.

Większość polskich blogerek ulega trendom. Twój blog i książka są o stylu, a nie o modzie.

- Każda z nas ma własny pomysł na bloga. Rzadko podglądam konkurencję, ale trzymam kciuki za wszystkie polskie blogerki. Na blogu rozpoczęłam nawet cykl, w którym promuję dziewczyny, które nie miały takiego łatwego startu jak ja. O mnie pisało się na początku dużo, więc rozgłos miałam zapewniony.

Ze stylem można się urodzić?

- Można, ale nie trzeba. Styl nie jest dla wybrańców. Nie jest nam dany ani odebrany raz na zawsze. Możemy się go nauczyć, wystarczy odrobina dyscypliny. Ja przeszłam długą drogę - od błękitnych legginsów, w których biegałam w przedszkolu, przez szafę pełną niepotrzebnych rzeczy, do mojej ukochanej klasyki, która zawsze się sprawdza. Mam dużo koleżanek, które zawsze wyglądały świetnie i nie musiały się niczego uczyć, ale jeszcze więcej tych, które musiały nad sobą pracować. Dzisiaj wyglądają tak samo dobrze jak te "naturalnie" stylowe. Warto wiedzieć, że nawet takiej damie jak Audrey Hepburn styl pomagał zbudować Hubert de Givenchy, więc każda z nas powinna mieć kogoś, kto będzie dla niej drogowskazem.

Twoi rodzice słyną z dobrego gustu. Nauczyłaś się stylu w domu?

- Moja mama miała na mnie wielki wpływ. Ale nie tylko na kształtowanie wizerunku, ale także na moje zachowanie i wybory życiowe. To mój ideał kobiety. Jest ciepła i czuła, ale ma silny charakter. Potrafi walczyć o swoje.

A ty jesteś silna?

- Nie wiem, nie przepadam za pytaniami o to, za jaką osobę się uważam, bo nie wstaję rano i nie robię sobie psychoanalizy. Jestem dobrze zorganizowana i pragmatyczna, to na pewno. Nad słabościami trzeba pracować, ale ze świadomością, że mamy prawo do pomyłek.

'Elementarz stylu' to książka o stylu, nie modzie (fot. archiwum prywatne)"Elementarz stylu" to książka o stylu, nie modzie (fot. archiwum prywatne) "Elementarz stylu" to książka o stylu, nie modzie (fot. archiwum prywatne) "Elementarz stylu" to książka o stylu, nie modzie (fot. archiwum prywatne)

W domu zawsze czułaś się doceniana?

- Tak, mama i tata dawali nam, mnie i mojemu bratu, odczuć, że kochają nas ponad wszystko. Bezwarunkowo, co nie oznacza bezkrytycznie. Nie pobłażali mi, ale zawsze wspierali. Nie miałam potrzeby buntu typowego dla nastolatek. Starałam się nie przysparzać rodzicom zmartwień, bo nie wybaczyłabym sobie, gdybym sprawiła im przykrość. Chyba nie mogą na mnie narzekać.

Czego nauczyłaś się od rodziców?

- Szacunku do pracy. I konsekwencji. Nie zaczynam żadnego nowego projektu, jeśli jest większa szansa, że poniosę porażkę, niż osiągnę sukces. Moi rodzice zawsze powtarzali, że praca nas kształtuje, buduje charakter, wzbogaca. Nie tylko w wymiarze finansowym. Zaczęłam pierwszą pracę w wakacje po drugiej klasie gimnazjum. Pracowałam w sklepie, w barze rybnym, jako niania i w korporacji. Praca w młodym wieku pomaga sprawdzić, co naprawdę chcemy robić i - co może jeszcze ważniejsze - czego naprawdę nie lubimy. Uczy też pokory i dyscypliny.

A gdzie leży granica między pracowitością a pracoholizmem?

- Mam szczęście, że moja pasja jest moją pracą, więc nie muszę życia dzielić na czas wolny i czas pracy. Dopiero po 22 jest cisza nocna z wyłączonym komputerem i odłożonym aparatem. Gdybym tego nie zrobiła, bliscy mogliby się buntować.

Wystąpiłaś w "Tańcu z gwiazdami", pojawiałaś się w kolorowych magazynach. Miałaś pokusę, żeby zostać gwiazdą?

- Nie. Źle się czuję w świetle fleszy. Lubię moje codzienne życie: wstaję rano, zajmuję się pracą, w której daję z siebie sto procent. Nie zastanawiam się nad tym, co by było gdyby. Nie czuję, żeby coś mnie omijało.

Zawsze chroniłaś swoją prywatność.

- To zrozumiałe. Rodzice też uważali, że nie wszystko jest na sprzedaż.

Masz do ludzi intuicję czy szczęście?

- Chyba szczęście. O prywatne relacje trzeba dbać, wykonać jakiś wysiłek, poświęcić się, żeby to dobrze działało. Ja na wstępie dostałam najwspanialszych rodziców na świecie. To dało mi solidną bazę do tego, żeby wkroczyć w świat z uśmiechem i zdrową dozą pewności siebie. Ale na początku warto mieć szczęście.

Masz dużo przyjaciół?

- Wystarczająco. Znam dużo ludzi, od których mogę się nauczyć i którzy, mam nadzieję, uczą się ode mnie. Przyjaźń to dla mnie taka wymiana energii, pasji, wiedzy. Moimi bardzo bliskimi przyjaciółkami są Gosia i Zosia, które mają swoje rubryki na stronie. Ale szanować trzeba każdego napotkanego człowieka. Tego nauczyli mnie rodzice.

 

"Elementarz stylu" afirmuje, motywuje, daje siłę. W pracy pomaga ci to, że skończyłaś psychologię?

- Tak, na pewno. Chociaż wahałam się z wyborem studiów. Na szczęście bardzo dobrze zdałam maturę, więc mogłam dowolnie żonglować między kierunkami. Prowadząc bloga, chodziłam na studia podyplomowe. Może do tego kiedyś wrócę, choćby hobbystycznie. Jeśli moja książka będzie dla kogoś psychicznym wsparciem, to znaczy, że czegoś się nauczyłam. Taka była moja intencja - wziąć czytelniczki za rękę, pokazać im, że wszystkie mamy kompleksy, niedoskonałości, słabości, ale że można polubić siebie. Chciałabym, żeby w życiu moich czytelniczek zaistniała arytmetyczna zależność: wyglądam coraz lepiej, ale coraz mniej o tym myślę. I mogę zająć się tym, co naprawdę kocham.

Psychologowie mówią, że przetrwają najpiękniejsi.

- Faktycznie psychologowie są zgodni co do tego, że nasz wygląd ma wpływ na to, jak postrzegają nas inni. Warto jest więc nad nim popracować. Trzeba jednak pamiętać, aby naszym celem nie stała się perfekcja, a dobre samopoczucie. Zasad stylu i savoir-vivre'u nauczyłam się także dzięki gafom, które popełniałam, a nie chciałam popełniać nigdy więcej. Samoświadomość to klucz do sukcesu: trzeba na bieżąco pytać siebie, dlaczego się kiepsko czujemy, i unikać tego w przyszłości.

Nie skończyłaś 30 lat, a już prowadzisz własną firmę i zarabiasz na siebie. Czujesz się jeszcze młoda?

- Jeśli mówisz "jeszcze", to znaczy, że powinnam powiedzieć: "nie" (śmiech ). Nie zastanawiam się nad takimi rzeczami. Szkoda na to czasu.

Zobacz wideo

Katarzyna Tusk (ur. 1987). Jedna z najpopularniejszych blogerek modowych w Polsce. Założycielka portalu MakeLifeEasier.pl . Córka byłego premiera RP. Absolwentka Wydziału Psychologii na Uniwersytecie Gdańskim. Mieszka w Sopocie. Właśnie wydała swoją pierwszą książkę "Elementarz stylu".

Więcej o: