Drzemka - lepsza niż kawa i napoje energetyzujące, ale drzemać trzeba umieć

Mogłabym zacząć od tego, że jesienne pluchy i coraz krótsze dni to najlepszy czas, by się nią rozkoszować. Ale to nieprawda. Zawsze jest dobry czas na drzemkę. Tylko nie każdy tak potrafi.

Nie ma nic ważniejszego niż drzemkaNie ma nic ważniejszego niż drzemka Nie ma nic ważniejszego niż drzemka Nie ma nic ważniejszego niż drzemka

Drzemka w leniwy dzień, nad jeziorem, gdy rozkoszujesz się właśnie paroma dniami wolnego i leżąc na kocu czytasz książkę. Głowa robi się trochę ciężka, więc na moment przymykasz oczy . Słyszysz jak z oddali piski i pluski dzieci, pływających w jeziorze, gdzieś szczeka pies, odpływasz na kilka minut. Wrzask dziecka, które zostało ochlapane przez inne bachory wyrywa cię z drzemki. Parę minut odcięcia, bardzo przyjemny stan.

A może taki moment po seksie, gdy przytulasz się na chwilę do swojego faceta i z zadowoleniem przymykasz oczy. I znów to samo. Dźwięki się oddalają, oddech się uspokaja, na kilka minut zupełnie tracisz poczucie czasu i miejsca . Aż on stwierdzi, że starczy już tego przytulania i nagle się podniesie. Ale nic to - i tak drzemka była błoga.

Może się to przydarzyć i w pracy. Czujesz, że nie możesz się skupić, głowa robi się ociężała, masz ochotę zasnąć i obudzić się już z dala od komputera i dzwoniącego telefonu. Opierasz łokcie o biurko, głowę na łokciach - tak, by układ był stabilny i nie groził zwałką (twarzą w klawiaturę). Zamykasz oczy i wyłączasz się zupełnie z tego gwaru. Na parę minut odcina cię zupełnie. Praktykowałam tę drzemkę na nudnych wykładach z obowiązkową obecnością. Do czasu, aż kiedyś narobiłam huku, bo mi jednak głowa opadła...

Regeneracja i nowa energia

Drzemka potrafi uratować sytuację, serio. Jeśli czujesz się koszmarnie zmęczona, masz poczucie, że zwiędła ci głowa, nic już nie wymyślisz, ten dzień jest już skończony, choć jest zaledwie popołudnie - czasem starczy kwadrans w błogim niebycie drzemki, by głowa zaczęła działać jak nowa.

Nie mogę uwierzyć, że kiedyś nienawidziłam leżakowania. Dziś oddałabym dużo, by w trakcie pracowitego dnia mieć przykaz, by się na pół godziny położyć i zregenerować. Nawet niekoniecznie od razu zasypiać, ale choć tak poleżeć z zamkniętymi oczami, uspokoić oddech, pomyśleć o czymś przyjemnym. W moim przedszkolu podczas leżakowania obowiązywał całkowity zakaz rozmawiania, ruszania się i otwierania oczu. To było straszne. Małe dzieci leżące na małych leżaczkach jak sztywne trupki, przerażone, że gdy otworzą oczy, pani Krysia (pozdrawiam panią ciepło) syknie "Małgosia, śpij! Bo powiem rodzicom, że byłaś niegrzeczna". Nie znosiłam tego. Raz nawet, z nerwów, zwróciłam na panią Krysię kapuśniak. True story.

Drzemka a sen

Był czas, że spałam w ciągu dnia niemal codziennie. Spałam, nie drzemałam. Mój organizm w ten sposób radził sobie z napiętym grafikiem i stresem. Po powrocie z pracy zalegałam na kanapie i spałam przynajmniej przez godzinę. Budziłam się lekko nieprzytomna. W zimie, gdy po przebudzeniu patrzyłam na zegarek - taki ze wskazówkami - i widziałam, że jest 8, niemal zawsze przez chwilę czułam przerażenie, że oto znów jest rano i ja zaspałam do roboty. A to była 20, nie zaspałam, tylko znowu przesypiałam stres . Zmiana pracy wystarczyła, by spanie w ciągu dnia zupełnie zniknęło z mojego życia. Owszem, zdarza mi się trochę polenić, lubię w wolne dni pozwolić sobie na sen po obiedzie (czy to oznaka nadciągającej starości?!). Sen przestał być moją ucieczką od problemów, a przynajmniej nie na taką skalę, jak miało to miejsce wówczas, gdy toksyczna praca próbowała zniszczyć mi zdrowie. Nie chcę się wdawać w nieprzyjemne szczegóły - bo nie o tym ma być - ma być o przyjemnościach, czyli o drzemce. A drzemka w moim życiu jak była, tak jest obecna. Bo stawia mnie na nogi lepiej niż kawa czy napoje energetyzujące (te ostatnie, fujkowe i niezdrowe, ale spożywane bardzo rzadko - pewnie dlatego na mnie działają - ratują mi życie, gdy nie mam tego magicznego kwadransa, a muszę się szybko orzeźwić).

Uwielbiam ten stan, gdy zamykam na chwilę oczy i czuję, jakby ktoś otulał mi głowę watą . Przestaję słyszeć to, co się dzieje dookoła. Dźwięki dobiegają do mnie jakby z daleka. Coś się zaczyna roić, jakiś sen kiełkuje powoli. Taki, w którym dźwięki dookoła znajdują swoje wytłumaczenie, bo głowa robi co może, by zasnąć.

Być kotem i sobie spać, gdzie się tylko zachce / fot. Unsplash.comByć kotem i sobie spać, gdzie się tylko zachce / fot. Unsplash.com Być kotem i sobie spać, gdzie się tylko zachce / fot. Unsplash.com Być kotem i sobie spać, gdzie się tylko zachce / fot. Unsplash.com

Nie myl drzemki ze snem w ciągu dnia

Ustalmy fakty. Jeśli zdarza wam się zapaść w sen podczas leniwego odpoczynku z książką czy przed telewizorem, po którym budzicie się z przerażeniem, że oto już jest rano - po czym z ulgą stwierdzacie, że tylko odcięło was na 40 minut - to to nie jest drzemka. Drzemka trwa krócej, ja przyjmuję że to max 25, a dla bezpieczeństwa nawet - 20 minut . O co chodzi z tym bezpieczeństwem? O to, by nie wpaść niechcący w głębszy sen (to nie jest karalne, ale rozbija i często rozleniwia już na amen, zamiast pełnić swoją energetyzującą funkcję). Teoretycznie pojawić się on może dopiero po 30 czy nawet 40 minutach, ale przecież zapadając w drzemkę nie patrzymy na zegarek co do sekundy. Gdy zamykamy oczy i po chwili (czasem krótkiej, czasem dłuższej) zanurzymy się w drzemkę - powinno minąć maksymalnie 20 minut do pobudki. W przeciwnym razie wpadniemy w głębszy sen i po przebudzeniu nie będziemy wiedzieli, co się dzieje. Za to będziemy chcieli dalej SPAĆ.

Nie dla każdego

Drzemać trzeba umieć. Mnie wiedzę tajemną o drzemce przekazał tata, który z racji zawodu ma ją opanowaną do perfekcji (chirurg, nocne dyżury, nagłe wypadki - czasem nie da rady przespać nawet godziny w ciągu nocy - wówczas drzemka ratuje - nomen omen - życie). Pic polega na tym, by położyć się, BY SIĘ ZDRZEMNĄĆ, a nie z założeniem "jak się obudzę, to się obudzę" . Trzeba nastawić sobie budzik - polecam delikatną muzykę, a nie wściekłe alarmy, którymi na ogół budzimy się o poranku. Jeśli morzy cię sen, zasypiasz w ciągu dnia, ale nie potrafisz się wybudzić, przestawiasz drzemkę o kolejne kilka minut i tak mija godzina, to pogódź się z tym, że może drzemki nie są dla ciebie. Albo poćwicz. Gdy już się przekonasz, że 15 minut drzemki da ci znacznie więcej energii i sił, niż godzinka pod kocem - kto wie? Może staniesz się wyznawcą Świętego Drzemania (zdrowy kult, polecam).

Nie jestem teoretykiem drzemki. Ja ją jedynie - z powodzeniem, jeśli chodzi o jej właściwości pobudzające i regenerujące - praktykuję. Napisałam, co wiedziałam. I chyba się zdrzemnę.

Zobacz wideo
Więcej o: