Idzie nowe! Czyli o tym, że nie można bać się zmian
Jest w tym pewien absurd, ale bezpieczniej się czujemy w sytuacji, którą znamy - nawet jeśli nie jest szczególnie komfortowa, niż wówczas, gdy zanosi się na wielkie zmiany - nawet jeśli prawdopodobnie są one zmianami na lepsze. Oczywiście, możemy odczuwać podniecenie, że oto idzie nowe. Ale większość z nas ceni sobie stabilność swojej sytuacji, mylnie rozumiejąc ją jako upragnioną przez miliony stabilizację. To, że mamy stabilną, ale kiepską sytuację, nie jest przecież wymarzoną stabilizacją, prawda? Wychodzimy jednak z założenia, że lepsze jest zło, które znamy. A gdy mamy ogólnie przechlapane, nie bardzo chce nam się wierzyć, że zmiana, która nas czeka przyniesie same wspaniałości. Na pewno przyniesie przynajmniej to samo, albo może i gorzej. Więc już lepiej nie kombinujmy.
Kończę jedno, zaczynam drugie Kończę jedno, zaczynam drugie
Kończę jedno, zaczynam drugie
Przeżyłam taką sytuację dwa lata i trzy miesiące temu. Miałam pracę, której nie znosiłam. Trwało to kolejny rok, mijał tydzień za tygodniem, a ja, choć czułam, że z każdym kolejnym dniem pogrążam się w coraz gorszej czarnej smole niechęci - chodziłam do tej pracy, bo przecież o pracę ciężko, bo nie można - ot, tak, bo ci smutno i źle, a szef jest chamem i zdarza mu się traktować cię jak śmiecia - rzucić roboty. Miałam nawet dość dobrze opracowaną argumentację, że nie jest przecież aż tak źle: nieźle płatna praca, trochę nawet związana z moim wykształceniem i tym, co mi się marzy, na dodatek etat i bonusy. Na tle znajomych absolwentów humanistycznych studiów miałam cieplarniane warunki!
Dopiero wizyta u neurologa, bo przeciągające się bóle głowy zaczęły niepokoić mnie i moich bliskich, dała mi do myślenia. Diagnoza? Silny stres spowodowany pracą. "Czy stresuje się pani swoją pracą?" - zapytał lekarz. "Tak, jak wszyscy" - opowiedziałam, ale już nabierałam przekonania, że jednak możliwe, że ja się stresuję niekoniecznie tak, jak ewentualnie naprawdę stresują się wszyscy: trochę, motywująco, dopingująco, czasem nieprzyjemnie, ale bez przerzutów na zdrowie. Nie. Ja codziennie jestem w smole i nie widzę perspektywy, by z niej wyjść. "A wie pani, czym jest mobbing?" - zapytał jeszcze lekarz i dodał, że ostatnio miał sporo pacjentów z podobnymi objawami i zawsze chodziło o to. Nie wchodząc w szczegóły - gdy sytuacja przybrała już taki obrót, że nawet smoła się przelała (i przy nieocenionym wsparciu bliskich) wyskoczyłam z tego kotła. Z przerażeniem, że co ja teraz zrobię. I wtedy pojawił się Foch. Foch był moim nowym startem i to takim, który dał mi wiatr w skrzydła . Zostałam sekretarzem redakcji pełnej ciekawych osobowości. Nowy start wyszedł mi na dobre i zrozumiałam, że zupełnie niepotrzebnie bałam się zrobić krok w stronę innego.
Nowy start - czyli ja, Rednacz i Foch w październiku 2013
Wpaja się nam od małego, że trzeba wiedzieć, czego się chce i dążyć do tego. Ważne jest szczęście, życie w zgodzie ze sobą, konsekwencja. Ale i liczy się, by być otwartym na świat, na zmiany. Dziś przywiązanie do jednego miejsca, do jednej pracy, ba! Nawet to jednego partnera - może być postrzegane, jako wczorajsze. Przecież świat tak pędzi, trzeba pędzić z nim! Jak zwykle sporo sprzeczności w tych życiowych wytycznych i weź tu bądź człowieku mądry.
Zabawne jest i to, że gdy już względnie dorośniemy, ukształtujemy się i zaczynamy samych siebie postrzegać jako (w miarę, bo chyba jednak nigdy tak w stu procentach do końca) dojrzałych - dzieją się różne małe i duże sprawdziany życiowe, które mają na celu zweryfikowanie tego, czego byliśmy pewni.
Ja na przykład zarzekałam się zawsze, że nie wyobrażam sobie wyprowadzki z Polski. Moja przyjaciółka wyjechała na studia do Wielkiej Brytanii, miała wrócić - nie wróciła. Skończyła tam kolejne studia, znalazła świetną pracę, zakochała się i została, a mnie się nie mieściło przez lata w głowie, jak to możliwe. Ja się nie ruszę z Warszawy, gdzie mam rodzinę, przyjaciół - wszystkich! Gdy więc mój (wówczas nie mąż jeszcze, a) chłopak próbował delikatnie wybadać, czy nie chciałabym pomieszkać choć rok czy dwa poza krajem, mówiłam twardo i stanowczo, że nie ma takiej opcji. Toż to straszna rewolucja w życiu, w zasadzie zupełnie nowy start - z dala od wszystkiego, co znam i co mi do życia potrzebne.
Minęły trzy lata i piszę to wszystko oddalona prawie 1000 kilometrów od mojego rodzinnego miasta. Od pół roku mieszkam za granicą i znoszę to całkiem nieźle. Co więcej - podjęcie tej decyzji było zaskakująco łatwe. Gdy pojawiła się taka perspektywa dla mojego (wówczas jeszcze nie męża, a) chłopaka - po prostu powiedziałam: "Zawsze myślałam, że to nie dla mnie, ale... Jedźmy!". Poczułam, że jestem gotowa na nowy start, choć pewnie jeszcze dzień wcześniej, gdyby mnie ktoś w sondzie ulicznej o to spytał, potwierdziłabym starą, wytartą wersję: to nie dla mnie.
Dlaczego to piszę? Bo znów przede mną nowy start i czuję kotłującą się we mnie energię. Chcę wam trochę tej energii przekazać, bo gdy ponad dwa lata temu tkwiłam sobie w mojej smole, bez bezzwrotnej pożyczki energii kilku osób nie byłabym dziś tu, gdzie jestem. Wiem, brzmi banalnie, ale tak to właśnie działa.
Dziś zupełnie nie w smole, od ponad dwóch lat w fajnym miejscu, z siłą i wiarą we własne siły, które w czasach smolistych nie istniały - czuję że nie boję się nowego, a wręcz to nowe pcha mnie ku kolejnym wyzwaniom. Dlatego postanowiłam wyzwanie podjąć, bo myślę, że jest to kolejna dobra rzecz, która mnie spotyka w ostatnim czasie. Ten rok był dla mnie pełen atrakcji. Zaczęłam go jako dwudniowa narzeczona, potem okazało się, że szykuje mi się wyjazd na kilka lat za granicę, wyszłam za mąż i przeprowadziłam się do Niemiec, a gdy 2015 był już na finiszu - dostałam nową propozycję pracy.
To znaczy, że tym tekstem - symbolicznie żegnam się z Wami, dziewczynami z redakcji i czytelnikami Focha. Ruszam gdzieś indziej, idę ku nowemu. Bo wiecie co? Nie można bać się nowego. Tego wam życzę w nowym roku, byście się po prostu nie bali, bo szkoda na to życia. Do zobaczenia, usłyszenia, przeczytania!
-
Wsyp do miski, zalej wodą i zanurz stopy. Domowa pielęgnacja za 3 zł
-
Ekstrawagancja czy przesada? Kontrowersyjny trend powraca
-
Na co dzień zasiada za sterami Dreamlinera. Po pracy oddaje się nietypowej pasjiMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Był najmłodszym uczestnikiem "Mam talent". Dziś ma 12 lat
-
Zamiast myć naczynia, włóż do pralki. Gąbka rozwiąże jeden problem
- Paulina Sykut w eleganckiej sukience. Mocny kolor i wycięcie z przodu
- Rusza kampania Dostrzegamy! Badamy. W kobiecym interesie
- Te spodnie zakryją duży brzuch, do tego są wygodne i przewiewne. W Lidlu za 40 zł, podobnie w KiK i Pepco
- Jacek Szawioła układał włosy Dudzie. "Chyba wszyscy daliśmy się nabrać"
- Jak często podlewać pomidory? Wystarczy jeden trik. "Potwierdzam"