Kiedy pierwszy raz zobaczyłam w telewizji spot kampanii społecznej "Oswajanie starości" , wzburzyłam się. Obok mnie siedziała mama - mniej więcej w wieku bohaterów tego spotu, może nieco młodsza. Widziałam, że i jej zrobiło się nieswojo. Przecież ona jest jeszcze w wieku produkcyjnym, kobiety w jej wieku mają przed sobą nawet siedem lat pracy, nim przejdą na emeryturę. Czy one są stare i trzeba się z nimi oswajać jakoś szczególnie? Tłumaczyć, że stary nie znaczy niepotrzebny?
Zaciekawiona zaczęłam drążyć temat i rozmawiać z kobietami, śledzić wywiady ze znanymi "starszymi" aktorkami. Tak - był przecież bunt "aktorek-seniorek" , które otwarcie powiedziały - jesteśmy i mamy się dobrze, pięćdziesiątka nas nie uśmierciła, żyjemy. Krystyna Kofta już ze 20 lat temu pisała w jednym z pierwszych felietonów dla "Twojego Stylu" , że niefarbujące włosów, siwe panie stają się niewidoczne . Nie podejdzie do nich sprzedawca w perfumerii, kelner trzy razy nie zapyta czy smakuje, na ulicy nikt nie poderwie.
Kiedy oglądam telewizję, nie widzę wśród prowadzących programy dojrzałych kobiet i tych starszych pań. Albo są tak umalowane i wyszykowane za pomocą skalpela, że wszystkie wyglądają jakby były tuż przed czterdziestką, albo naprawdę nikt już nie pokazuje w tym medium starszych kobiet. Dlaczego? W niemieckiej, brytyjskiej, szwedzkiej, francuskiej telewizji wiadomości często odczytywane są przez starsze kobiety. No tak, bo to społeczeństwa starzejące się. W Polsce też się starzejemy jako ogół, ale nie od tak dawna jak tam, więc jest jeszcze komu pracować, szczycąc się przy okazji "odpowiednim" wyglądem. Radio ma trochę starszych prezenterek - lubię słuchać ich spokojniejszego i kojącego głosu, w przeciwieństwie do tych niektórych młodych, strzelających słowami.
Widoki jednak są, mimo siwizny! A.U.
A.U.
Trop bycia niewidocznym podjęli także naukowcy. Zauważyli, że kobiety w pewnym wieku stają się mniej atrakcyjne - nie tylko w społecznym odbiorze, same też się za takie uważają . Znaleźli wiek, kiedy zdecydowana większość kobiet zaczyna o sobie myśleć niezbyt pozytywnie - delikatnie sprawę ujmując. Ta magiczna granica to 46 lat .
Co do tego doprowadza, jak uzasadniają to naukowcy? Powoli zaczyna przemijać młodzieńczy czar i uroda, zazwyczaj dzieci są już dość duże, a jeśli kobieta dziecka nie miała, to prawdopodobnie mieć go już nie będzie. Szybkimi krokami zbliża się menopauza oraz wśród bliższej i dalszej rodziny i znajomych pojawia się kolejne pokolenie młodych kobiet, które zdecydowanie błyszczą. W tym wieku ponad połowa kobiet odnajduje na swojej głowie siwe włosy, a skóra traci jędrność, zmieniają się rysy twarzy. Coraz rzadziej mężczyźni komplementują ich wygląd, a jeśli do tej pory w pracy nie udało się osiągnąć czegoś wyjątkowego, szanse na to także maleją. Kobiety więc zaczynają zamykać się w pewnej skorupce, w której tkwią - oczywiście według badań naukowców, a nie mojej opinii - mniej więcej do sześćdziesiątki, kiedy ponownie akceptują siebie, oswajając się ze swoim nowym wyglądem. Często także zaczynają zajmować się więcej wnukami i ponownie czują się potrzebne.
Naukowcy podczas badań odkryli także, że kobiety koło pięćdziesiątki są wyjątkowo niedoceniane przez pracodawców . Rzadko powierza się im nowe zadania i daje nowych podwładnych, zarzuca się im, że przestają się efektywnie uczyć i wykazują mniejszą elastyczność. Często to nieuzasadnione i stereotypowe myślenie dotyka także tych wyjątkowo dobrych pracownic. W tym wieku również trudno o zmianę pracy, bo metryka raczej odstrasza niż zachęca.
Przykład z życia. Pani Anna jest artystą-plastykiem. Wiele lat pracowała jako projektant opakowań w firmie farmaceutycznej, po zmianie ustroju i właściciela firmy kompetencje plastyka przejęła agencja reklamowa. Panią Annę zwolniono. Zaczęła zatem szukać pracy w agencji reklamowej. Niestety, bezskutecznie. Kto zatrudni pięćdziesięcioletniego grafika? Zatem pani Anna nauczyła się robić strony internetowe. Przez pewien czas na spotkania z klientami w jej imieniu chodziła córka - tylko wtedy udawało się dostać zlecenie , które po wykonaniu było chwalone. Ale ile tak można? Od kilku lat pani Anna zajmuje się opieką nad starszymi osobami. Choć ta praca jest męcząca fizycznie i nijak ma się do jej zainteresowań i umiejętności, to właśnie tę pracę wybrała. W końcu ktoś ją zaakceptował jako pracownika, nie oceniając jej według daty urodzenia.
Żyjemy w kulturze prefiguratywnej - to młodsze pokolenia oswajają z nowoczesną techniką swoich rodziców i dziadków. To nie starzec ma dziś najbardziej przydatną wiedzę , a często jego doświadczenia nie są najbardziej potrzebne do przetrwania. Choć wiele z życiowej mądrości zdobytej przez poprzednie pokolenia wciąż jest pomocna i konieczna do dalszego rozwoju.
Pod artykułami zahaczającymi o starość pojawiają się komentarze, bardzo mądre komentarze - Tom, pod jednym z tekstów na Fochu, pisze: "To jest wszechwładne rozpychanie się młodości, tak bardzo obecnie promowanej, i spychanie na coraz większy margines ludzi starszych, którym się w dzisiejszej rzeczywistości już nic nie należy: ani szacunek, ani wakacje, ani nawet prawo do planowania swojego życia w oderwaniu od dorosłych dzieci". W innym miejscu pani Kasia twierdzi, że jej prawdziwe życie zaczęło się dopiero po pięćdziesiątce, kiedy dorosłe dzieci opuściły gniazdo, a ona wreszcie znalazła czas dla siebie i zapisała się na uniwersytet. Wystarczy jednak wczytać się wnikliwie w większą ilość komentarzy, rozsianych w różnych miejscach. One jasno pokazują - starsi nie mają większych praw. W Internecie przybiera to często niewyszukane formy, na co dzień przeradza się w cichą obojętność, nieprzytrzymanie drzwi, brak zwyczajowego dzień dobry na klatce schodowej.
Tak, oswajanie jest konieczne. Mamy co prawda Marię Czubaszek i jej poczucie humoru, mamy Krystynę Jandę i jej teatr, a ostatnio kosmetyki, mamy moją ukochaną Danutę Szaflarską, która udowadnia, że wiek nic nie znaczy. I całe rzesze wspaniałych pań profesor, które na uczelniach świetnie odnajdują się w pracy z młodymi studentami. Mamy także ogrom babć, cioć i niań - tych ukochanych cichych pomocnic. Mimo to odbiór starszych kobiet w społeczeństwie jest raczej negatywny . Z jednej strony starsza pani to taka kochana babcia do przytulania, a z drugiej zrzęda - trochę wścibska, trochę niewygodna, a często niezauważalna. Gdzie w tym wszystkim pozostaje miejsce na kobiecość?
Kiedy byłam w ciąży, napisałam do znajomych na Facebooku, że miło byłoby chociaż raz na jakiś czas ustąpić ciężarnej miejsca w autobusie, szczególnie gdy taki upał i tłok. Jeden ze znajomych - młody, wykształcony i z dużego miasta, odpisał - "Młodym kobietom w ciąży zawsze ustępuję, ale starej babie, co z siatami jedzie w życiu miejsca nie ustąpię. Jedzie na drugi koniec miasta po cukier w promocji, a potem oczekuje, że sobie usiądzie". Niewątpliwie, sądząc po zachowaniach w komunikacji miejskiej, nie jest to myślenie odosobnione. Niestety są powody, dla których starszej pani się chce na drugi koniec miasta po ten cukier jechać - jest do tego zmuszona.
Taka starsza pani jest w najlepszym wypadku niewidoczna, w gorszym postrzegana jako zrzędliwa lub ta okropna stara baba, co to nic już społeczeństwu nie da. A potem się jednak do mamusi i teściowej uśmiechamy, żeby wnukami się zajęły , kwiatki podlały, jak się na wakacje jedzie, żeby bigosu ugotowały.
Starość jednak trzeba oswajać i szanować! W końcu my też będziemy starzy.