Lepiej wiedzieć o swoim kraju także te najgorsze rzeczy
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Niechęć do wszystkiego co inne, skrajnie rasistowskie komentarze na portalach internetowych pod wszelkimi doniesieniami o uchodźcach, nawoływanie do agresji bez cienia wstydu, pod własnymi imionami i nazwiskami w mediach społecznościowych, używanie sformułowań, które w kraju tak doświadczonym przez II wojnę światową jak Polska, nie powinny nikomu przechodzić przez usta czy klawiaturę, "Żyd" używane jako najgorsza obelga zaraz obok "pedał". Jeżeli nadal wydaje ci się, że to internety, a nie prawdziwi, "normalni" ludzie, to serdecznie zapraszam do lektury książki "Białystok. Biała siła, czarna pamięć' Marcina Kąckiego.
Reporter opowiada historię Białegostoku w XX wieku, koncentrując się na zagadnieniu antysemityzmu. Jest to lektura, którą czasami trzeba dawkować, żeby móc przetrwać całość - poczynając od wspomnień o żydowskich dzieciach wyrzucanych przez przerażone matki z pociągów jadących do obozów i usłużnie dobijanych łopatą przez Polaków.
Jednak jedną z najbardziej przerażających części książki Kąckiego jest opowieść współczesna, która pokazuje, że antysemityzm nie jest tylko niechlubną przeszłością. To dzieje się teraz - tutaj. Czytając o IV edycji, organizacji, do której należą nastolatki, można mieć wrażenie, że cofnęliśmy się w czasie do sytuacji sprzed 1939 roku. Ta młodzież nie widzi nic złego w swoich agresywnych zachowaniach, hajlowaniu, rysowaniu swastyk na budynkach i gnębieniu ludzi innego wyznania czy koloru skóry. Złapani na gorącym uczynku, a nawet ukarani, nie potrafią zrozumieć dlaczego ich postępowanie jest złe - jakby historia nie nauczyła (nas? ich?) niczego.
Moi znajomi z Białegostoku konfrontowani z treścią książki komentują jej treść jakże pięknie sobie zaprzeczając - jedna grupa ze smutkiem i gorzkim uśmiechem przyznaje, że białostocki antysemityzm jest oczywistą oczywistością. Druga grupa ze zdziwieniem unosi brwi i mówi o dorastaniu w wielokulturowym mieście, gdzie nigdy nie było tego typu problemów.
Rasistowskie bazgroły w Białymstoku Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Wyborcza.pl
Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Książka Kąckiego to dobrze skonstruowana, wielopoziomowa narracja, która pokazuje jak brak edukacji, złe nawyki, ciche przyzwolenie na pewne zachowania oraz wygrywanie korzyści politycznych na tych wszystkich rzeczach prowadzą do fatalnych skutków. W reportażu Kąckiego podglądamy jak to działa - od stadionowych chuliganów Jagiellonii Białystok po szczyt lokalnej władzy.
Naiwnością albo niewiedzą byłoby twierdzenie, że polski antysemityzm i rasizm są wyjątkowe w skali Europy czy świata. Porywaniem się z motyką na słońce byłaby próba wytłumaczenia tego zjawiska w krótkim artykule. Więc co właściwie staram się tym tekstem przekazać i dlaczego namawiam do przeczytania książki Kąckiego? Lektury, która boli, piecze, szokuje, przeraża? Trzeba wiedzieć też te najgorsze rzeczy o swoim kraju. Nie jest to przysłowiowe kalanie własnego gniazda, a lekcja, którą wszyscy musimy odrobić.
-
Wychodzą z lasu, podchodzą do pierwszej chałupy, prosząc o wodę. Od razu widzą, czy uciekać, czy zostać
-
Posłanka została zaatakowana przez mężczyznę. "To, co powiedział, było gorsze niż obrażenia fizyczne"
-
Tam, gdzie muzyka łączy się z wolnością. Idą za głosem serca i talentuMATERIAŁ PROMOCYJNY
-
Kurtka z Pepco ma za nic chłód. Też w Lidlu i Sinsay
-
Najgorsza w numerologii. Przynosi liczne rozczarowania
- Paznokcie na jesień, na których nie widać odrostu. Na te wzory postawiły gwiazdy
- Dodatek do rachunków za energię. Kto otrzyma 255 zł miesięcznie więcej?
- Robiąc zakupy możesz pomóc chorym dzieciom - trwa akcja "Podaruj Dzieciom Słońce"
- Zrezygnował z mycia głowy szamponem. Po 7 latach pokazał efekt
- Ekspertka obnaża sekrety naturalnego piękna. "Trzeba sporo wydać, żeby wyglądać tak bez makijażu"